Felietony

Nie potrafiłbym być takim .... jak CEO Revolut

Grzegorz Marczak

Rocznik 74. Pasjonat nowych technologii, kibic wsz...

124

Dojrzałość u człowieka to czas refleksji, rozumienia swoich ograniczeń, wad i zalet. Często zastanawiam się czy jestem efektywnym managerem prowadzącym firmę, czy nie ma we mnie za dużo empatii, czy nie za mało wymagam. Kiedy jednak czytam jak wyrachowanym i nieludzkim pasożytem trzeba być, aby prowadzić takiego unikorona jak Revolut, to wolę te swoje empatyczne podejście do biznesu i do ludzi.

Rzadko kiedy używam tak mocnych określeń w stosunku do innych, ale po artykule Wired o sposobie zarządzania ludźmi w Revolut, aż się we mnie zagotowało. Revolut znacie wszyscy prawda? Usługa konkurująca z bankami, świetne możliwości, niskie opłaty. Cud i miód, pokazujący jak mało elastyczne i przyszłościowe są dzisiejsze systemy bankowe.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby ktoś nagle nie chlasnął mnie brudną szmatą w twarz. A zrobił to nie kto inny jak CEO Revolut Nikolay Stornowsky. Okazuje się bowiem, że to człowiek, który bez skrupułów obchodzi się ze swoimi pracownikami. Nie dowozisz ustalonych wyników? Natychmiast po rozmowie podsumowującej wylatujesz z pracy. Nie dowozisz KPI - czemu nie pracujesz w weekend? Przecież KPI jest najważniejsze - a jeśli go nie dowieziesz, to zgadnij co? Wylatujesz z pracy.

Tłumaczenia nikogo nie obchodzą, zresztą nie ma na nie w firmie miejsca. Na cotygodniowych podsumowaniach, jeśli ktoś się zaczyna tłumaczyć, to mu się przerywa. Pracownik ma dowozić i już. Nie jest ważne czy ma problemy zdrowotne czy też ciężka sytuację rodzinną. CEO firmy pisze do pracowników wprost - twoja efektywność jest poniżej oczekiwanej - już cię nie ma i nie ma żadnych negocjacji.

Można powiedzieć, że to jest charakterystyka zarządzania każdą dużą firmą (ale to jest nieprawda) W końcu jak pracownik się nie sprawdza to się go zwalnia. Z tym, że Stornowsky zrobił z tego kulturę firmy. Jest na tyle bezczelny, że jasno pisze o tych zasadach swoim pracownikom na firmowym Slacku. Bez żadnej żenady wypomina niezrealizowane cele i jest zaskoczony, że ci, którzy tego nie robią, nie pracują jeszcze w weekendy!

I o ile zarządzanie przez cele jest naturalne, o tyle tego typu kultura “getting shit done” i ciągłego konfliktu, stresu i zwolnień w dłuższej perspektywie nie prowadzi do niczego dobrego. Kadra zarządzająca to towar naprawdę deficytowy i jeśli Revolut buduje kulturę braku zaufania i niepewności, to wkrótce może trafić na poważniejsze problemy niż nie realizowane KPI. Zresztą artykuł w Wired pokazuje jak często zmieniają się tak zwani Country managerowie, jak często zmieniają się dyrektorzy odpowiedzialni za HR itp. Wiem, że to frazes, ale naprawdę uważam, że ludzie są najważniejsi w każdym biznesie, dopiero potem są cele i produkty.

Jeszcze bardziej żenujące są jednak rekrutacje do Revolut. Chcesz pracować w tak znamienitym i znanym unicornie? To na początek za darmo sprowadź w ramach testu 200 klientów, co z tego że kandydujesz na stanowisko, którego głównym celem nie jest pozyskiwanie klientów. Wykaż się! A jak już się tak wykaże 350 osób aplikujących na daną pozycję, to może okazać się, że sam proces rekrutacji generuje fajne profity dla firmy. A jak się zrobi dużo rekrutacji w tym samym czasie?

Zapewne pojawią się głosy, że takie sytuacje zdarzają się i będą się zdarzać i nie ma czym się oburzać. Moim zdaniem jednak jest - Revolut to nie jest mały sklepi gdzie kierownik rzuca k..mi na lewo i prawo. To organizacja zatrudniająca 750 osób, która w wyrachowany sposób zarządza swoimi "zasobami".

Pracowałem przez kilkanaście lat w korporacji - gdzie co roku mnie oceniano i wiadomo, że jeśli ocena nie wypadnie pozytywnie, to mogę mieć kłopoty. Nie była to jednak nigdy ocena bez kontekstu, bez chęci zrozumienia powodów słabszych wyników. Był zawsze jakiś plan na poprawę, były jakieś kroki zmierzające do tego, aby pracownik pracował bardziej efektywnie. Było po prostu ludzkie podejście, ale były też cele i KPI. Nie ma się co oszukiwać, że duża korporacja będzie się troszczyć bardziej o pracowników niż o swoje zyski i przychody. Główną częścią tak popularnej frazy w zarządzaniu jak “leadership” jest przynoszenie firmie korzyści. Można to jednak robić poprzez dbanie i szkolenie pracowników, dobrą i docenianą kulturę pracy, ale można też ich traktować jak niewolników i zwalniać szukając ciągle lepszej efektywności.

Duże i dobre firmy zawsze wybiorą ten pierwszy wariant.

Polecam przeczytać źródłowy artykuł o pracy w Revolut

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu