Chińczycy mają swojego własnego chatbota, zgodnego z wizją partii komunistycznej. Lepiej uważaj o co pytasz, bo możesz dostać bana.
Chiny mają niemały problem z Kubusiem Puchatkiem od momentu publikacji prześmiewczych memów, porównujących głowę państwa do nieporadnego niedźwiadka. Xi Jinping tak bardzo obraził się na kultową postać, że ocenzurował ją w nowych i starych mediach. Nie inaczej jest w przypadku chińskiej alternatywy Chatu GPT – niewygodne pytania prowadzą do natychmiastowych konsekwencji
Polecamy na Geekweek: BratGPT: Wykorzystam wasze technologie, zniszczę miasta, unicestwię ludzi
Co łączy COVID-19 i Kubusia Puchatka?
Chat GPT nie przypadł do gustu chińskim władzom, bo to przecież obrzydliwy twór amerykańskich kapitalistów. Nie mają jednak nic przeciwko działającemu na identycznej zasadzie Ernie Botowi, opracowanemu przez firmę technologiczną Baidu. Jest promowany jako lepsza i „bezpieczniejsza” alternatywa dla narzędzia od Open AI, ale to pewnie dlatego, że pieczę sprawuje nad nim cenzura partii rządzącej.
Z tego powodu Ernie Bot nie może rozmawiać z użytkownikiem o wszystkim. Istnieją tematy niewygodne dla komunistycznej władzy, a restrykcje obejmują także sztuczną inteligencję. Dlatego tez reporterka CNBC, Eunice Yoon, szybko pożegnała się z dostępem do konta, bo… zapytała chatbota o związek między Xi a Kubusiem Puchatkiem. Dziennikarce natychmiast odebrano możliwość korzystania z Ernie Bota bez podawania wyjaśnień – choć wszyscy dobrze wiemy, dlaczego tak się stało.
Polityka wewnętrzna Chin? O tym także z Erniem nie porozmawiamy, bo AI nabiera wody w usta. Zapytany o to, czy Xi Jinping będzie rządził krajem do końca życia, bot jak gdyby nigdy nic zaprosił do ponownego rozpoczęcia rozmowy, ignorując użytkownika. Cóż, z taką chęcią do rozmowy to on GPT nie pokona, a przecież miał być lepszy od amerykańskiego konkurenta…
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu