Felietony

Atari bankrutuje - firma jest na deskach, ale to jeszcze nie nokaut

Kamil Ostrowski
Atari bankrutuje - firma jest na deskach, ale to jeszcze nie nokaut
Reklama

Firma Atari – jeden z weteranów branży gier wideo ogłosiło bankructwo. Taką informację podał na swojej stronie dziennik Los Angeles Times. Trzeba zauw...

Firma Atari – jeden z weteranów branży gier wideo ogłosiło bankructwo. Taką informację podał na swojej stronie dziennik Los Angeles Times. Trzeba zauważyć, że mówimy tutaj wyłącznie o amerykańskiej części Atari, a nie francuskim koncernie Atari SA.

Reklama

Do sądu upadłościowego w Nowym Jorku wpłynął wniosek o uznanie bankructwa. Zgodnie z amerykańskim prawem przedsiębiorstwo może zostać w najbliższym czasie kupione. Właśnie na to liczą włodarze Atari. Po części posunięcie to zostało wymuszone przez wygaśnięcie porozumienia kredytowego z londyńskim BlueBay Asset Management, a z drugiej strony włodarze amerykańskiego oddziału Atari mają nadzieję na uniezależnienie się od francuskiej spółki-matki – Atari S.A.

Pytanie tylko czy znajdą się chętni na legendarną w branży firmę. Marka jest bardzo rozpoznawalna, a sentyment nie do przecenienia, pytanie tylko – ile jeszcze potencjalnych konsumentów nie zorientowało się, że „stare, dobre Atari” nie jest „nowym, zagubionym Atari”. Owszem, spółka przynosiła niewielkie dochody w ciągu ostatnich dwóch lat, ale głównie dzięki wydaniu kilku reedycji starych hitów i licencjonowaniu znaków towarowych.

Firma chce skupić się na tworzeniu gier na smartfony i inne urządzenia mobilne. Nic dziwnego, skoro w Stanach Zjednoczonych już tylko 40 osób pracuje w Atari. Ile można wydawać kolejne kompilacje starych hitów i reedycje na wszystkie możliwe platformy? Pong i Asteroids były super i  chociaż znajdzie się głośna, sentymentalna grupa, która będzie twierdzić, że chciała by pograć w klasyczne tytuły nawet na kalkulatorach, to tego typu akcje mogą co najwyżej podtrzymać życie, a nie reanimować Atari.

Sytuacja wydaje się ciężka, chociaż niewykluczone, że okaże się być zbawienna dla amerykańskiej części Atari, które według niektórych jest ciągnięte na dno przez Francuzów.

Nie lubię patrzeć jak firmy związane z rynkiem gier cierpią w konwulsjach. Oczywiście rozumiem, że jest to naturalna część rynku – trzeba chwytać się każdej deski ratunku. Marki, znaki towarowe, cała wartość intelektualna – nic z tego nie zginie, bo na tego typu rzeczy zawsze znajdzie się kupiec. Pytanie tylko, ile Atari może jeszcze sprzedać, ile razy może się podzielić, restrukturyzować, zmieniać szefostwo i strategię?

Chociaż nie jestem z pokolenia, które darzy Atari wielkim sentymentem, to  chyba potrafię sobie wyobrazić, co czują ludzie, którzy na konsolach i grach tej firmy się wychowywali. Nie zazdroszę Wam.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama