Internet rzeczy, w którym wszystko jest podłączone do sieci. Brzmi dumnie, brzmi przerażająco, a — przynajmniej jeszcze na ten moment — brzmi głupio. Bo nie wyobrażam sobie, aby wszystko bazowało na sieci w realiach, w których aktualizacji nie dostają roczne urządzenia.
Nie stać mnie na nową lodówkę co pół roku, dlatego nie interesuje mnie internet rzeczy
Mimo całej mej sympatii do współczesnych technologii, cały czas patrzę na nią niezwykle krytycznie. Kilka lat temu mignął mi wpis, którego autor mówił że ma przerąbane. Zabrakło mu bowiem gniazdka do ładowania komputera, gdyż ładował się jego papieros i książka. Dzisiaj natomiast przeglądając Twittera trafiłem na ćwierknięcie, którego autor dziwił się, że musi aktualizować nowoczesną hulajnogę. No wiadomo, cena fajnego gadżetu. Ale przypomniałem sobie jak to wczoraj próbowałem skorzystać z telewizora i posunąłem się o dwa kliknięcia za daleko — przypadkiem aktywując update systemu. Wszyscy użytkownicy Android TV wiedzą co to znaczy — minimum pół godziny wyjęte z życiorysu. Moja wściekłość nie znała granic, tym bardziej, że był to mój ulubiony typ aktualizacji -- bug fixes. I, tak swoją drogą, to po raz kolejny nie udało się naprawić błędów, które wprowadzono przy ostatniej wersji systemu. Magia XXI wieku.
Telewizor? Niechętnie. Ale za resztę kompletnie podziękuję
Przystawki do telewizora dodające mu nowych funkcji pokroju Chromecast czy Nvidia Shield TV czy Xiaomi Mi - TV -- jak najbardziej, poproszę! Opcjonalne urządzenia, które można wymienić kiedy najdzie nas na to ochota. Niestety, z systemem wbudowanym w telewizor nie jest już tak łatwo. A co roku pojawia się nowa linia, stare idą w odstawkę i regularnie zdarza się, że producent o nich zapomina. I tak oto telewizor z 2015 nie posiada dostępu do aplikacji Playera. I to nie tak, że nie ma jej od początku, nic z tych rzeczy — zniknęła przy jednej z aktualizacji. I model sprzed półtora roku musiał się z nią pożegnać, ale nowsze jak najbardziej wciąż mogą się cieszyć jej dobrodziejstwem. Bo tak. Ale kwestia rodzimych VOD na Androidzie to w skomplikowana sprawa — o czym pisał ostatnio Konrad. Ale kiedy zawiesi się telewizor... no to trudno. To dla większości po prostu rozrywka.
Gorzej, kiedy zawiesiłaby się pralka. Albo lodówka. Powódź w łazience? Lodówka która w środku upałów przestaje działać, a my jesteśmy przez najbliższych kilka dni na wakacjach? I nawet jeżeli nie zawiesi się ot tak, sama z siebie, to przecież zawsze dochodzi jeszcze ryzyko związane z atakiem hakerów. A już teraz wszyscy powinni mieć na uwadze sprawę sprzed kilkunastu miesięcy, kiedy to jeden z modeli lodówki z wyższej półki nie otrzymał aktualizacji aplikacji, przez co wbudowany weń kalendarz Google stał się bezużyteczny. Głupie? Tak. Niebezpieczne? Jak najbardziej.
Czasy może i się zmieniają, ale...
Ludzie starej daty, wiecie, ci którzy ciągle powtarzają jak to kiedyś było lepiej, lubią wspominać trwałość urządzeń, które były niemal niezniszczalne. Pralki które przez kilkadziesiąt lat wywabiały plamy, lodówki które obsłużyły setki rodzinnych imprez itd. Dzisiejsze urządzenia naszpikowane są nowoczesną technologią, to zupełnie inna generacja. I chyba wszyscy wiemy, że nie leży to specjalnie w interesie producentów, abyśmy z jednego urządzenia korzystali kilkadziesiąt lat. No ale jedną rzeczą jest awaryjność, a inną zaniedbywanie ich i w ten sposób wymuszanie zakupu nowszego modelu. I na ten moment nie stać mnie na nową lodówkę czy pralkę co kilkanaście miesięcy. I mam nadzieję, że kiedy będę przymierzał się do wymiany telewizora, to będą na rynku jakieś konkretne propozycje, w których nie będę musiał się bać o kwestię oprogramowania. Taki ze mnie oldskulowiec. Nooo, ewentualnie że do tego czasu twórcy bardziej zaczną dbać o to, co już wypuścili na rynek.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu