Ministerstwo Cyfryzacji odpowiada na tekst artykułu zamieszczonego w Dzienniku Gazeta Prawna. Chodzi o to, że zdaniem dziennikarzy DGP rząd chce blokować treści w internecie. Czy jest się czego bać?
Cenzura w internecie coraz bliżej? Rząd tłumaczy się z wprowadzanych zmian
O tym, że w sieci pełno jest nielegalnych treści, nie trzeba specjalnie przekonywać. Google, X, Meta, Apple walczą o bezpieczny internet, jednak jest to walka z wiatrakami. Blokowanie stron, moderowanie serwisów, możliwość wysyłania własnych zgłoszeń -- narzędzi jest wiele, jednak realizacja tego zadania nie jest łatwa. W dzisiejszym artykule opublikowanym w Dzienniku Gazeta Prawna pojawiły się informacje, z których wynika, że rząd chce blokować treści i to bez decyzji sądu, co może prowadzić do ograniczania wolności słowa. Do tekstu odniosło się właśnie Ministerstwo Cyfryzacji, które stara się chłodzić nastroje i tłumaczyć ze zmian wynikających z obowiązku dostosowania prawa do zapisów Aktu o usługach cyfrowych (DSA), który w Unii Europejskiej obowiązuje od lutego zeszłego roku. O samym akcie pisaliśmy wielokrotnie – głównie w kontekście wielkich platform internetowych działających na rynku europejskim. Coś, co miało być rewolucją gwarantującą bezpieczeństwo i równe traktowanie i miało uzdrowić rynek, dla innych jest czymś zupełnie innym.
Polecamy na Geekweek: TikTok sprawia, że stajemy się głupsi? Naukowcy mają dowody
Akt o rynkach cyfrowych, Akt o usługach cyfrowych, strażnicy dostępu. Unia Europejska zaserwowała największym graczom na rynku cyfrowym prawdziwą rewolucję. Wszystko w ramach walki z monopolem i dla dobra równej konkurencji. Choć w założeniach plan ten wydawał się dobry, bo w końcu to użytkownicy końcowi mieli dostrzec pozytywne zmiany, teraz okazuje się, że tak do końca nie jest. A przynajmniej tak nas przekonywało Google, które już rok temu mówiło wprost, że nowe przepisy uderzają w mniejszych graczy z dużo mocniejszą siłą.
Rząd tłumaczy się ze zmian. Będzie cenzura czy nie?
Ministerstwo Cyfryzacji zwraca uwagę, że nielegalne treści publikowane obecnie w internecie są oceniane jedynie przez platformy, na których się znajdują, co rodzi potrzebę zmian w prawie. Nowe regulacje mają umożliwić składanie wniosków o usunięcie takich treści w ramach procedury administracyjnej, co ma na celu ochronę obywateli oraz szybsze i skuteczne działanie. Urząd Komunikacji Elektronicznej ma być tym podmiotem, który będzie wydawał nakazy blokowania treści bez konieczności sądowego zatwierdzenia. UKE, jako niezależny organ administracji rządowej, ma za zadanie koordynować realizację przepisów unijnego Aktu o Usługach Cyfrowych (DSA), co zostało formalnie ustalone w lutym 2024 roku.
Celem nowych przepisów jest efektywne blokowanie dostępu do nielegalnych treści oraz dostosowanie polskiego prawa do współczesnych form komunikacji internetowej. DGP zwraca też uwagę na ekspresowy czas podejmowania decyzji przez UKE, gdzie termin może wynosić od 2 do 21 dni. To zdaniem rządzących dobry krok. W dynamicznie rozwijającej się sieci może być nawet uznany za zbyt długi okres. Istotne jest również to, że decyzje UKE będą mogły być zaskarżane do sądu administracyjnego, co obala twierdzenia o braku jakiejkolwiek kontroli sądowej nad tymi decyzjami.
W odniesieniu do zarzutów o brak konsultacji społecznych, Ministerstwo Cyfryzacji podkreśla, że projekt ustawy był konsultowany kilkukrotnie, a uwagi zgłoszone przez zainteresowane strony doprowadziły do stwierdzenia potrzeby uregulowania procedur związanych z blokowaniem nielegalnych treści. Bez odpowiednich przepisów ochrona prawna obywateli byłaby słabsza niż w innych krajach UE, co mogłoby uniemożliwić skuteczne działanie polskich organów w zakresie reagowania na nielegalne treści. Wprowadzenie tych regulacji ma na celu nie tylko ochronę obywateli, ale także zapewnienie równowagi między wolnością słowa a bezpieczeństwem w sieci.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu