Gdy na lekcjach religii słuchałem po raz enty o "piekle", to byłem absolutnie pewien, że ewentualne piekło jest niczym przy tym, co może sobie stworzyć na tym świecie człowiek. Że Chiny to kraj osobliwy - to wiemy wszyscy. Dla nas nieco tajemniczy - to akurat wzmaga fakt, iż Państwo Środka należy do bardzo obcego nam kręgu kulturowego. Widzicie coś takiego i... co myślicie?
No, jak w pysia strzelił: w tym miejscu zespawnowało się zbyt wielu influencerów. Symulacja zrobiła sobie z nas jaja i postanowiła wykonać odrobinę zbyt dużo operacji copy/paste i na ulicach pojawiło się zdecydowanie zbyt wielu influencerów. Tyle, że trzeba wiedzieć jedno: w chińskich miastach, w jednych miejscach tych jest więcej, a w innych - mniej. No i... nie każda dzielnica może się takim zjawiskiem pochwalić. Musi ona spełnić bardzo istotny warunek.
Polecamy na GeekWeek: Nie tylko balony! Chiny szpiegują nasze ulice i budynki przy pomocy kamer
Dzielnica musi być bogata
Jeżeli możesz zarobić więcej w relatywnie prosty sposób, to co robisz? Nie schylasz się po łatwiejszy pieniądz, przechodzisz obok niego i udajesz, że go nie potrzebujesz? No, pewnie że nie. Ludzie są "interesowni" (albo: po prostu chcą mieć co do gara włożyć) i gdy tylko będą mieć okazję, zechcą móc zgarnąć troszeczkę więcej kapusty. No i wyobraźcie sobie, że taki widok jest częsty tylko w przypadku dzielnic bogatszych. Powód? Możliwość wyszukania streamerów, którzy nadają z naszej okolicy.
Rachunek w takiej sytuacji jest prosty: jeżeli możesz zarobić więcej nadając z konkretnego miejsca, to po prostu udajesz się do takiego punktu. Użytkownik Twittera, którego zacytowałem wyżej wskazuje jasno: powiązanie lokalizacji z aplikacjami do streamowania wytworzyło trend, wedle którego tworzą się "dzielnice influencerów". Czym bogatsza dzielnica, tym lepiej - bo bardziej majętni widzowie są raczej hojniejsi.
Wbrew pozorom, również kontakt z influencerem jest ważny. Zdarza się i tak, że widzowie chcą zobaczyć się z osobą, którą oglądają - owe "dzielnice influencerów" stają się więc miejscem spotkań. Bogatsi widzowie (z bogatszych dzielnic) są więc pod tym względem nieco "premiowani", po prostu mają lepszy dostęp do osób, które oglądają.
To coś dziwnego? Absolutnie nie. Przygotujcie się na to samo w krajach "Zachodu"
Nie zdziwię się, jeżeli w krajach zachodnich to samo stanie się pewnym standardem. W cieplejszych miesiącach, na ulice wylęgną influencerzy, którzy będą robić przeróżne rzeczy: śpiewać, malować się, mówić o geopolityce, grać, żonglować, wybekiwać alfabet od tyłu - właśnie w bogatszych dzielnicach, licząc że widzowie z okolicy będą ich hojnie dotować. Często patrzymy na Zachód jako "nośnik" trendów, które dopiero do nas docierają. A okazuje się, że to właśnie w Chinach powinniśmy upatrywać trendów, które mogą wkrótce przyjść do nas.
Spójrzcie na to, jak masowym zjawiskiem zdaje się to być w Chinach. Ukazane na tweecie wyżej "miasteczko influencerów" w bogatszej dzielnicy wygląda na ogromne - ukazują prawdę na temat pragnień młodych ludzi. Oni chcą być rozpoznawalni, zauważani i - co zrozumiałe - mieć pieniądze. Wiele z osób, które widzicie na powyższych materiałach ma swoją "podstawową" pracę, a streamowanie to tylko dodatek do ich codzienności. Ale - możliwe, że garstka z tych osób przebije się w tej branży i będzie zarabiać tylko na dostarczaniu widzom materiałów w Internecie. Czy to coś złego? Nie. To dlaczego mówię o "piekle"?
Bo to obraz chińskiego piekiełka, które powoduje, iż młodzi ludzie muszą wręcz dorabiać na swoich talentach w Internecie - bo ich podstawowa praca nie jest w stanie zaspokoić ich potrzeb. I to nie chodzi wcale o to, że młodzi ludzie nie mają co włożyć do gara. Pewnie i by mieli bez streamowania. Tyle, że - co jest zupełnie zrozumiałe - młodzi ludzie chcą mieć coś więcej niż tylko "pełny gar". Chcą mieć pieniądze na realizowanie marzeń bez wyrzeczeń: a w Chinach to poważny problem, nierówności społeczne są tam mimo wszystko spore.
A zatem, witam w piekle. Oczekujcie go i u nas. Warszawska "patelnia" pełna streamerów? Nie zdziwię się wcale.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu