Felietony

Mam nadzieję że kiedyś doczekam się (równie) wygodnego dostępu do cyfrowych biletów w metrze

Kamil Świtalski
Mam nadzieję że kiedyś doczekam się (równie) wygodnego dostępu do cyfrowych biletów w metrze
Reklama

Warszawskie metro po ostatnich zmianach ma najgorszy system cyfrowych biletów z jakiego miałem nieprzyjemność korzystać. A przecież są wielkie aglomeracje, które udowadniają że to może być znacznie prostsze - zwłaszcza w czasach tak mocno stawiających na technologie.

Mamy w Polsce dużo szczęścia jeżeli chodzi o praktyczne wykorzystanie technologii — zarówno tych które napłynęły do nas z zagranicy, jak i lokalnych projektów, które cieszą się ogromną popularnością (patrz: chociażby BLIK). Jeżeli jednak chodzi o komunikację miejską... no cóż, tutaj bywa różnie. O tym jak zły jest nowy system biletowy w Warszawie wiedzą już prawdopodobnie wszyscy, którym zdarzyło się skusić na zakup biletów w cyfrowej formie. Od kiedy go wprowadzono - skorzystałem z niego dwukrotnie: pierwszy i ostatni. Jak mam się użerać, szukać kodów QR, ryzykować mandatem — wolę jednak postawić na fizyczny bilet, który po prostu działa. To zupełnie odwrotnie, niż kiedy jestem w podróży.

Reklama

Przyłóż telefon, zapłać i jedź - idealne w swojej prostocie

Żaden ze mnie wielki obieżyświat - ale miałem szansę skorzystać z wielu  znacznie rozsądniejszych opcji przejazdów niż te, z którymi muszę barować się na co dzień w Stolicy. Dlatego dzisiaj o tych dwóch przykładach, które robią bardzo fajny użytek ze współczesnych technologii — i są po prostu wygodne.

Mapa tokijskiego metra. Źrodło: https://www.tokyometro.jp/en/subwaymap/

Pierwszy z nich to Japonia — nie wierzcie, że wszystko tam jest takie cudowne, cyfrowe i współczesne, jak w Blade Runnerze. Nie jest. Jest kilka fajnych nowoczesnych gadżetów (roboty robiące kawe i inne cudaki), ale nie wszędzie jest kolorowo. O szybki, stabilny, internet znacznie łatwiej u nas, niż tam. Jednak w wielkich aglomeracjach miejskich jazda metrem była zawsze prawdziwą przyjemnością - pomijając już kwestie wzorowego oznakowania, urzekła mnie kwestia płatności. Dodana do Apple Pay lokalna karta Suica bądź PASMO (które można w kilka sekund zasilić przelewem z innych kart dostępnych w naszym Portfelu, zaś ich generowanie i dodawanie do telefonu jest całkowicie darmowe) pozwala uiścić opłaty za dojazd bezpośrednio na bramce. Nie trzeba żadnych automatów z biletami (choć te, owszem, są - i prawdopodobnie przynajmniej część z nich pozwoli również kupić bilety za pośrednictwem wspomnianej karty), ani skanowania kodu QR. Podchodząc do bramki "odbijam" się wbudowaną w Apple Pay kartą (kiedy ustawię ją jako kartę komunikacji publicznej, nie trzeba wywoływać karty, można przyłożyć wygaszony i zablokowany smartfon) - i tyle. Następnie już przy wyjściu - zbliżam smartfon ponownie. I w zależności od trasy jaką przejechałem, zostaje pobrana opłata.

To fajne - i działające wokół dość skomplikowanego systemu (zestaw dostępnych linii, różni przewodnicy, różne płatności). Nowy Jork, który ma posłużyć jako drugi z dzisiejszych przykładów - jest w tej kwestii znacznie prostszy. Bo tam jest po prostu jednorazowa, stała, opłata za przejazd metrem - i nikogo nie interesuje jak długo, jak daleko, przesiadając się między iloma liniami (pod warunkiem że nie opuścimy terenu stacji) jedziemy. Wchodzimy, przykładamy smartfon z kartą Apple Pay w którym aktywowaliśmy transport publiczny przy bramce, jedziemy. Gotowe. Nic więcej nie trzeba. Pieniądze pobrano, zapłaciłem, mogę jechać bez obaw.

Tymczasem w Warszawie...

W Warszawie moich 99% przejazdów transportem publicznym to metro. Ja wiem, że mamy nieco inne taryfy biletowe (czasowe, rozciągające się po regionach, jedne są bardziej, inne mniej uniwersalne) — ale Łódź już kilka lat temu testowała "analogiczne" rozwiązania jak te w Tokio. W jednej z linii tramwajowych można było przykładać kartę zbliżeniową przy wejściu - i wyjściu - z tramwaju, dzięki czemu płaciliśmy wyłącznie za przejechane przystanki. Prawdopodobnie więc dałoby się ten system wprowadzić i u nas. Taki wiecie - dla ludzi, łatwy i wygodny. Nie twierdzę że to będzie banalnie łatwe i bezproblemowe, ale... może kiedyś i w Polsce doczekamy się równie wygodnych opcji kasowania biletów. Zamiast tego - po ostatnich zmianach w Stolicy, wszystko stało się jeszcze bardziej zagmatwane. Pisał o tym jakiś czas temu Krzysiek w artykuke W jaki sposób Warszawa kompletnie spartoliła system kupowania biletów przez aplikację, do którego Was odsyłam.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama