Jest taka granica za za którą kończy się uczciwe płacenie za treści, a zaczyna chęć chciwego maksymalizowania zysku przez właścicieli platformy. Gdzie dokładnie się ona znajduje - nie wiem. Ale YouTube zdecydowanie ją przekroczył.
Gdybym moją relację z reklamami w sieci miałbym określić za pomocą statusu związku na Facebooku, ustawiłbym ją jako "to skomplikowane". Z jednej strony jak najbardziej rozumiem, że za treści należy płacić i monetyzacja za pomocą reklam nie jest niczym złym, a wręcz przeciwnie - pozwala na dostęp do danej zawartości bez obostrzeń i konieczności wydania na nią pieniędzy. Z drugiej jednak strony, działania niektórych wydawców doprowadzają do tego, że poruszanie się po sieci bez Adblocka jest po prostu niemożliwe. Jednak raz na czas zdarza się sytuacja z gatunku tych wyjątkowych, w której chęć zysku jest tak bardzo widoczna, że aż bolą zęby. I tak jest w przypadku serwisu YouTube, który nie zamierza się zatrzymywać w drodze po większy zysk kosztem komfortu użytkowników.
Po trupach do zysku, czyli reklamy przerywane filmami
Nie da się ukryć, że obecna strategia YouTube, przynosi zyski, i w wszystkie wykresy dotyczące firmy świecą się pięknym, zielonym kolorem. YouTube jest bowiem najlepiej zarabiającą aplikacją Google, w czerwcu uległ on pod tym względem tylko TikTokowi. Poprzez zakupy w aplikacji (YouTube Premium, YouTube Red czy Filmy i Seriale) YouTube zarobił brutto ponad 73 mln dolarów. Myślicie, że to dużo? A co powiecie na to, że w całym 2019 z przychodu z samych reklam było ponad 15 miliardów (!) dolarów. Ale widać YouTubowi jeszcze mało.
Kiedy rok temu YouTube dodał podwójne, niepomijalne reklamy przed filmami, byłem przekonany, że granica została już przesunięta do maksimum. Że nie da się bardziej już powiedzieć w twarz użytkownikowi- "Kup premium!" A tu proszę, jak się okazuje - jednak da się. Niedawno YouTube wysłał do twórców wiadomość, że zmniejsza z 10 do 8 minut długość filmów, w których domyślnie odblokowane będą reklamy w trakcie odtwarzania. I co więcej - z początkiem lipca włącza je we wszystkich nadających się do tego filmach. I oczywiście, twórcy, jeżeli chcą, mogą je wyłączyć, ale nie wierzę, że ktoś kto (jak np. LTT) ma dziesiątki tysięcy filmów będzie teraz wyszukiwał te, które trwają od 8 do 10 minut i "odklikiwał" przy każdym opcje reklam w trakcie.
Kierunek YouTube jest jasny. Tylko czy leci z nami pilot?
Wkurza mnie to, że decyzja o tym, w jakich filmach odblokowane zostały reklamy została podjęta za twórców. Co więcej, YouTube nie kryje się w swojej chęci pomnażania i tak kolosalnych już zysków. Dlatego jestem gorącym zwolennikiem każdej współpracy, która omija system YouTube - partnerstwa dla kanałów, krótkie spoty umieszczone w filmach czy patronite - to wszystko daje twórcom możliwość zarobku i pełną kontrolę nad tym co trafia do ich widzów oraz pozwala dostosować formę tak, by segmenty sponsorowane oglądało się przyjemnie. Cieszę się, że takie sposoby monetyzacji trafiają też na polską scenę YouTube'a.
Niestety - każdy kij ma dwa końce. Nie sądzę, by YouTube tak łatwo pogodził się z tym, że ucieka duża część zysków. Czego więc możemy spodziewać się w następnych latach? Myślę, że jeszcze większej liczby reklam i jeszcze mocniejszego nagabywania na posiadanie konta premium. Nie zdziwiłbym się, gdyby doszło do sytuacji, że serwis dla osób nie płacących może stać się nie w pełni funkcjonalny, np. wprowadzając limit na obejrzane filmy. Czy zbytnia pogoń za pieniądzem może doprowadzić do upadku serwisu? Niewykluczone - historia zna już takie przypadki. Już teraz bez Adblocka nie ma co praktycznie wchodzić na ten YouTube i mówię to z perspektywy wyrozumiałego dla reklam użytkownika. Bardzo z tego powodu przepraszam tych twórców, dla których taki sposób monetyzacji jest głównym źródłem utrzymania.
Musicie radzić sobie beze mnie.
Sprawdź też: Jak wyłączyć AdBlocka
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu