Felietony

[CES 2015] Jak przyciągnąć człowieka na stoisko?

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

6

Czasem warto wyjść z tłumu i chwilę go poobserwować, stanąć z boku i przyjrzeć się targom z innej perspektywy niż elementu płynącego w rzece ludzi. Można się wtedy dowiedzieć np., jakie są kluczowe punkty skłaniające gości do przystanięcia przy konkretnym stoisku. Tym samym, można zrozumieć, jakie s...

Czasem warto wyjść z tłumu i chwilę go poobserwować, stanąć z boku i przyjrzeć się targom z innej perspektywy niż elementu płynącego w rzece ludzi. Można się wtedy dowiedzieć np., jakie są kluczowe punkty skłaniające gości do przystanięcia przy konkretnym stoisku. Tym samym, można zrozumieć, jakie sztuczki i chwyty stosują wystawcy, by zainteresować swoją ofertą.

CES to targi, w których udział bierze kilka tysięcy firm. Wiele z nich, prawdopodobnie wszystkie, pokazuje coś, co mają też inni producenci. Nie ma tu jednego wystawcy ze słuchawkami/telewizorami/smartfonami/samochodami/dronami/okularami rzeczywistości wirtualnej - z każdej działki jest ich przynajmniej kilku, nierzadko kilkudziesięciu (kilkuset?). Teraz wyobraźcie sobie, że płyniecie w tym potoku ludzi i widzicie piętnaste stoisko z pokrowcami na smartfon. Zatrzymacie się? Raczej nie - macie już po dziurki w nosie gadżetów tego typu. Oczywiście przy założeniu, że w ogóle Was interesowały.

Firmy próbują zatem jakoś wybić się na tle innych. Najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście ogromne stoisko, ale po pierwsze, to kosztuje majątek, po drugie, trzeba mieć na nim co pokazać, a po trzecie, sam rozmiar też nie załatwi sprawy w stu procentach. Pojawia się zatem motyw pokazów. Stoisko Parrota było oblegane, ponieważ co kilka minut urządzano show, w którym drony „tańczyły“. Trochę jak pływanie synchroniczne, ale w wykonaniu maszyn i w powietrzu. Sto osób patrzy, połowa nagrywa, 1/4 na koniec klaszcze. Za kilka minut kolejna tura odwiedzających.

Stałym i dobrze znanym chwytem są oczywiście ludzie z obsługi. Muszą być ładni i uśmiechnięci, zachęcać do wizyty. Tu pojawia się wątek "szczucia cycem", większość z Was zapewne wie, o czym mowa. Ten temat był podnoszony niejednokrotnie, w ubiegłych latach motyw był chyba częściej stosowany, ale po protestach i nieprzychylnych komentarzach niektóre firmy wycofały się z tego typu „magnesów“. Niektóre nie znaczy wszyscy. Nadal można zobaczyć panie (głównie panie) w krótkich spódnicach, z dużym dekoltem, ewentualnie w obcisłej sukience i na wysokich szpilkach. Zaczepiają, przyciągają uwagę, ściągają widzów. Muszę przyznać, że dość komicznie wyglądają owe "modelki" w towarzystwie przechadzających się obok chasydów. Zestawienie ich z czarnymi kapeluszami, długimi płaszczami oraz brodami to skrajność maksymalna.

Innym gatunkiem łapania na strój są przebieranki za zwierzę czy urządzenie. Wokół stoiska z kamerą Re od HTC biegała wielka kamerka, którą goniła ekipa telewizyjna - ludzie przystawali i zastanawiali się, co jest grane, robili zdjęcia oraz filmy. W jednym miejscu hasają ludzie-króliki, w innym człowiek przebrany za głośnik. Chyba. Na mnie największe wrażenie zrobił człowiek-tablet. Odwróciłem się, a za mną stała postać oklejona tabletami, jeden miał też na twarzy. Przyznam, że zawał był blisko.

Pokazy, "upiększacze", rozmiar stoiska - to ma znaczenie, ale istnieje broń o większej sile rażenia: prezenty. Rzuć hasło, że coś jest za darmo, że można dostać coś fajnego i zaraz pojawi się długa kolejka. Idziesz ścieżką i nagle znajdujesz się na końcu sznura ludzi, pytasz, co się dzieje i okazuje się, że to kolejka po jakieś "gifty". Te ostatnie to mogą być pendrive’y, folie na ekran, plecaczki, bidony. Stoją po nie ludzie z różnych krajów, w różnym wieku i o różnym statusie materialnym (wnioskuję na podstawie ubioru, ten może oczywiście wprowadzać w błąd). Nie wiem, czy warto stać godzinę w kolejce po słuchawki, nie wiem, czy obdarowany będzie z nich potem korzystał. Ale wystawca osiągnął swój cel.

No i najważniejsze, swoiste wunderwaffe: konkursy. Możesz przyciągnąć darmowymi kubkami, lecz większe pożądanie wzbudzi iPad albo tysiąc dolarów. Są zatem loterie, koła fortuny, konkursy w rzutki. Urny wypełniają się wizytówkami i losami, ludzie wracają na stoisko, by spojrzeć na tablicę wyników i dowiedzieć się, czy jadą do domu z nowym urządzeniem. Gdy robiłem zdjęcie darta, pani z obsługi już stała obok i pytała czy wpisać mnie na listę graczy.

Czy te chwyty (o niektórych pewnie zapomniałem i nie dorzuciłem do tekstu, teraz przypomina mi się kapela meksykańska) są właściwe tylko dla CES? Raczej nie. Czy jakoś szczególnie mi przeszkadzają? Absolutnie nie. Rozumiem wystawców, też starałbym się wyróżnić w tej masie stoisk. Dziwi mnie jednak, że ludzie są skłonni stać w kolejce po kubek. Najwyraźniej nie jest to tylko polski zwyczaj związany z otwarciami nowych galerii czy supermarketów...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

targiCES2015