W niektórych miejscach na świecie Starlink jest tak popularny, że SpaceX za wszelką cenę chce zniechęcić nowych klientów do zakupu usługi wprowadzając coraz wyższe opłaty. Niewiele to jednak pomaga.

Mogłoby się wydawać, że mając niemal 8000 satelitów na orbicie i 6 mln klientów, Starlink nie ma żadnych problemów ze swoją usługą. Okazuje się jednak, że są miejsca na świecie, gdzie produkt Elona Muska jest tak popularny, że jakość świadczonej usługi z każdym miesiącem spada. Aby temu przeciwdziałać, Starlink wprowadza dodatkowe opłaty, ale wygląda na to, że to cały czas za mało.
Starlink nawet 4000 złotych drożej
W samych Stanach Zjednoczonych ze Starlinka korzysta już podobno ponad 2 miliony osób. To ogromna liczba abonentów, która w dużej mierze skupiona jest na północnym-zachodzie kraju. Wygląda na to, że dla wielu osób w takich stanach jak Waszyngton, Oregon czy Idaho, Starlink jest jedną z najlepszych ofert dostępu do internetu. Pojemność sieci jest jednak ograniczona, nawet jeśli SpaceX niemal co tydzień wysyła na orbitę nowe satelity. Użytkownicy w tych regionach skarżą się na forach od kilku miesięcy na ciągle spadającą jakość usługi. Niektórzy zaczynali od transferów rzędu 200 Mbps przy pobieraniu, a dzisiaj cieszą się gdy mają 50 Mbps. Sytuacja przypomina nieco to co dzieje się z nadajnikami GSM gdy w pobliżu odbywa się jakaś masowa impreza.
SpaceX reaguje na takie sytuacje, bo cały czas monitoruje obciążenie swojej sieci. Dlatego od kilku miesięcy w najbardziej obciążonych rejonach naliczana jest dodatkowa opłata przy zamówieniu Starlinka. Tzw. Demand Surcharge początkowo kosztował raptem 100 USD. Z czasem kwota ta rosła do 250, 500 i 750 USD. Obecnie w okolicach Portland trzeba już zapłacić nawet 1000 USD dodatkowo za możliwość zamówienia swojego zestawu, a do tego trzeba czekać na jego dostawę nawet 6 tygodni. Nie wspominając już nawet o tym, że koszt abonamentu to 120 USD, podczas gdy w Polsce cena usługi to obecnie 215 złotych miesięcznie (~60 USD). W ten sposób SpaceX chce zniechęcić nieco nowych klientów i dać sobie więcej czasu na rozbudowanie pojemności swojej sieci.
Wygląda więc na to, że w niektórych rejonach świata Starlink stał się ofiarą własnego sukcesu. Nic też dziwnego, że Elon Musk tak naciska na kolejne starty rakiety Starship. To za jej sprawą na orbitę mają trafiać znacznie potężniejsze satelity Starlink v3, które zaoferują 10x większą przepustowość niż obecnie stosowane urządzenia wynoszone przez rakietę Falcon 9. Starlink v3 z powodzeniem powinien rozwiązać problemy z jakimi mierzy się firma na północy Stanów Zjednoczonych. Trudno jednak oczekiwać, aby pojawiły się na orbicie wcześniej niż w 2026 roku. Do tego czasu podwyższone opłaty mogą pojawiać się w kolejnych miejscach na świecie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu