Boeing po raz kolejny zwiększył sumę strat związaną z programem Starliner. Gigant dopisał sobie okrąglutkie 250 milionów dolarów straty w ramach tego przedsięwzięcia. Decyzja zapadła 23 października i jej owoc znalazł się w raporcie dla amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, że opóźnienia i rosnące koszty testów oraz certyfikacji wymusiły kolejne korekty finansowe.
To już druga taka decyzja w tym roku - poprzednia (w drugim kwartale) wynosiła 125 milionów dolarów, co razem z dotychczasowymi kosztami zwiększa łączną stratę Boeinga w programie Starlinera do około... 1,85 miliarda dolarów (!!!). Nie da się ukryć, że gigant jest w związku z tym w nieciekawej sytuacji.
Włodarze firmy zapowiedzieli, że w trzecim kwartale 2024 roku będzie musiał uwzględnić straty w wysokości 2 miliardów dolarów, obejmujące różne programy o stałej cenie prowadzone przez dział Defense, Space and Security. Znaczna część z tych kosztów dotyczy innych projektów, w tym dwóch kluczowych programów wojskowych - jednak to Starliner jest tutaj jednym z poważniejszych obciążeń.
Od sierpnia stanowisko CEO Boeinga piastuje Kelly Ortberg. Ten podczas spotkania omawiającego wyniki finansowe za trzeci kwartał, zaznaczył, że mimo strat nie planuje rezygnować z programów niektórych programów. Ocenił, że obecne wyzwania wynikają z wysokiego poziomu ryzyka, które Boeing bierze na siebie. Zauważył, że firma musi skuteczniej zarządzać najmniej pewnymi kontraktami, podkreślając, że współpraca z klientami nad minimalizacją szansy na klapę na wczesnych etapach jest niezbędna, aby uniknąć problemów - m.in. przekroczonych budżetów i terminów.
Jeden z analityków zapytał Ortberga w trakcie sesji, czy Boeing rozważałby wycofanie się z projektów, w których szans na zysk już praktycznie nie ma. Ortberg twardo obstaje przy tym, by tego nie robić, stwierdzając, że całkowite wycofanie się z nich jest nierealne. Wyjątek to sytuacje, w których programy przechodzą z jednej fazy do drugiej, co daje możliwość oceny zasadności kontynuowania działań, aczkolwiek zamykanie programów - według CEO Boeinga - jest mało prawdopodobne.
Boeing mierzy się restrukturyzacją i rozważa natomiast wycofanie się z niektórych form działalności niezwiązanych bezpośrednio z sektorem lotniczym i obronnym, co mogłoby pomóc w poprawie wyników finansowych. Ortberg zaznaczył, że skupienie się na kluczowych obszarach biznesu jest dla firmy priorytetem, sugerując, że inwestycje poza główną działalnością mogą być mniej efektywne lub wręcz rozpraszać uwagę Boeinga od celów strategicznych. CEO nie zdradził jednak, które segmenty firmy mogłyby zostać wkrótce ograniczone, dodając, że planuje przeprowadzić analizę do końca roku, aby wypracować pełniejsze spojrzenie na działalność Boeinga i podjąć odpowiednie decyzje.
Firma nie określiła jednoznacznie, jakie konkretnie obszary mogą zostać wygaszone, ale zaznaczyła, że segmenty związane z lotnictwem komercyjnym i obronnością pozostaną kluczowymi filarami działalności Boeinga - mówiąc o szerszej perspektywie. Jakkolwiek trudno nie odmówić Boeingowi słuszności kierunku działania, tak trudno nie oprzeć się wrażeniu, że firma jest w coraz większych tarapatach. Projekt Starliner wygenerował ogromne straty. Nikt nie zapomniał o warunkach pracy i problemach z jakością, a na dodatek eksplodował satelita Intelsatu wyprodukowany właśnie przez Boeinga... i wszyscy znowu przypomnieli sobie o przewinach giganta. Firma albo ma niesamowitego pecha, albo dotyka ją "prawo serii" po latach zaniedbań i "mamtogdziesizmu" pracowników wyższego szczebla. Powrót do prawidłowej kultury organizacyjnej w przypadku tak ogromnego przedsiębiorstwa jest zawsze niesamowicie trudny i wygląda czasami jak dokonywanie iście syzyfowej pracy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu