Alpina w tym roku oficjalnie została zakupiona przez BMW. Zastanówmy się, co w istocie może oznaczać ta transakcja.
Rodzinna firma w rękach wielkiego koncernu
Alpina jest bardzo rodzinną firmą, w której pasja do tworzenia samochodów (oraz wina, bowiem rodzina odpowiedzialna za motoryzację prowadzi równolegle te dwa biznesy) przechodzi z pokolenia na pokolenie. Cała przygoda zaczęła się dość niepozornie, bowiem od tworzenia… maszyn do pisania. Później jednak całość ewoluowała, a zamiłowanie do motoryzacji zwyciężyło - i tym sposobem niemiecka firma modyfikowała samochody BMW, lecz zdecydowanie głębiej, niż tylko pod względem aspektów wizualnych. Dwa pierwsze “odkrycia”, czyli podwójny gaźnik Weber i wał korbowy, można zresztą zobaczyć w logo firmy.
Alpina zajmuje się bowiem tuningiem silników i skrzyń biegów, dostosowywaniem podwozia, aerodynamiki i indywidualnego wnętrza według specyfikacji klienta. Fabryka w Buchloe, w Bawarii, nie jest ogromną halą z tysiącami pracowników - całość wygląda zaskakująco kameralnie i jest utrzymana w “rodzinnej” atmosferze. Ponadto, na miejscu rzekomo cały czas czuć smar i zapach skóry używanej do projektowania wnętrz samochodów, co jest czymś bez dwóch zdań wyjątkowym i już raczej ciężko spotkać się z czymś podobnym.
Warto również wspomnieć, że Alpina jest idealnym kontrastem do stwierdzenia “masowa produkcja” - w ciągu jednego roku z Buchloe nie wyjeżdża więcej, niż 2 tysiące samochodów, a czasem nawet mniej niż 1,5 tysiąca. Z tego względu możemy mówić tutaj o naprawdę wyjątkowej ekskluzywności.
Czy to przejęcie sprawi, że Alpina zatraci swój charakter?
Przejęcie Alpiny przez BMW było bez dwóch zdań wydarzeniem niezwykle potężnym, które w znaczącym stopniu wpłynie na dalsze losy firmy. Mimo bezpośredniej współpracy z Bayerische Motoren Werke, Alpina działała na własną rękę, tworząc prawdziwe perełki bez elektronicznych ograniczników prędkości.
Czy taka tradycja dalej się utrzyma, a w Buchloe będzie czuć zapach smaru i skóry? Z jednej strony można traktować to przejęcie jako pewnego rodzaju ratunek dla Alpiny - w końcu sytuacja na rynku motoryzacyjnym nie jest łaskawa, co udowadniają ciągłe problemy z dostawami i przestojami - i to jest niezwykle uciążliwe dla wielkich producentów, a dla małych montowni może okazać się zabójcze. Z drugiej strony jednak, Alpina może przez to zatracić swojego ducha.
Alpina przepustką do spalinówek dla BMW?
Najbardziej interesującym aspektem ze wszystkich są jednak deklaracje firm. Po pierwsze: BMW określiło się, że jest jak najbardziej gotowe na “elektryczną rewolucję” i do 2030 roku będzie miało wyłącznie EV, tym samym nie spierając się z planem Unii Europejskiej. Tymczasem Alpina wprost poinformowała, że firma nie planuje stworzyć nawet jednego samochodu z elektrycznym napędem i za żadną cenę nie chce odchodzić od spalinówek. I prawdopodobnie to może być głównym elementem tej układanki.
Alpina może stać się dla BMW przepustką do sprzedawania spalinówek nawet po 2035 roku - tak samo, jak marki innych luksusowych supersamochodów, takich jak Ferrari, Lamborghini czy Bugatti. To z perspektywy samego BMW jest oczywiście jak najbardziej korzystną wizją i możliwością przeciągnięcia pewnych regulacji; tym samym firma będzie mogła zadowolić absolutnie wszystkich klientów.
Jeśli rzeczywiście tak się stanie, to teorie dotyczące zatracenia swojego oryginalnego ducha przez Alpinę mają jeszcze więcej sensu. Oczywiście mnóstwo zależy od sytuacji na rynku, jednak zainteresowanie na spalinówki może wtedy niezwykle się zwiększyć - co będzie równoznaczne z tym, że o małej i rodzinnej fabryce w Buchloe oraz romantycznej historii niemieckiej rodziny będziemy mogli zapomnieć. A szkoda.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu