Wielkimi krokami zbliżamy się do prezentacji smartfonów RIM współpracujących z platformą BlackBerry 10. Dla kanadyjskiego producenta jest to chyba ost...
Wielkimi krokami zbliżamy się do prezentacji smartfonów RIM współpracujących z platformą BlackBerry 10. Dla kanadyjskiego producenta jest to chyba ostatnia szansa na powrót do gry w sektorze urządzeń mobilnych (przynajmniej w takiej formie, w jakiej obecnie działają na rynku). Co się stanie, jeśli ten plan nie wypali i firma zostanie z niczym? CEO firmy nie wyklucza podziału legendarnej korporacji.
Projekt BlackBerry 10 to długa historia – ostateczny termin jego realizacji przekładano już kilkukrotnie, ale wszystko wskazuje na to, że niedługo poznamy efekty prac RIM. Nowy system zapowiada się całkiem ciekawie i w połączeniu z atrakcyjnym (zarówno pod względem parametrów, jak i designu) sprzętem może przyciągnąć uwagę rynku. Ewentualne pozytywne recenzje i pochwały mogą jednak nie wystarczyć do ponownego rozkręcenia tego biznesu. Kanadyjczycy będą zmuszeni powalczyć o klientów z niezwykle silną, bogatą i zdeterminowaną konkurencją, a to każe z rezerwą odnosić się do szans BB 10 na globalny sukces.
Zdaje sobie z tego sprawę sam CEO RIM – Thorsten Heins udzielił wywiadu Die Welt i wspomniał w nim o możliwej sprzedaży oddziału odpowiedzialnego za produkcję sprzętu BlackBerry. Kolejnym rozwiązaniem jest licencjonowanie swoich technologii innym firmom – Heins ewidentnie rozważa rożne scenariusze, ale nie powinno to nikogo dziwić – być może w perspektywie kilku najbliższych kwartałów przyjdzie mu podjąć radykalne działania w celu ratowania firmy.
Rozważania Heinsa nie przesądzają oczywiście o losach RIM. CEO przekonuje, że w najbliższym czasie kwestią kluczową będzie udany start BlackBerry 10. To od niego uzależnione zostaną kolejne decyzje. Niektórzy powiedzą, że w takiej sytuacji nie zmienia się praktycznie nic, ale z tą opinią nie można się zgodzić. Heins udowodnił, że trzeźwo patrzy na przyszłość korporacji i rozważa różne warianty. Wierzy (przynajmniej oficjalnie) w sukces BB 10, ale nie upiera się przy twierdzeniu, że historia nie może się potoczyć inaczej.
Heins mówi o konieczności przygotowania firmy na różne wydarzenia i takie podejście można uznać za rozsądne i dojrzale. Utwierdzanie wszystkich (w tym samego siebie) w przekonaniu, że możliwa jest tylko jedna opcja nie prowadzi do niczego dobrego i w dłuższej perspektywie bardziej szkodzi firmie niż jej pomaga. Przykład z Heinsa powinien wziąć m.in. Stephen Elop, który przekonuje, że Windows Phone jest jedyną szansą i drogą dla Nokii. Z punktu widzenia Microsoftu takie gwarancje są oczywiście korzystne, ale Elop nie jest już pracownikiem tej firmy – jego zadaniem jest szukanie najlepszego rozwiązania dla fińskiej legendy.
Nie twierdzę oczywiście, że Nokia powinna zrezygnować z systemu mobilnego amerykańskiego giganta, ponieważ ta współpraca może w końcu przynieść wymierne korzyści. Zawsze jednak powinien istnieć plan B. Jeśli takowy istnieje, to nie można go ukrywać. To nie wprowadza zamieszania, lecz daje pewność, że firma może korzystać z różnych wariantów i nie zawali się z dnia na dzień (przynajmniej w teorii). A spokój i zimna krew mogą być w tym przypadku na wagę złota.
Źródło zdjęcia: bgr.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu