Jakby się nad tym zastanowić, życie na Ziemi jest jak siedzenie na tykającej bombie, która prędzej czy później wybuchnie. Jednak mechanizm naszej bomby zegarowej jest ustawiony w taki sposób, że aktualnie nikt nie musi się martwić odległym wybuchem… Wiadomo, jeśli coś jest bardzo oddalone w czasie, wtedy o tym nie myślimy.
Słońce daje i odbiera
Słońce to gwiazda, dzięki której możemy się cieszyć istnieniem życia na Ziemi. To świetnie, że zamiast być zamarzniętą skałą, jesteśmy… skałą, która cieszy się dodatnimi temperaturami, jednak nie na tyle dużymi, żeby uniemożliwić istnienie wody w stanie ciekłym. Tyle tylko, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Od początku swego istnienia, Słońce przechodzi naturalną ewolucję, w wyniku której staje się coraz jaśniejsze. W pewnym momencie, doprowadzi to do katastrofy w postaci takiego wzrostu temperatur na Ziemi, że… oceany po prostu wyparują.
Wszyscy słyszeliśmy o końcowym etapie ewolucji naszej gwiazdy, która za około 5 miliardów lat zacznie się zamieniać w czerwonego olbrzyma, a więc wielokrotnie zwiększy swoją objętość i dosłownie pochłonie naszą planetę. Brzmi strasznie, ale… kiedy to będzie. Inna sprawa, że prawdopodobnie nie będzie nam dane tego doczekać, jeśli się stąd nie ruszymy, ponieważ wystarczy wzrost jasności Słońca o 10%, żeby oceany na powierzchni Ziemi wyparowały. Dodatkowa para wodna w atmosferze zacznie działać jak gaz cieplarniany i upodobni trzecią planetę od Słońca do Wenus.
Dzięki temu możemy spokojnie skrócić tykanie zegara naszej bomby z ok. 5 mld do zaledwie 1 mld lat (po takim czasie jasność najbliższej gwiazdy wzrośnie o wspomniane 10%, mniej więcej). Gdyby ktoś doszedł do wniosku, że to wciąż za dużo, żeby się tym przejmować, to ma sporo racji. Tylko że potencjalnych problemów istnieje znacznie więcej, a to tylko przykład…
Za dużo ludzi, za mało zasobów
Jak to będzie z tym przeludnieniem? Ludzi przybywa, powierzchni pod uprawy roślin i hodowlę zwierząt ubywa. Woda też nie jest łatwo dostępna w każdym możliwym miejscu. Prawdopodobnie jeszcze przed rokiem 2100 populacja przekroczy 10 mld ludzi i dobije do kilkunastu mld (prognozy ONZ). Może później wszystko się ustabilizuje, a może nie? Jakość naszego życia się pogorszy, będą różne problemy, głodowanie (na większą skalę), nasilające się dysproporcje między krajami, wielkie migracje, ale jakoś to będzie…
Epidemia, asteroida, broń masowej zagłady…
Wystarczy jakaś gwałtowna epidemia, której nie opanujemy w porę, a w wyniku której wyginiemy. Może dojść do uderzenia asteroidy, która ze względu na swoje rozmiary zakończy naszą egzystencję. Możemy się sami powybijać, wykorzystując do tego jakąś ciekawą broń… Nie ma sensu dalej wymieniać, rzecz w tym, że życie na Ziemi to siedzenie na tykającej bombie. Nie mówię o tym po to, żeby wywoływać jakąś paranoję… po prostu często myślimy o lotach w kosmos jak o czymś dodatkowym, jak o wyrzucaniu pieniędzy na coś, czego i tak nie potrzebujemy, a robimy to dlatego, że mamy taki kaprys. To tylko taki zbędny bonus itd. Tymczasem jakby się nad tym zastanowić, to jest to jeden z kluczowych etapów rozwoju (podróże w kosmos, kolonizacja innych planet, kosmiczne górnictwo), który może zadecydować o naszej egzystencji.
Kosmiczne górnictwo
Jeszcze tylko szybka wzmianka o tym, że to wcale nie jest tak, iż kosmos oznacza same straty finansowe. Kosmiczne górnictwo może być niezwykle dochodowe, ponieważ pozyskiwanie pozaziemskich surowców to czysty pieniądz. Może to stanowić dodatkowa motywację. Polecam poniższy filmik.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu