Świat

Chińczyki trzymają się mocno. I szykują się do ekspansji

Maciej Sikorski
Chińczyki trzymają się mocno. I szykują się do ekspansji
Reklama

Niekwestionowanym liderem wśród producentów smartfonów jest dzisiaj Samsung – na korporację z Korei Południowej przypada obecnie 1/3 globalnej sprzeda...

Niekwestionowanym liderem wśród producentów smartfonów jest dzisiaj Samsung – na korporację z Korei Południowej przypada obecnie 1/3 globalnej sprzedaży „inteligentnych telefonów”. To poważnie wyróżnia ich na tym rynku – nawet najmocniejsi konkurenci muszą z respektem podchodzić do wyników Samsunga. W gronie tym znajdziemy kilka firm z Chin i chociaż teraz blado wypadają one w zestawieniu z liderem, to nie należy się spodziewać utrzymania status quo.

Reklama

Pamiętam, jak dwa lata temu, krótko po śmierci Steve’a Jobsa, Tim Cook wypowiedział się na temat strategii rozwoju i szans Apple poza granicami USA. Skupił się wówczas na kilku krajach, ale kluczowe były oczywiście Chiny z olbrzymią liczbą potencjalnych klientów. Wypowiedziane przez Cooka popularne zdanie the sky is the limit z pewnością nie było przesadą – na tym rynku możliwości wzrostu faktycznie są olbrzymie i zdaje sobie z tego sprawę mnóstwo firm ze wszystkich sektorów gospodarki.

Jakiś czas temu Chiny zdetronizowały Stany Zjednoczone w rankingu państw, w których sprzedaje się najwięcej smartfonów. To nieodwracalna zmiana warty, a możliwość przeskoczenia w tym zestawieniu Państwa Środka mają jedynie Indie. W Chinach ciągle przybywa klientów zainteresowanych nabyciem smartfonu i szybko się to nie zmieni – kolejne lata oznaczają dynamiczny wzrost sprzedaży. Skoro jest popyt, to szybko pojawia się także podaż – wspomnianym rynkiem zainteresowani są zapewne wszyscy gracze z sektora mobilnego. Działa tam Apple, swoich szans szukała Nokia (Microsoft prawdopodobnie będzie kontynuował ten kierunek rozwoju), w Chinach nie próżnują koreańscy oraz tajwańscy gracze. Wszystkie te firmy mają jednak twardy orzech do zgryzienia, ponieważ na drodze do sukcesu i wielkich pieniędzy stają im lokalni producenci.

Temat ekspansji chińskich producentów smartfonów (to szersze zagadnienie, ale pozostanę przy telefonach) unosi się nad branżą już od kilku lat. Wiele osób (wśród nich ja) spodziewało się, że ZTE czy Huawei mocnym krokiem wejdzie na globalny rynek i upomni się o swój kawałek tortu. Oczekiwania przerosły jednak rzeczywistość i mogło się wydawać, iż nic z tego nie wyniknie: klasyczny mały deszcz z dużej chmury. Chińczycy mieli poprawić jakość produktów i powalczyć ceną z Samsungiem, a tymczasem koreański gigant zdominował konkurencję. Od Apple przejął miano innowatora, od Nokii tytuł największego producenta, a chińskim graczom pokazał, że może z powodzeniem sprzedawać sprzęt ze wszystkich półek cenowych – nawet tej najniższej. Pisząc krótko: Samsung pozamiatał. Na długo?


Dopiero za miesiąc poznamy raporty kwartalne i wyniki sprzedaży firm w okresie od października do końca roku – to mogą być bardzo ciekawe zestawienia z zaskakującymi danymi, ale póki co warto wrócić do tabelek opisujących kwartał trzeci. Gwiazdą był w nim oczywiście Samsung, drugie miejsce zajęło Apple, ale naszą uwagę powinno na sobie skupić miejsce trzecie. Chrapkę ma na nie LG i nie należy wykluczać, że w końcu się tam ulokuje na dłużej niż jeden kwartał. Podobne plany ma zapewne Sony. Największym wyzwaniem dla obu firm nie jest jednak bezpośredni pojedynek, ale poradzenie sobie z presją wywieraną przez chińskie korporacje, które również czają się wokół ostatniego miejsca na podium.

Kilka dni temu pojawiły się prognozy, z których wynika, iż w roku 2014 aż czterech chińskich producentów sprzeda po 50 mln smartfonów. Będą to wspomniane już Huawei oraz ZTE, a także Lenovo i mniej znana firma Coolpad. Łączny wynik dwustu milionów smartfonów robi spore wrażenie, a przecież obraz należałoby jeszcze uzupełnić wynikami mniejszych graczy. O niektórych piszemy na AW (i pisze o nich cały swiat), inni nie są póki co rozpoznawalni poza lokalnym rynkiem, ale i tak mogą notować świetne wyniki sprzedaży.

Wspomniane dwieście milionów czterech firm wypada oczywiście blado, gdy zestawi się to z prognozami dla Samsunga, który planuje sprzedać grubo ponad trzysta milinów inteligentnych telefonów. Dorzucenie do tego wora mniejszych producentów nie zmieni sytuacji – koreański gigant nadal będzie się mógł pochwalić lepszym wynikiem (choć to tylko prognoza). Tu jednak robi się bardzo ciekawie, bo prognozowana dla Samsunga sprzedaż na poziomie 330 mln smartfonów to założenie po korekcie – wcześniej przewidywano, iż Koreańczykom uda się sprzedać więcej urządzeń. O 30 mln więcej.

Reklama

Rok 2013 Samsung prawdopodobnie zamknie ze sprzedażą na poziomie 300 mln sztuk. Gdyby w przyszłym roku udało się dostarczyć na rynek 330 mln smartfonów, to zanotowany zostanie 10-procentowy wzrost. Dobry rezultat? Nie do końca – od początku tego wyścigu Samsung prezentował znacznie lepszą formę, a teraz zaczyna hamować (było to już widać po sprzedaży modelu Galaxy S4). Czy można to tłumaczyć spowolnieniem właściwym dla całego rynku? Raczej nie – zdecydowanie większy wpływ na rezultaty koreańskiego giganta będzie miała presja ze strony konkurencji. Pierwsze skrzypce odegrają tu właśnie chińskie korporacje.


Reklama

Spodziewałem się mocniejszego uderzenia ze strony producentów z Państwa Środka w roku 2012, a zwłaszcza w roku 2013, ale ono nie nastąpiło. To jednak nie do końca prawda – to uderzenie nie było widoczne w Europie czy na rynku amerykańskim, na które zwraca uwagę większość mediów. Na rynkach rozwijających się, a zwłaszcza w Chinach sprawy miały się trochę inaczej. Lokalni producenci tam nie próżnują i sukcesywnie rozbudowują swoje imperia. Po co pchać się do nasyconej smartfonami Europy, skoro do "zagospodarowania" jest potężny rodzimy rynek?

Chińscy giganci w najbliższych latach będą się bardzo prężnie rozwijać, a pomoże im w tym m.in. spadek cen komponentów wykorzystywanych do produkcji sprzętu mobilnego oraz optymalizacja finalnego produktu – za kilka lat za dobrej jakości urządzenie trzeba będzie zapłacić znacznie mniej niż dzisiaj. To sprawi, że smartfony staną się jeszcze bardziej dostępne i masowo popłyną do klientów w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Łacińskiej oraz do tych z biedniejszych regionów Azji. Samsung doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się w branży i już dokonuje ważnych zmian – niedawno pisałem o przenoszeniu produkcji z Chin do Wietnamu. Zaoszczędzą na podatkach oraz sile roboczej, dzięki czemu będą mogli zaoferować tańszy produkt. Muszą to zrobić, by nie paść ofiarą chińskich graczy i rozkręcanej przez nich wojny cenowej. Na cenie sprawa się jednak nie kończy.


Chińskie firmy z każdym rokiem poprawiają jakość swoich produktów i nie brakuje na to dowodów. Lenovo stworzyło ciekawy model K900, ZTE pochwaliło się niedawno, że ich modele Nubia Z5S oraz Z5S mini cieszą się olbrzymim zainteresowaniem, a wpływ na to mają m.in. mocne podzespoły i dobre wykonanie. Smartfony Xiaomi sprzedawane są w rekordowym tempie, a powodów nie należy się doszukiwać wyłącznie w atrakcyjnej cenie – wschodząca gwiazda tej branży wytworzyła wokół siebie specyficzną atmosferę, którą wiele osób (może słusznie, może nie) porównuje do tej towarzyszącej Apple i to z czasów, gdy korporacją z Cupertino kierował Steve Jobs. Skoro wspomniałem już o Xiaomi, to warto przypomnieć, że to właśnie do nich przeszedł jeden z top menedżerów Google, Hugo Barra. Czy jedna z najważniejszych osób zatrudnianych przez giganta z Mountain View mogła trafić tam przez przypadek?

Producentów pokroju Xiaomi naliczymy w Chinach przynajmniej kilku, a każdy z nich ma duże lub bardzo duże ambicje, które zazwyczaj nie kończą się na klientach z Państwa Środka. Chińscy producenci nie odpuścili sobie rynków europejskiego czy amerykańskiego – mamy po prostu do czynienia z inną kolejnością działań: najpierw dom, potem reszta świata. Przewodzący dzisiaj stawce Samsung czuje już na plecach oddech konkurentów i wie, że będzie to znacznie trudniejszy pojedynek niż starcie z Nokią, a może nawet trudniejszy niż potyczka z Apple. Dzisiaj głośno mówi się o malejących rynkowych udziałach giganta z Cupertino i rosnącej potędze Samsunga, ale za jakiś czas obie firmy mogą jechać na jednym wózku.

Marcin pisał kilka dni temu o chińskim podboju kosmosu. Tajkonauci mogą osiągnąć sukcesy w eksploracji Księżyca i Marsa, ale równolegle należy się spodziewać ekspansji ich ziomków ciut bliżej, na naszym globie.

Reklama

Źródła informacji: allthingsd.com, businesswire.com, phonearena.com
Źródła grafik: zdnet.com, gfk.com, 9to5google.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama