Mobile

Brak dostępu do znikających jak kamfora aplikacji z AppStore’a. Będzie awantura?

Kamil Świtalski
Brak dostępu do znikających jak kamfora aplikacji z AppStore’a. Będzie awantura?
Reklama

AppStore to miejsce magiczne — można w nim znaleźć setki znakomitych gier i aplikacji. Co rusz do ich grona dołączają kolejne, w samym 2014 roku wedłu...

AppStore to miejsce magiczne — można w nim znaleźć setki znakomitych gier i aplikacji. Co rusz do ich grona dołączają kolejne, w samym 2014 roku według TouchArcade zadebiutowało 138 546 gier. Świat jednak pędzi na przód, nowe wersje systemu mobilnego Apple oznaczają konieczność wprowadzenia mniejszych lub większych poprawek dla dostępnych tam już produkcji. I okazuje się, że nie wszystkim się to kalkuluje. Co gorsza, ci którzy wydali nierzadko nawet kilkadziesiąt euro na produkt zostają z niczym, bo produkt znika — i nie można go pobrać nawet na urządzenia korzystające ze wspierających aplikacje systemów.

Reklama

Temat „trwałości” cyfrowej dystrybucji nie jest nowy. Od lat jego przeciwnicy mówią, ze wolą płacić za fizyczny nośnik, a nie licencję i dostęp do serwera — nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy twórcy zakręcą kurek i zostaną z niczym. I choć jestem fanem tych współczesnych rozwiązań (szybciej, biorąc pod uwagę że najczęściej kupuję w promocjach — taniej, a i nie zajmują miejsca na półce), zawsze gdzieś z tyłu głowy mam, że faktycznie nie wiadomo jak długo będę mógł się danym produktem nacieszyć. I choć w wydaniu konsolowym nawet gdy wydawca traci licencję mamy dostęp do gry z poziomu historii zakupów, w AppStorze dzieją się dziwne rzeczy i takiej możliwości już teraz nie mamy.

O tym że SEGA swego czasu zapowiedziała porządek w swoim katalogu pisałem na AntyApps. Wspominałem też wówczas o sprawie hitu Square Enix: The World Ends With You. Gry znakomitej, która kosztuje w wersji mobilnej około pięćdziesięciu złotych i przestała działać wraz z aktualizacją iOS do jego ósmej odsłony. Zawiedzeni fani podnieśli głos i — mimo że początkowo wydawca nie planował pracować nad kompatybilnością, w końcu się ugiął. To jednak nic z porównaniem do czystek które odbywają się obecnie, bowiem z AppStore’a znikają naprawdę duże (i nierzadko też drogie) produkcje, których twórcy i wydawcy nie mają ochoty pracować nad kompatybilnością z iOS 9. Po prostu. Co więcej — oznacza to również, że jeśli nie macie kopii zapasowej w iTunes, stale tracicie dostęp do zakupionych tytułów, bowiem znikają one również z zakładki z pobranymi programami. Po prostu. W takiej sytuacji znalazły się rzeczy z katalogów chociażby Telltale Games (m.in. Sam and Max, The Wolf Among Us, The Walking Dead), Disneya (m.in. The Secret of Monkey Island w obu odsłonach, Tiny Death Star), Electronic Arts (m.in. Mass Effect: Infiltrator, Real Racing), Konami (m.in. Silent Hill: The Escape, Bomberman Touch), SEGI (m.in. Jet Set Radio, Crazy Taxi), Capcomu (Ghost Trick) czy 2K Games (BioShock) — nad ich pełną listą pracuje PocketGamer. Wśród wymienionych tytułów nie ma przypadkowych, losowych „klikaczy” — to naprawdę duże marki, nierzadko porty; znane i rozpoznawalne produkcje. Jako że o sprawie robi się głośno, nabywcy tracą „swoje” produkty, niektórzy już teraz zapowiadają powrót. Ale to jeszcze nie wszystko.

Jedną rzeczą jest fakt, że gra nie działa na nowej wersji systemu. Brak wsparcia ze strony wydawcy może budzić niesmak, ale ma do tego pełne prawo. Czym innym jest zupełnie wycofanie gry, a przy tym zmuszanie twórców do korzystania z dziwnych sztuczek, by ich fani nie byli rozczarowani. O sprawie, na podstawie trzeciej odsłony Tweetbota którą chcieli wycofać ze sklepu TapBots w związku z premierą TweetBot 4, napisał iDownloadBlog. W skrócie: by nabywcy mogli wciąż cieszyć się programem, musi on wciąż gdzieś "wisieć' w sklepie. Twórcy wykorzystują ograniczenia regionalne w ten sposób, pozwalając na zakup go wyłącznie w Burkina Faso. Dzięki takim krokom tytuł nie znika z list nabywców także w innych krajach. Nie bardzo jednak rozumiem dlaczego Apple zmusza wydawców do takiej gimnastyki?

Takie praktyki budzą we mnie ogromny niesmak. Tym bardziej, że poszkodowani nie otrzymują zwrotu pieniędzy, za znikające tytuły. Zostają dosłownie z niczym. I choć sam wolałbym po prostu wciąż móc cieszyć się przygodami Guybrusha Threepwooda na ekranie iPhone'a oraz iPada, to nie przeczę, że oddanie mi należności (choćby na konto iTunes) byłoby już krokiem do zaakceptowania. Milczenie i kolejne ciche usuwanie tytułów zaś absolutnie nie jest. Obecnie rozwiązanie jest tylko jedno: trzymać kopię zakupionych tytułów w iTunes. I muszę przyznać, że patrząc na to z perspektywy ciągle forsowanej przez Apple intuicyjności, to naprawdę jest amazing. Czy w związku ze sprawą znikających gier i aplikacji wybuchnie jakaś większa awantura przez którą Apple (i, mam nadzieję również wydawcy) będą musieli się ugiąć? Mam nadzieję.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama