Nie myślałem o tym, jak dużo zmieniło się na rynku przewozów od czasu pojawienia się Ubera, dopóki nie musiałem zamówić taksówki w tradycyjny sposób.
O tym, jakim to Uber jest startupem napisano już tak wiele słów, że można tym zapełnić niejedno wielotomowe wydanie encyklopedii. Firma, przedstawiana jako najlepszy startup na świecie od momentu swojego powstania nie przyniosła jeszcze ani złotówki zysku i póki co nie widać, by ktokolwiek miał być z tego tytułu rozliczony. Pomimo tego nie da się nie zauważyć, że firma odcisnęła na rynku niesamowite wręcz piętno. Pokazała, że model biznesowy oparty na zamawianiu przez aplikację jest możliwy do zrealizowania, a klienci mając w ręce nowe narzędzie - smartfona - preferują taki właśnie sposób zamawiania taksówek. W ślady Ubera natychmiast poszły inne firmy, takie jak chociażby Taxify (dziś: Bolt), a na taki model interakcji z konsumentem szybko przeszło wiele niezwiązanych z przewozem osób firm.
To z kolei sprawiło, że przez jakiś czas mieliśmy na rynku swoisty dualizm. Z jednej strony - nowoczesne startupy oferowały nowe metody i sposoby realizacji usług, które pasowały coraz większej liczbie konsumentów, a z drugiej - dotychczasowi liderzy rynku, którzy nagle musieli się do tego dostosować. Myślę, że gdyby nie pojawienie się takich firm jak Uber, dziś dalej zamawialibyśmy taksówki dzwoniąc do centrali, a o takich funkcjach jak śledzenie kierowcy na mapie w trakcie przejazdu można by tylko pomarzyć, bądź też - czekalibyśmy na nie jeszcze długo.
Wystarczył mi jeden telefon, by docenić, jak dużo Uber zmienił w kwestii przejazdów
Ostatnio miałem przyjemność być na jednej konferencji, na której organizator zapewniał dojazd za pomocą taksówki. Warunek przejazdu był jednak taki, że trzeba było zadzwonić na centralę i przy zamówieniu podać specjalny kod. Zaskoczyło mnie to, ponieważ jestem pewien, że dałoby się to zrobić przez aplikację. Jako, że przewidywałem, iż nie tylko ja będę się wybierał na wspomnianą konferencję, zdecydowałem się zadzwonić dużo wcześniej niż normalnie. Dzwonię więc, czekam 10 sekund - nikt nie odbiera.
20 sekund - nic.
Pół minuty - dalej nic.
Po trzech minutach wiszenia na słuchawce i czekania rozłączyłem się. Odczekałem kilka minut - próba numer dwa. Scenariusz bardzo podobny - mija minuta, dwie, w głowie liczę ile razy w tym czasie wezwałbym Bolta. W końcu udało się dodzwonić, jednak pojawił się kolejny problem. Czas oczekiwania na taksówkę to... 40 minut. Domyśliłem się, że wynikało to po części z faktu, że w tym momencie jednocześnie kilka osób z Warszawy chciało się dostać w dokładnie to samo miejsce, ale i tak przyznam, że kompletnie mnie to rozbroiło.
Jaki jest sens brania taksówki, jeżeli wliczając czas jazdy i oczekiwania szybciej na miejsce dojechałbym komunikacją miejską, albo nawet na upartego - elektryczną hulajnogą? Ja rozumiem, że w tym momencie pani w centrali musiała przysłać do mnie taksówkarza z drugiego końca Warszawy, ale fakt, że w sumie od pierwszej próby zamówienia do czasu, gdy pan taksówkarz zjawił się pod moim domem minęła godzina, bardzo dobitnie pokazał mi, dlaczego usługi takie jak Bolt czy Uber wzięły rynek przewozów osób szturmem.
Owszem - na Bolta czy Ubera również zdarzało mi się czekać, ale gdzie trzeba składać zamówienie i jak dziwna musi być to pora, żeby taksówka przyjechała w godzinę. Nie tak dawno temu jechałem z obrzeży Warszawy (okolice Ząbek) w weekend grubo po północy - nie czekałem nawet ułamka tego czasu. Nie mówię tu już o tym, że zamawianie przez aplikację trwa 20 sekund, nie kilkanaście minut.
Do niektórych rzeczy nie ma już powrotu
O ile rozumiem potrzebę posiadania centrali telefonicznej, aby móc świadczyć usługi dla tych, którzy nie posiadają smartfonów, o tyle widać wyraźnie, jak mocno w górę poszła obsługa klienta odkąd do gry weszły aplikacje. Nie wyobrażam sobie dziś, by zamawiać przejazdy (ale też inne rzeczy, jak chociażby pizza) korzystając z centrali telefonicznej - aplikacje są wygodniejsze, szybsze i pozwalają uniknąć pomyłek. Jednocześnie model Ubera, który pozwala łączyć się bezpośrednio z najbliższym kierowcą w miejskich warunkach działa po prostu sprawniej, niż człowiek z centrali manualnie wysyłający do nas taksówkę. Nie mówiąc już o wygodzie spowodowanej tym, że z góry wiesz ile Cię dany przejazd będzie kosztował.
Branża przewozowa może mówić, że wejście Ubera na rynek sprawiło, że część korporacji taksówkarskich nie miała uczciwych szans na konkurencje. Ja jednak, czysto z perspektywy klienta, uważam, że nie mogło się zdarzyć nic lepszego niż pojawienie się nowego gracza, który zmusił firmy do błyskawicznego rozwoju.
I choć nie przepadam za Uberem jako firmą, to cieszę się, że pojawił się na rynku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu