Netflix

"Chilling Adventures of Sabrina", czyli krwawy świat nastoletniej czarownicy na Netflix

Konrad Kozłowski
"Chilling Adventures of Sabrina", czyli krwawy świat nastoletniej czarownicy na Netflix
Reklama

Niebywałym plusem Netfliksa jest to, że wiele produkcji może przygotować według własnego widzimisie, tylko dlatego że będzie mieć na to ochotę. Włodarze serwisu dają sporo swobody i jednym przykładów na to, że to właściwa droga jest serial Chilling Adventures of Sabrina, który zadebiutuje w piątek na Netflix.

"Sabrina, nastoletnia czarownica" to serial nadawany w latach 1996-2003. Łatwo więc wyliczyć, że doczekał się aż  7 sezonów. Wiele osób spodziewało się więc, że gdy temat Sabriny zostanie podjęty ponownie, to wrócimy do tego samego zabawnego, magicznego świata, który pamięta wciąż wiele osób. Nic bardziej mylnego. Początkowo za produkcją miała stać stacja The CW, która emituje Riverdale (serial możecie oglądać w Polsce właśnie na Netflix). Później okazało się, że internetowy gigant przejął projekt i historię Sabriny wyprodukuje Netflix. I całe szczęście, że tak się stało, bo telewizyjne wymagania mogłyby sprawić, że serial stałby się bardziej familijny i straciłby tego pazura, który czyni wciągającym.

Reklama

Główna bohaterka, 16-letnia Sabrina (w tej roli Kiernan Shipka, możecie ją pamiętać z "Mad Men") zamieszkująca Greendale, ma dopiero wkroczyć do świata czarnoksięstwa. Czeka ją rytuał, dzięki któremu zerwie ze światem śmiertelnym i stanie się pełnoprawną czarownicą. Problem tkwi w tym, że dziewczyna zbyt długo żyła w naszym świecie - to tu ma swoich przyjaciół, chłopaka, szkołę, codzienność. Porzucenie tego i wybranie się do wyjątkowej szkoły stanowi wyzwanie, tym bardziej, że nie będzie tam mile widziana. Wszystko przez jej rodziców - ojciec poślubił śmiertelniczkę, co zachwiało jego wysoką pozycją. Obydwoje zginęli i dziś Sabrina mieszka z dwójką ciotek oraz kuzynem. Jakiego wyboru dokona?


Zdaję sobie sprawę, że wszystko to brzmi niczym typowe teen drama z silnym love story. Dopóki jednak nie zapoznacie się z kilkoma odcinkami "Chilling Adventures of Sabrina", dopóty nie będziecie mieli szansy odczuć na sobie atmosfery zbudowanej przez twórców serialu. Oczywiście, że wątki śmiertelnicze są śmiertelnie nudne i jako widz chcemy, by najszybciej się zakończyły, o tyle niemalże wszystkie sprawy powiązane ze czarami i klątwami są odświeżająco pokazane, intrygują i zachęcają do dalszego oglądania. Oczywiście na przestrzeni kilkunastu odcinków wkrada się trochę powtarzalności, a momentami całość przypomina procedural, ale czas spędzony w Greendale mija dosyć przyjemnie. Co istotne, każda poboczna historia w jakiś sposób wpływa na Sabrinę i ją kształtuje, a to właśnie ten proces jest clue całej opowieści.

Chilling Adventures of Sabrina to serial z charakterem. Obecne są charakterystyczne dla świata czarownic elementy, które nie zostały stonowane na potrzeby emisji w telewizji o wcześniejszej porze. Naturalnie nie jest to typowy horror i raczej nie stracicie oddechu z przerażenia przy którejkolwiek ze scen, ale większość rzeczy zaprezentowano z przytupem, nie obawiano się rozlewu krwi ani demonów. Postacie są odrobinę stereotypowe, ale to kompletnie nie przeszkadza. Hilda (Lucy Davis) i Zelda, ciotki Sabriny, są swoimi przeciwieństwami i świetnie się uzupełniają. Pierwsza jest ciepłą, sympatyczną osobą, druga jest raczej surowa i wymagająca, ale z pewnym urokiem, którego nadała jej rewelacyjna Miranda Otto.


Twórcy i aktorzy wiele mówią o mroku w serialu i nie są to puste słowa. Nie potraktowano tej strony po macoszemu, odpowiedni klimat utrzymuje się od samego początku sezonu aż do ostatnich odcinków. Całość nakręcona jest po prostu świetnie, a niektóre kadry z pewnością będą wam przywodzić na myśl genialne wizualnie "Riverdale". Wraz z każdym epizodem "Chilling Adventures of Sabrina" staje się coraz lepszym serialem i nawet gdybyśmy nie wiedzieli, że powstanie jeszcze jeden sezon, to i tak poleciłbym wam obejrzenie pierwszego  już przy najbliższej okazji, czyli najwcześniej w piątek, 26 października.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama