Felietony

Chrome dla Androida wreszcie jest taki, jaki być powinien

Tomasz Popielarczyk
Chrome dla Androida wreszcie jest taki, jaki być powinien
Reklama

Mobilny rynek przeglądarek rządzi się swoimi prawami. Są one na tyle specyficzne, że ani Mozilla z Firefoksem, ani Google z Chrome nie byli w stanie p...

Mobilny rynek przeglądarek rządzi się swoimi prawami. Są one na tyle specyficzne, że ani Mozilla z Firefoksem, ani Google z Chrome nie byli w stanie przez długi czas przygotować produktów zdolnych nawiązać rywalizację z innymi, bardziej ugruntowanymi markami. Prawdę mówiąc ciągle największą pulę zgarnia tutaj niedoceniana przez użytkowników Opera, ale wkrótce może poczuć na plecach oddech swoich rywali, czego dowodem jest nowy Chrome.

Reklama

Nowości, które wprowadzono do nowego Chrome dla Androida świetnie oddaje zmiana numeracji. Ostatnia stabilna wersja przeglądarki ukazała się w październiku i nosiła numer 18. Nowa, wydana wczoraj ma już numerek 25 i działa o niebo lepiej niż poprzednik.


Nowy mobilny Chrome przede wszystkim wreszcie rozwiązuje problem z przewijaniem stron, które dotąd było największym koszmarem programu. Problemy pojawiały się nawet na topowych urządzeniach z czterordzeniowymi procesorami, co chyba nieszczególnie dobrze świadczyło o Google. Aktualnie jednak wszystko działa tak jak powinno. Strony są wczytywane bardzo szybko, a nawigacja po nich nie nastręcza żadnych problemów (zarówno przewijanie, jak i przybliżanie za pomocą pinch-to-zoom). Przyzwoita wydajność to m.in. zasługa użycia najnowszej wersji silnika V8, który jak dotąd świetnie radził sobie na desktopach. Nadal jednak jest to raczej program, do którego potrzeba odpowiedniej mocy obliczeniowej. Nie łudziłbym się, że smartfony i tablety z dolnej półki poradzą sobie z Chrome. Tam dalej będzie królować lekka i szybka Opera albo coś jej pokroju.


W nowym wydaniu nie zabrakło też nowości. Największą z nich jest możliwość odtwarzania muzyki z przeglądarki nawet, gdy jest ona uruchomiona w tle. Daje to duże możliwości wszelkim serwisom ze streamingiem i podcastom, które nie mają swoich mobilnych aplikacji (albo mają, ale nie warto ich używać). Teraz wystarczy uruchomić odtwarzanie i przełączyć się na inną aplikację (lub wrócić do pulpitu czy też uśpić urządzenie), by móc swobodnie słuchać czego dusza zapragnie. Co ciekawe, przeglądarka automatycznie zatrzymuje i wznawia odtwarzany dźwięk podczas przychodzących połączeń.


Tradycyjnie też wprowadzono ogrom mniejszych poprawek i usprawnień, które mają uczynić program stabilniejszym, bardziej responsywnym i wydajnym. Google zapewnia też o rozszerzonej obsłudze tagów HTML5. Efekt widać na zrzucie ekranu powyżej. Dla porównania Chrome 25 na moim Windows 8 uzyskał 463 punkty (+13 bonusowych), zaś rywale wersji mobilnej czyli Opera 12.10 i Firefox 19 dla Androida odpowiednio 406 (+12) i 399 (+14) pkt.

Reklama

Chrome 25 dla Androida zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Pierwsze, co zrobiłem po odblokowaniu mojego Nexusa, to wyrzucenie domyślnej przeglądarki i zainstalowanie wersji beta, która działa o niebo płynniej. Teraz w obu kanałach mamy praktycznie tę samą wersję (różnica sprowadza się do ostatniej cyfry w numeracji), więc lada dzień prawdopodobnie do Google Play trafi wersja 26. Niewykluczone też, że wersja mobilna będzie rozwijana według takiego samego (lub podobnego) cyklu, jak desktopowa. W końcu w ostatnich wydaniach Androida zrezygnowano ze standardowej przeglądarki na rzecz tej, jednej z flagowych marek Google'a. Mimo to szczególnego ukłonu w kierunku użytkowników urządzeń low-endowych raczej bym się nie spodziewał, nad czym zapewne będą ubolewać wszyscy Ci, którzy na co dzień korzystają z desktopowego Chrome (natywna funkcja synchronizacji między programami spisuje się naprawdę wzorowo). Niemniej myślę, że Chrome 25 wreszcie działa na tyle przyzwoicie, by przekonać do siebie użytkowników. Szkoda tylko, że programistom Google zajęło to aż 25 wersji...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama