Technologie

Czy Chiny chcą zacząć w kosmosie zabawę w „kto ma większego”? ;)

Krzysztof Kurdyła
Czy Chiny chcą zacząć w kosmosie zabawę w „kto ma większego”? ;)
Reklama

Kosmiczny pojedynek pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami nabiera coraz szybszego tempa. Już wyścig na Księżyc, Marsa czy projekty stacji kosmicznych robią wrażenie, ale Chińczycy chcą wynieść rywalizację na jeszcze wyższy, wróć, dłuższy poziom.

Największym obiektem kosmicznym zbudowanym przez człowieka jest mierząca w najszerszym miejscu 109 metrów Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Jest jednocześnie najdroższym obiektem stworzonym przez ziemską cywilizację, koszt jej budowy i utrzymania szacowano jakiś czas temu na 150 mld. Tymczasem jeden z chińskich ośrodków naukowych ogłosił konkurs na projekt statku o długości... 1 kilometra.

Reklama

Studium wykonalności

Oczywiście takiej konstrukcji w najbliższych latach, a nawet dekadach raczej nie zobaczymy. Celem projektu jest przygotowanie bardzo wstępnego studium wykonalności, inaczej mówiąc, będzie to bardziej rodzaj zabawy intelektualnej, mającej dać podstawy dla bardziej zaawansowanych prac koncepcyjnych nad przyszłymi dużymi statkami i stacjami kosmicznymi. Świadczy o tym choćby skromny budżet, wynoszący na dziś w przeliczeniu 2,3 mln dolarów.

W opisie projektu możemy przeczytać, że dalekosiężnym celem jest stworzenie pojazdów „dla przyszłego wykorzystania zasobów kosmicznych, eksploracji wszechświata i umożliwienia długotrwałego życia na orbicie”. Choć całość brzmi bardzo futurystycznie, ale kwestia rozwiązaniem problemów z budową dużych obiektów kosmicznych jest już dziś coraz bardziej paląca.

Problem skali

Efektem tego programu i jego następców w pierwszej kolejności ma być umożliwienie szybszej i tańszej budowy kolejnych stacji typu ISS i podobnej wielkości załogowych statków międzyplanetarnych. Dziś, wszystko co lata na orbicie jest robione na Ziemi i dopiero potem wynoszone w kosmos, co pod wieloma względami ogranicza projektantów.

Idealnym rozwiązaniem byłoby stworzenie systemu, w którym, na przykład przy pomocy druku 3D, budowalibyśmy obiekty na orbicie, dostarczając wyłącznie „skompresowane” materiały budowlane. Jeszcze lepiej, gdyby dałoby się je wozić z Księżyca, a nie z posiadającej sześć razy silniejszą grawitację Ziemi. Przy dzisiejszych metodach, koszta budowy obiektu o zakładanej przez pomysłodawców długości byłby finansowo nie do udźwignięcia ani dla Chin, ani dla Stanów Zjednoczonych.

Oprócz opracowania metod nowoczesnej kosmicznej budowlanki przedmiotem chińskich studiów będą z pewnością badania nad strukturami koniecznymi do stworzenia tak dużych konstrukcji. Nikt z pewnością nie chciałby zasłużyć na miano kosmicznego Titanica. Jest więc nad czym pracować i Chińczycy całkiem słusznie uznali, że pierwszy krok należy wykonać już dziś.

Najbliższy przełom?

Pozostaje pytanie, co czeka nas w bardziej przewidywalnej przyszłości. Na dziś mamy więcej zmartwień, niż powodów do radości. Stan ISS zaczyna coraz bardziej niepokoić specjalistów, o ile Chińczycy budują Tiangong, to zachód przygotowuje jedynie mocno specjalistycznego Lunar Gatewaya. Wśród prywatnych inicjatyw, takich jak Axiom czy Bigelow nie widać konkretów, szczególnie gdyby zabrakło ISS.

Jeśli mam być szczery, nadzieję na w miarę szybki przełom widzę tylko w SpaceX. Liczę, że firma Muska po cichu pracuje nad wariantem Starshipa, który byłby gotowym modułem do budowy stacji orbitalnej. Jeśli potwierdziłyby się przewidywania Muska co do kosztów startu jego nowej rakiety, budowa nawet sporego obiektu nie powinna być aż takim problemem, jak dziś.

Reklama

Co więcej, znając SpaceX i Muska, jeśli podjęliby się takiego zadania, to zapewne spróbowaliby budowy stacji ze sztuczną grawitacją wymuszaną przez rotację. Tak mi przynajmniej podpowiada intuicja. A to już naprawdę byłoby coś wielkiego...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama