Larry Page, jeden z bardziej znanych CEO z Doliny Krzemowej, inwestuje pieniądze w tworzenie latających samochodów - wspominałem o tym kilka godzin temu. Ciekawe hobby, przy tym biznesmen ma ponoć nadzieję, że uda mu się zmienić świat. Z podobnego założenia wychodzi Bill Gates, który wraz z żoną prowadzi fundację poprawiającą sytuację na naszym globie. Najbogatszy człowiek świata w ramach tej instytucji zajmuje się przeróżnymi projektami, a najświeższy polega na rozdawaniu kurczaków. Dobrze widzicie: Bill Gates będzie dostarczał ludziom kury.
Bill Gates jest różnie oceniany: chociaż od lat poświęca się działalności charytatywnej, funduje różne badania, szczepienia, czy elementy infrastruktury, to ciągle ciąży nad nim jedno pytanie - dlaczego wciąż jest najbogatszym człowiekiem świata? Krytycy zastanawiają się, dlaczego Gates tyle mówi o wyciąganiu ludzi z biedy i jednocześnie dysponuje majątkiem wycenianym na kilkadziesiąt miliardów dolarów. Może w w odpowiedzi należy stwierdzić, że nie chodzi o to, by wydać pieniądze, lecz by zrobić to mądrze? Sprawa otwarta, niech każdy sam wyciąga wnioski.
Zamiast Internetu dajcie im kury
Pamiętam, że gdy kilka lat temu Google i Facebook ogłosiły, że będą dostarczać Internet do ubogich regionów świata, pomysły te spotkały się z dezaprobatą Gatesa. Przekonywał, że ludziom potrzebne są woda, jedzenie i lekarstwa, a nie Internet. Jedni przyznali mu rację, inni ganili za brak wyobraźni. Bo Internet ma tym ludziom otworzyć drogę do lepszego życia.
W tym czasie Gates z żoną wspierali projekty polegające na stworzeniu toalet nowego typu czy instalacji uzdatniających wodę. Sporo uwagi poświęcali też kwestii zmian klimatycznych oraz energii - jakiś czas temu pisałem na ten temat. Teraz przyszedł czas na coś nowego. Na kury.
Bill Gates opublikował na swoim blogu tekst poświęcony nielotom i biedzie. Punkt wyjścia jest następujący: co bym zrobił, gdybym żył w biedzie, za około dwa dolary dziennie? Odpowiedzią jest hodowla kur. Tak, Gates przekonuje, że inwestowałby w kury. Bo są relatywnie tanie, łatwe w utrzymaniu, szybko się rozmnażają i stanowią świetną inwestycję: dają jajka, mogą być zjedzone, sprzedane lub zamienione. Same w sobie są walutą, której można używać w ubogich rejonach świata. Kura ma być twardą walutą, która pomoże ludziom wyjść z biedy. Gdy pojawią się pieniądze, gdy zniknie niedożywienie, można inwestować dalej, w większe zwierzęta, narzędzia, edukację itd. Ale musi być start, a tym jest wspomniany nielot.
Bill Gates daje 100 tysięcy kur
Miliarder nie kończy na wywodach, że kura to waluta - zamierza przekazać ubogim ludziom sto tysięcy kur. Zwierzęta trafią do różnych państw, by pokazać, czy założenia zawarte we wpisie na blogu są słuszne. Wcześniej należy jednak przygotować ludzi do hodowli - jeśli da im się po kilka-kilkanaście kur i zostawi z tym inwentarzem, to skutki mogą być opłakane, zwierzaki po prostu zdechną. Trzeba wytłumaczyć ludziom, jak najefektywniej prowadzić hodowlę, ja opiekować się takim inwentarzem, jak unikać chorób czy drapieżników. Słuszne założenie, bo nie chodzi przecież o to, by co jakiś czas dawać ludziom kury, które trafią natychmiast do żołądka. To ma pomóc trwale rozwiazać problemy. Przynajmniej części społeczności. Przywołuje się motyw ryby i wędki - kura ma być w tym przypadku wędką.
Gdy Bill Gates był jeszcze CEO Microsoftu chyba niewiele osób postawiłoby pieniądze na to, że ten człowiek będzie kiedyś fundował kury i pisał o tym, jak te zwierzęta mogą pomóc wyciągnąć ludzi z ubóstwa. A dzisiaj już to nie dziwi, przyzwyczailiśmy się do Gatesa-filantropa, z czasem coraz mniej odbiorców może go wiązać z Microsoftem. I dobrze, niech działa. Jeśli ktoś na tym skorzysta, jeśli jego działania będą skuteczne, to naprawdę mocno kibicuję.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu