Netflix

Castlevania na Netflix - recenzja. Tak powinno się robić adaptacje gier

Paweł Winiarski
Castlevania na Netflix - recenzja. Tak powinno się robić adaptacje gier
5

Jest wiele serii gier popularniejszych niż Castlevania, dlatego trochę nie rozumiem, dlaczego w serwisie Netflix pojawiła się właśnie opowieść o rodzie Belmontów. Ale nie żałuję, bo po zaliczeniu pierwszego sezonu chcę więcej. To jedno z lepszych anime w serwisie.

Anime jest ważną częścią serwisu Netflix i jeśli lubicie japońską animację, na pewno znajdziecie coś dla siebie. Do katalogu animowanych filmów dołączyła właśnie Castlevania, opowieść bazująca na popularnej (choć ostatnio nieco zapomnianej) serii gier.

Trevor Belmont

Ród Belmontów od wieków zajmował się tępieniem wampirów i innej maści potworów. Kościół stwierdził jednak, że pomagająca ludzkości rodzina zawarła pakt z demonami i postanowił zastosować na nich ekskomunikę. Trevor Belmont to ostatni przedstawiciel rodu - młody, wyszkolony, silny i waleczny, choć jednocześnie zgorzkniały i zapijaczony. Postać przedstawiono w sposób ciekawy, podobnie jak przedstawicieli wspomnianego kościoła. A temu dostaje się w animowanej Castlevanii dość mocno, autorzy nawet nie zastanawiali się czy cokolwiek wygładzać. Kler przestawiony jest tu w bardzo negatywnym świetle, jako organizacja otępiająca ludzi i realizująca swoje własne interesy kosztem społeczeństwa. No i to oni są powodem, przez który ludność Wołoszczyzny dziesiątkowana jest przez armię potworów, na których czele stoi sam Drakula.

Animowana Castlevania to serial dla dorosłych. Z jednej strony porusza ciekawe i ciężkie tematy wspomnianego kościoła, z drugiej sporo tu flaków, krwi, rozrywania ciał, w tym również tych dziecięcych. Jeśli więc w ogóle zastanawiacie się czy pokazać ten materiał dzieciakom - nie, nie ryzykujcie. Ale to nie minus, zachowanie odpowiedniego klimatu musiało nieść za sobą ograniczenia wiekowe odbiorców. 16+, to widnieje na Netfliksie i bym się tego oznaczenia trzymał. A klimat jest ciężki, czuć tu beznadziejną sytuację bohaterów, walkę o każdy kolejny dzień i zaszczucie, jakim Drakula okrył okolicę. Jednocześnie widz jest w stanie zrozumieć, dlaczego potężny wampir posunął się do takich czynów.

Dlaczego tak krótko?

Castlevania to 4 odcinki po 25 minut. Traktowałbym pierwszy sezon jako pilota sprawdzającego, czy widzowie są zainteresowani dalszą częścią historii. Mam nadzieję, że będą, bo nie mogę się doczekać kolejnych części. Z jednej strony czwarty odcinek zamyka pewien etap historii, z drugiej serial rozkręca się przez dwa odcinki, co może niektórych widzów odrzucić. I to w zasadzie największy minus serialu. A skoro już wymieniam wady, to trzeba pamiętać, że Castlevania nie jest animacją idealną i chociażby pod względem technicznym poprawiłbym tu kilka rzeczy. Właśnie animację, bo w niektórych scenach walki mocno brakuje klatek - nie wiem czy taki był zamysł, czy po prostu komuś nie chciało się doanimować ruchów. Cieszę się natomiast, że czuć tu raczej klasykę, a nie strzelanie komputerowymi efektami z każdej możliwej strony. Przyjemnie się na Castlevanię patrzy, niektóre kadry aż chciałoby się wrzucić na tapetę w komputerze.

Czy warto?

To dobrze poprowadzony, ładnie narysowany, ciekawy serial - przeznaczony przede wszystkim dla fanów serii gier, ale jednocześnie z niskim progiem wejścia. Zaciekawi nowego widza, a może i zachęci do sięgnięcia po gry? Tylko czy Konami będzie w stanie wykorzystać tę szansę? Tak czy inaczej chcę już obejrzeć kolejne odcinki, bowiem dalsza część historii zapowiada się świetnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu