Wszyscy już wiemy, że zapowiedziano nadejście nowego Thermomixa i to już za niecałe dwa miesiące. Jednak to, czego nie wszyscy doznali, ani nie ujrzeli, to jak wyglądała premiera za zamkniętymi drzwiami. Cóż, byłem tam i to w pierwszym rzędzie.

Obecnie krąży po sieci filmik przedstawiający tłumy pracowników wiwatujących na odsłonę nowego Thermomixa. TM7 został pokazany w iście stadionowej atmosferze, co widać na popularnym materiale. Sęk w tym, że ten krótki klip w ogóle nie oddaje potężnej skali tego wydarzenia.
To była pierwsza myśl. Apple ma się czego uczyć
Często się mówi o konferencjach Apple z perspektywy, jakby to był jakiś kult oraz jakie są one ogromne. To, co zobaczyłem na pokazie Thermomixa, przyćmiło cokolwiek, co do tej pory widziałem. Nawet w czasach świetności E3, nie było z takim hukiem. Popularne wideo pokazuje już zakończenie, które odbyło się przy muzyce Eltona Johna. Nie uchwyciło ono całej atmosfery, która tam panowała, a była ona stworzona przez około 2500 pracowników Thermomixa oraz... Orkiestrę symfoniczną.
Widownia dosłownie brzmiała jak trybuny meczu. Były wiwaty, skandowanie państw, z których przyjechała reprezentacja — zaproszeni byli pracownicy z całego świata, od Meksyku po Chiny — i oczywiście śpiewy. Kolejni członkowie zarządu firmy i kluczowe osoby odpowiedzialne za stworzenie TM7 wychodziły na scenę jak gwiazdy rocka. Osobiście nigdy nie byłem przy tak ogromnej scenie, z tak wielką wizualizacją. Wszystko było wow na miarę nowego urządzenia.
Nie dziwię się też reakcjom w internecie. Sam siedziałem osłupiały i nie wiedziałem, czy bardziej jestem pod wrażeniem, w szoku, czy na innej planecie. To wydarzenie wywoływało uczucie jakby na tę trochę ponad godzinę, stało się centrum wszechświata. Prasa wchodziła bokiem, więc nie byliśmy przygotowani na to co nas czeka. Słyszeliśmy, że ma być mnóstwo gości, lecz prowadzono pustymi korytarzami centrum, w którym odbywało się wydarzenie. I wtem zaczęła grać orkiestra i ogromna kurtyna została spuszczona z sufitu, ukazując tysiące osób. Nic jednak nie mogło przygotować na ujawnienie urządzenia.
Pracownicy o niczym nie wiedzieli
Wyjechały 4 czarne sześciany, które się ustawiły w dokładnie wskazanych reflektorami punktach. W rytmie bardzo podniosłej, aż należy powiedzieć epickiej, muzyki, ukazały się nowe TM7. Tłum oszalał, a wiwaty były naprawdę głośne. Trudno jest podrobić taką atmosferę. Co ciekawe, nie była ona jakoś pompowana przez organizatorów. Wszystko się działo z woli uczestników. Bowiem nie wiedzieli, że to się w ogóle wydarzy. Pracownicy byli przekonani, że jak co roku przyjeżdżają na firmowy zjazd, lecz tym razem szczególny, bo po rekordowym 2024 roku.
W ten oto sposób firma z Europy pokazała, że i na tym kontynencie istnieją kultowe produkty. Może nie są tak rozpowszechnione jak smartfony, lecz mają wiernych fanów, którzy od dekad wspierają markę. Szkoda tylko, że ostatecznie ten Elton John też tam nie był na żywo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu