Internet

Beyonce "zepsuła Internet" apelem po kontrowersyjnych interwencjach policji. Celebryci wykorzystają swoją siłę?

Maciej Sikorski
Beyonce "zepsuła Internet" apelem po kontrowersyjnych interwencjach policji. Celebryci wykorzystają swoją siłę?
44

Za Oceanem znów niespokojnie z powodu interwencji policjantów, tym razem doszło też do swoistego "polowania" na funkcjonariuszy w jednym z amerykańskich miast. Sytuacja napięta, ale problem nowy nie jest, mówi się o nim od lat. Głos w tej sprawie zabierają nie tylko politycy, dziennikarze czy przedstawiciele organizacji pozarządowych - swoje do powiedzenia mają też celebryci, a przykładem Beyonce. Piosenkarka wezwała niedawno swoich fanów do działania, a efekt był taki, że padła strona wskazana przez nią w emocjonalnym wpisie. To nie powinno dziwić, gdy pomyśli się o rzeszach ludzi, którzy mogą zareagować na takie apele. Pojawia się jednak pytanie, czy ten wpływ rzeczywiście można jakoś wykorzystać?

Beyonce, jej udział w całej sprawie, to zaledwie jeden z wielu elementów dość przykrej układanki. W Ameryce znowu zrobiło się niespokojnie po tym, jak w ostatnich dniach doszło do dwóch zatrzymań, które zakończyły się śmiercią czarnoskórych mężczyzn.

W środę wieczorem na przedmieściu St. Paul, stolicy stanu Minnesota, policjant podczas zatrzymania postrzelił 32-letniego Afroamerykanina Philando Castilego. Rannego zabrano do szpitala, gdzie później zmarł. Według policji na miejscu znaleziono pistolet. Partnerka postrzelonego częściowo nagrała zdarzenie. 10-minutowe nagranie wideo – pokazane na żywo na Facebooku i wkrótce potem umieszczone na YouTube – ukazuje rozmowę kobiety z policjantami, podczas gdy obok na siedzeniu kierowcy widać zakrwawionego Castilego, w stronę którego policjant kieruje pistolet.[źródło]

Do drugiego zdarzenia doszło w Luizjanie, nagranie z tego zatrzymania tez trafiło do Sieci. To jest pierwsza rzecz, na którą warto zwrócić uwagę: rozprzestrzenianie się sprzętu mobilnego, małych kamer, aplikacji do nadawania na żywo, rozwój mediów społecznościowych, sprawiły, że dzisiaj każdy może nagrać materiał w miejscu, w którym coś się dzieje i szybko podzielić się nim z milionami ludzi na całym świecie. Obserwujemy wzrost tych tendencji od kilu lat, ale to pewnie dopiero początek prawdziwej burzy informacyjnej. Albo dezinformacyjnej. Jednocześnie pojawia się pytanie o to, czy policjanci powinni mieć na służbie kamery, urządzenia przypięte np. na wysokości klatki piersiowej. Ich obecność mogłaby się przysłużyć zarówno funkcjonariuszom (brak wątpliwości dotyczących użycia siły, możliwość szybszego wezwania pomocy), jak i obywatelom, którzy mają być chronieni. Jeśli nadal będzie dochodzić do zgonów podczas interwencji lub w wyniku ich przeprowadzenia, jeśli będzie wybuchać coraz więcej protestów, pewnie kamery zaczną być brane pod uwagę jako rozwiązanie obowiązkowe.

Beyonce wzywa do działania

Krótko po wspomnianych zdarzeniach znana amerykańska piosenkarka wystosowała odezwę do swoich fanów, wykorzystała do tego własną stronę i media społecznościowe. Pisała o szanowaniu życia ludzkiego, o walce z przekonaniem, że policja może bezkarnie zabijać, o prawach człowieka, strachu i nienawiści. Jednocześnie podkreśliła, że trzeba się postarać, by zmienić sytuację, że należy naciskać na polityków i urzędników, by działali. Przekierowała ludzi na stronę contactingthecongress.org, by fani znaleźli swoich przedstawicieli i się do nich odezwali. Wkrótce potem strona padła.

Beyonce, jej udział w całej sprawie, to zaledwie jeden z wielu elementów dość przykrej układanki. W Ameryce znowu zrobiło się niespokojnie po tym, jak w ostatnich dniach doszło do dwóch zatrzymań, które zakończyły się śmiercią czarnoskórych mężczyzn.

W środę wieczorem na przedmieściu St. Paul, stolicy stanu Minnesota, policjant podczas zatrzymania postrzelił 32-letniego Afroamerykanina Philando Castilego. Rannego zabrano do szpitala, gdzie później zmarł. Według policji na miejscu znaleziono pistolet. Partnerka postrzelonego częściowo nagrała zdarzenie. 10-minutowe nagranie wideo – pokazane na żywo na Facebooku i wkrótce potem umieszczone na YouTube – ukazuje rozmowę kobiety z policjantami, podczas gdy obok na siedzeniu kierowcy widać zakrwawionego Castilego, w stronę którego policjant kieruje pistolet.[źródło]

Do drugiego zdarzenia doszło w Luizjanie, nagranie z tego zatrzymania tez trafiło do Sieci. To jest pierwsza rzecz, na którą warto zwrócić uwagę: rozprzestrzenianie się sprzętu mobilnego, małych kamer, aplikacji do nadawania na żywo, rozwój mediów społecznościowych, sprawiły, że dzisiaj każdy może nagrać materiał w miejscu, w którym coś się dzieje i szybko podzielić się nim z milionami ludzi na całym świecie. Obserwujemy wzrost tych tendencji od kilu lat, ale to pewnie dopiero początek prawdziwej burzy informacyjnej. Albo dezinformacyjnej. Jednocześnie pojawia się pytanie o to, czy policjanci powinni mieć na służbie kamery, urządzenia przypięte np. na wysokości klatki piersiowej. Ich obecność mogłaby się przysłużyć zarówno funkcjonariuszom (brak wątpliwości dotyczących użycia siły, możliwość szybszego wezwania pomocy), jak i obywatelom, którzy mają być chronieni. Jeśli nadal będzie dochodzić do zgonów podczas interwencji lub w wyniku ich przeprowadzenia, jeśli będzie wybuchać coraz więcej protestów, pewnie kamery zaczną być brane pod uwagę jako rozwiązanie obowiązkowe.

Beyonce wzywa do działania

Krótko po wspomnianych zdarzeniach znana amerykańska piosenkarka wystosowała odezwę do swoich fanów, wykorzystała do tego własną stronę i media społecznościowe. Pisała o szanowaniu życia ludzkiego, o walce z przekonaniem, że policja może bezkarnie zabijać, o prawach człowieka, strachu i nienawiści. Jednocześnie podkreśliła, że trzeba się postarać, by zmienić sytuację, że należy naciskać na polityków i urzędników, by działali. Przekierowała ludzi na stronę contactingthecongress.org, by fani znaleźli swoich przedstawicieli i się do nich odezwali. Wkrótce potem strona padła.

Trudno stwierdzić, czy wpływ na to miał wyłącznie apel Beyonce, jak przekonują ludzie w mediach społecznościowych i niektórzy dziennikarze. Z pewnością można łączyć oba wątki. Piosenkarka jest bardzo popularna, jej kichnięcie wywołuje emocje na całym świecie (nie żartuję - przeczytałem o tym przy oakzji pisania tego tekstu), Amerykanka ma możliwości i wpływ, który jest w stanie doprowadzić do problemów wielu stron internetowych, nie tylko tej urzędowej.

Niektórzy uznali to za wielki sukces, za pokaz siły, nie brakuje ochów i achów, bo Beyonce pokazała władzom, że powinny słuchać. Pokazała? Cóż, taka jednorazowa akcja pewnie nie robi na nich większego wrażenia - to mi przypomina słynne bojkoty niektórych firm i marek w mediach społecznościowych: więcej w tym komizmu niż realnego zagrożenia. Jeżeli nawet milion osób napisze w social media, że nie zje parówki od danej firmy albo nie kupi butów u oszustów podatkowych, to nie należy zakładać, że firmy się przestraszą i jakoś szczególnie odczują ten bunt.

Zacząłem się jednak zastanawiać nad scenariuszem, w którym Beyonce skrzykuje swoich znajomych: piosenkarzy, aktorów, artystów, biznesmenów, sportowców i zachęca ich do przeprowadzenia podobnej akcji na większą skalę i trwającą dłużej. Potrafię sobie wyobrazić, że ludzie ci organizują się i używają swojej popularności, milionów ludzi, którzy ich śledzą w Sieci. Problemem mam jednak z wyobrażeniem sobie skutków tych działań: udałoby się sparaliżować jakiś urząd czy firmę na dłużej? Jak zostałoby to odebrane i jakie byłyby konsekwencje? Sporo znaków zapytania, ale podejrzewam, że za jakiś czas mogą one znikać, zaczniemy poznawać odpowiedzi. Zrobi się naprawdę ciekawie...

Trudno stwierdzić, czy wpływ na to miał wyłącznie apel Beyonce, jak przekonują ludzie w mediach społecznościowych i niektórzy dziennikarze. Z pewnością można łączyć oba wątki. Piosenkarka jest bardzo popularna, jej kichnięcie wywołuje emocje na całym świecie (nie żartuję - przeczytałem o tym przy oakzji pisania tego tekstu), Amerykanka ma możliwości i wpływ, który jest w stanie doprowadzić do problemów wielu stron internetowych, nie tylko tej urzędowej.

Beyonce, jej udział w całej sprawie, to zaledwie jeden z wielu elementów dość przykrej układanki. W Ameryce znowu zrobiło się niespokojnie po tym, jak w ostatnich dniach doszło do dwóch zatrzymań, które zakończyły się śmiercią czarnoskórych mężczyzn.

W środę wieczorem na przedmieściu St. Paul, stolicy stanu Minnesota, policjant podczas zatrzymania postrzelił 32-letniego Afroamerykanina Philando Castilego. Rannego zabrano do szpitala, gdzie później zmarł. Według policji na miejscu znaleziono pistolet. Partnerka postrzelonego częściowo nagrała zdarzenie. 10-minutowe nagranie wideo – pokazane na żywo na Facebooku i wkrótce potem umieszczone na YouTube – ukazuje rozmowę kobiety z policjantami, podczas gdy obok na siedzeniu kierowcy widać zakrwawionego Castilego, w stronę którego policjant kieruje pistolet.[źródło]

Do drugiego zdarzenia doszło w Luizjanie, nagranie z tego zatrzymania tez trafiło do Sieci. To jest pierwsza rzecz, na którą warto zwrócić uwagę: rozprzestrzenianie się sprzętu mobilnego, małych kamer, aplikacji do nadawania na żywo, rozwój mediów społecznościowych, sprawiły, że dzisiaj każdy może nagrać materiał w miejscu, w którym coś się dzieje i szybko podzielić się nim z milionami ludzi na całym świecie. Obserwujemy wzrost tych tendencji od kilu lat, ale to pewnie dopiero początek prawdziwej burzy informacyjnej. Albo dezinformacyjnej. Jednocześnie pojawia się pytanie o to, czy policjanci powinni mieć na służbie kamery, urządzenia przypięte np. na wysokości klatki piersiowej. Ich obecność mogłaby się przysłużyć zarówno funkcjonariuszom (brak wątpliwości dotyczących użycia siły, możliwość szybszego wezwania pomocy), jak i obywatelom, którzy mają być chronieni. Jeśli nadal będzie dochodzić do zgonów podczas interwencji lub w wyniku ich przeprowadzenia, jeśli będzie wybuchać coraz więcej protestów, pewnie kamery zaczną być brane pod uwagę jako rozwiązanie obowiązkowe.

Beyonce wzywa do działania

Krótko po wspomnianych zdarzeniach znana amerykańska piosenkarka wystosowała odezwę do swoich fanów, wykorzystała do tego własną stronę i media społecznościowe. Pisała o szanowaniu życia ludzkiego, o walce z przekonaniem, że policja może bezkarnie zabijać, o prawach człowieka, strachu i nienawiści. Jednocześnie podkreśliła, że trzeba się postarać, by zmienić sytuację, że należy naciskać na polityków i urzędników, by działali. Przekierowała ludzi na stronę contactingthecongress.org, by fani znaleźli swoich przedstawicieli i się do nich odezwali. Wkrótce potem strona padła.

Trudno stwierdzić, czy wpływ na to miał wyłącznie apel Beyonce, jak przekonują ludzie w mediach społecznościowych i niektórzy dziennikarze. Z pewnością można łączyć oba wątki. Piosenkarka jest bardzo popularna, jej kichnięcie wywołuje emocje na całym świecie (nie żartuję - przeczytałem o tym przy oakzji pisania tego tekstu), Amerykanka ma możliwości i wpływ, który jest w stanie doprowadzić do problemów wielu stron internetowych, nie tylko tej urzędowej.

Niektórzy uznali to za wielki sukces, za pokaz siły, nie brakuje ochów i achów, bo Beyonce pokazała władzom, że powinny słuchać. Pokazała? Cóż, taka jednorazowa akcja pewnie nie robi na nich większego wrażenia - to mi przypomina słynne bojkoty niektórych firm i marek w mediach społecznościowych: więcej w tym komizmu niż realnego zagrożenia. Jeżeli nawet milion osób napisze w social media, że nie zje parówki od danej firmy albo nie kupi butów u oszustów podatkowych, to nie należy zakładać, że firmy się przestraszą i jakoś szczególnie odczują ten bunt.

Zacząłem się jednak zastanawiać nad scenariuszem, w którym Beyonce skrzykuje swoich znajomych: piosenkarzy, aktorów, artystów, biznesmenów, sportowców i zachęca ich do przeprowadzenia podobnej akcji na większą skalę i trwającą dłużej. Potrafię sobie wyobrazić, że ludzie ci organizują się i używają swojej popularności, milionów ludzi, którzy ich śledzą w Sieci. Problemem mam jednak z wyobrażeniem sobie skutków tych działań: udałoby się sparaliżować jakiś urząd czy firmę na dłużej? Jak zostałoby to odebrane i jakie byłyby konsekwencje? Sporo znaków zapytania, ale podejrzewam, że za jakiś czas mogą one znikać, zaczniemy poznawać odpowiedzi. Zrobi się naprawdę ciekawie...

Niektórzy uznali to za wielki sukces, za pokaz siły, nie brakuje ochów i achów, bo Beyonce pokazała władzom, że powinny słuchać. Pokazała? Cóż, taka jednorazowa akcja pewnie nie robi na nich większego wrażenia - to mi przypomina słynne bojkoty niektórych firm i marek w mediach społecznościowych: więcej w tym komizmu niż realnego zagrożenia. Jeżeli nawet milion osób napisze w social media, że nie zje parówki od danej firmy albo nie kupi butów u oszustów podatkowych, to nie należy zakładać, że firmy się przestraszą i jakoś szczególnie odczują ten bunt.

Beyonce, jej udział w całej sprawie, to zaledwie jeden z wielu elementów dość przykrej układanki. W Ameryce znowu zrobiło się niespokojnie po tym, jak w ostatnich dniach doszło do dwóch zatrzymań, które zakończyły się śmiercią czarnoskórych mężczyzn.

W środę wieczorem na przedmieściu St. Paul, stolicy stanu Minnesota, policjant podczas zatrzymania postrzelił 32-letniego Afroamerykanina Philando Castilego. Rannego zabrano do szpitala, gdzie później zmarł. Według policji na miejscu znaleziono pistolet. Partnerka postrzelonego częściowo nagrała zdarzenie. 10-minutowe nagranie wideo – pokazane na żywo na Facebooku i wkrótce potem umieszczone na YouTube – ukazuje rozmowę kobiety z policjantami, podczas gdy obok na siedzeniu kierowcy widać zakrwawionego Castilego, w stronę którego policjant kieruje pistolet.[źródło]

Do drugiego zdarzenia doszło w Luizjanie, nagranie z tego zatrzymania tez trafiło do Sieci. To jest pierwsza rzecz, na którą warto zwrócić uwagę: rozprzestrzenianie się sprzętu mobilnego, małych kamer, aplikacji do nadawania na żywo, rozwój mediów społecznościowych, sprawiły, że dzisiaj każdy może nagrać materiał w miejscu, w którym coś się dzieje i szybko podzielić się nim z milionami ludzi na całym świecie. Obserwujemy wzrost tych tendencji od kilu lat, ale to pewnie dopiero początek prawdziwej burzy informacyjnej. Albo dezinformacyjnej. Jednocześnie pojawia się pytanie o to, czy policjanci powinni mieć na służbie kamery, urządzenia przypięte np. na wysokości klatki piersiowej. Ich obecność mogłaby się przysłużyć zarówno funkcjonariuszom (brak wątpliwości dotyczących użycia siły, możliwość szybszego wezwania pomocy), jak i obywatelom, którzy mają być chronieni. Jeśli nadal będzie dochodzić do zgonów podczas interwencji lub w wyniku ich przeprowadzenia, jeśli będzie wybuchać coraz więcej protestów, pewnie kamery zaczną być brane pod uwagę jako rozwiązanie obowiązkowe.

Beyonce wzywa do działania

Krótko po wspomnianych zdarzeniach znana amerykańska piosenkarka wystosowała odezwę do swoich fanów, wykorzystała do tego własną stronę i media społecznościowe. Pisała o szanowaniu życia ludzkiego, o walce z przekonaniem, że policja może bezkarnie zabijać, o prawach człowieka, strachu i nienawiści. Jednocześnie podkreśliła, że trzeba się postarać, by zmienić sytuację, że należy naciskać na polityków i urzędników, by działali. Przekierowała ludzi na stronę contactingthecongress.org, by fani znaleźli swoich przedstawicieli i się do nich odezwali. Wkrótce potem strona padła.

Trudno stwierdzić, czy wpływ na to miał wyłącznie apel Beyonce, jak przekonują ludzie w mediach społecznościowych i niektórzy dziennikarze. Z pewnością można łączyć oba wątki. Piosenkarka jest bardzo popularna, jej kichnięcie wywołuje emocje na całym świecie (nie żartuję - przeczytałem o tym przy oakzji pisania tego tekstu), Amerykanka ma możliwości i wpływ, który jest w stanie doprowadzić do problemów wielu stron internetowych, nie tylko tej urzędowej.

Niektórzy uznali to za wielki sukces, za pokaz siły, nie brakuje ochów i achów, bo Beyonce pokazała władzom, że powinny słuchać. Pokazała? Cóż, taka jednorazowa akcja pewnie nie robi na nich większego wrażenia - to mi przypomina słynne bojkoty niektórych firm i marek w mediach społecznościowych: więcej w tym komizmu niż realnego zagrożenia. Jeżeli nawet milion osób napisze w social media, że nie zje parówki od danej firmy albo nie kupi butów u oszustów podatkowych, to nie należy zakładać, że firmy się przestraszą i jakoś szczególnie odczują ten bunt.

Zacząłem się jednak zastanawiać nad scenariuszem, w którym Beyonce skrzykuje swoich znajomych: piosenkarzy, aktorów, artystów, biznesmenów, sportowców i zachęca ich do przeprowadzenia podobnej akcji na większą skalę i trwającą dłużej. Potrafię sobie wyobrazić, że ludzie ci organizują się i używają swojej popularności, milionów ludzi, którzy ich śledzą w Sieci. Problemem mam jednak z wyobrażeniem sobie skutków tych działań: udałoby się sparaliżować jakiś urząd czy firmę na dłużej? Jak zostałoby to odebrane i jakie byłyby konsekwencje? Sporo znaków zapytania, ale podejrzewam, że za jakiś czas mogą one znikać, zaczniemy poznawać odpowiedzi. Zrobi się naprawdę ciekawie...

Zacząłem się jednak zastanawiać nad scenariuszem, w którym Beyonce skrzykuje swoich znajomych: piosenkarzy, aktorów, artystów, biznesmenów, sportowców i zachęca ich do przeprowadzenia podobnej akcji na większą skalę i trwającą dłużej. Potrafię sobie wyobrazić, że ludzie ci organizują się i używają swojej popularności, milionów ludzi, którzy ich śledzą w Sieci. Problemem mam jednak z wyobrażeniem sobie skutków tych działań: udałoby się sparaliżować jakiś urząd czy firmę na dłużej? Jak zostałoby to odebrane i jakie byłyby konsekwencje? Sporo znaków zapytania, ale podejrzewam, że za jakiś czas mogą one znikać, zaczniemy poznawać odpowiedzi. Zrobi się naprawdę ciekawie...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

USAhot