Mobile

Były szef Apple wkracza na rynek smartfonów. Ma być tanio, dobrze i oryginalnie

Maciej Sikorski
Były szef Apple wkracza na rynek smartfonów. Ma być tanio, dobrze i oryginalnie
Reklama

Na rynku smartfonów spory tłok, ale nie zniechęca to kolejnych firm do spróbowania swoich sił w tym biznesie. I nie są to jedynie manufaktury z Azji -...

Na rynku smartfonów spory tłok, ale nie zniechęca to kolejnych firm do spróbowania swoich sił w tym biznesie. I nie są to jedynie manufaktury z Azji - do tego sektora wkraczają też np. gracze z Europy. A przykładem z USA jest Obi Worldphone - firma, za którą stoi m.in. były szef Apple John Sculley. Chce dać klientom to, czego nie otrzymają od producenta z Cupertino. Plany są ambitne, przekonamy się, ile z tego da się zrealizować.

Reklama

W ubiegłym roku w branży mobilnej pojawiła się ponoć firma Obi Mobiles. Przyznam, że nie przypominam sobie tego faktu, ale podobno nie za bardzo jest co wspominać - próbowali zrobić biznes w Indiach, lecz nie zarobili tam kokosów. Prawdopodobnie nie zarobili w ogóle. Plan był dość prosty: zamówić smartfony w Chinach i sprzedać je w Indiach. Wysiłku w tym niewiele, ale i szanse na powodzenie marne. Zwłaszcza gdy jest się totalnie nieznaną marką. Niepowodzenie nie zniechęciło byłego CEO Apple (w historii korporacji to on uznawany jest za tego złego: Jobs ściągnął go z Pepsi, a ten pozbył się Jobsa), postanowił zmienić strategię, dobrać ludzi i spróbować jeszcze raz.


Wśród dobranych ludzi znalazł się inny pracownik Apple, Robert Brunner, który obecnie związany jest z firmą Ammunition. Ta ostatnia miała się zająć zaprojektowaniem nowych smartfonów. Całkowicie nowych - postanowiono podejść do tematu od fundamentów i bardziej przyłożyć się do biznesu. Obi Mobiles przemianowano na Obi Worldphone i dorzucono hasła w stylu "działamy bez kompromisów". Nowa marka ma oferować to, czego na rynku podobno brakuje: sprzęt powinien być tani, ale solidny, atrakcyjny wizualnie (przy tym oryginalny) i wydajny. Cena w granicach 200 dolarów ma mu zapewnić powodzenie w Azji, Afryce oraz na Bliskim Wschodzie.


Producent nie chce przesadzać z liczbą wypuszczanych modeli - w ciągu roku ma być ich niewiele, to pozwoli skupić się na jakości. Sprzęt ma współpracować z Androidem, trwają prace nad autorską nakładką Lifespeed. Podobno na razie nie ma ona wiele do zaoferowania, ale wszystko jest kwestią czasu. Jeśli firmie uda się utrzymać na rynku, to pewnie zapowiedź zostanie zrealizowana. A plany są ambitne - już w roku 2017 sprzedaż ma być liczona w milionach sztuk. Gdyby firmie udało się zakorzenić np. na rynku afrykańskim, to są na to szanse, ale graczy z podobnymi ambicjami jest sporo.

Co można powiedzieć o pierwszych smartfonach? Specyfikacje i najważniejsze cechy urządzeń SF1 oraz SJ1.5 omówiono na stronie producenta, więc nie będę wszystkiego powtarzał. Oba mają posiadać 5-calowe ekrany (pierwszy w rozdzielczości Full HD, drugi HD) oraz baterie o pojemności 3000 mAh, pierwszy otrzymał procesor Qualcomm Snapdragon 615, aparaty 13 Mpix (Sony) i 5 Mpix, 2 GB RAM i 16 GB ROM, moduł LTE. Cena? 199 dolarów, za wersję z 3 GB RAM i 32 GB ROM 249 dolarów. Drugi model to już czterordzeniowy procesor MediaTek, moduł 3G, 1 GB RAM, 16 GB ROM, aparaty 8 i 5 Mpix, obsługa dwóch kart SIM. W tym przypadku cena schodzi do 129 dolarów.


Reklama

Czy to może się udać? Firma przekonuje, że małym graczom łatwiej jest się wybić, niż dużym utrzymać, a przykład Xiaomi pokazuje, że w tym biznesie można jeszcze namieszać. Zgoda. Sęk w tym, że wspomniane Xiaomi i jeszcze kilku innych producentów mają ofertę podobną do Obi - u nich też ma być tanio, dobrze i wydajnie. Nie jest tak, że na rynku istnieje jakaś poważna luka, którą trzeba uzupełnić. Mówienie o tym, że chce się dać klientom to, czego nie daje Apple może i nieźle brzmi (wiele osób się z tym oczywiście nie zgodzi), lecz na rynku szybko przybywa dobrego sprzętu za 200 dolarów, a jego dostępność rośnie. Krzyżyka stawiał jednak nie będę - niech walczą.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama