Recenzja

"Batman" pokazuje, jak kręcić nowe filmy superbohaterskie - recenzja

Konrad Kozłowski
"Batman" pokazuje, jak kręcić nowe filmy superbohaterskie - recenzja

Batman czekał na swój solowy film aż dziesięć lat, a pomysł na ten projekt zmieniał się wielokrotnie. Wszyscy będą jednak wdzięczni za podjęte decyzje, bo Matt Reeves stworzył prawdziwy spektakl, który nie pozwala widzowi pozostać obojętnym.

O "Batmanie" mówiono wiele jeszcze zanim zobaczyliśmy nawet pierwszy zwiastun. Wybór reżysera, kolejni członkowie obsady i zapowiedzi twórców kreowały wizję projektu, który będzie inny niż wszystkie poprzednie. Wydaje się, że opierając się na postaci istniejącej od tylu lat trudno stworzyć coś zupełnie nowego i świeżego. Coś, co zaskoczy widownię, a jednocześnie ją zadowoli. Film musi dotrzeć nie tylko do najbardziej zagorzałych fanów, ale też - a może przede wszystkim - do osób, które wybiorą "Batmana" spośród kilku innych seansów w nadchodzący weekend. Matt Reeves, reżyser, sięgnął po kilka sztuczek, które mu to umożliwią, ale jednocześnie nie zatracił ducha i wyjątkowości głównej postaci, miasta Gotham czy przeciwników Batmana.

To dopiero dwa lata działalności Batmana

Nie mieliśmy jeszcze bowiem okazji oglądać Mrocznego Rycerza na tak wczesnym etapie jego kariery. To dopiero drugi rok nocnej działalności na ulicach miasta Gotham, więc Batman dał się niektórym poznać, ale sam nie do końca pewien jest podejmowanych decyzji. To znaczy wydaje mu się, że działa właściwie, ale dość szybko można wyprowadzić go z równowagi - nie jest tak wykalkulowany i opanowany, daje się ponieść emocjom, w dużej mierze sięga po przemoc, jako rozwiązanie. W filmie wyraźnie jednak naznaczona jest pewna granica, której przekraczać nie chce. Tych, którzy narzekali, że w poprzednich filmach Batman pojawiał się za późno albo zbyt rzadko, od razu zapewniam, że to jest film o Batmanie i z Batmanem. Obecna jest nawet narracja z jego punktu widzenia, co jest miłą niespodzianką, bo daje to dokładniejszy wgląd w jego postrzeganie rzeczywistości i zamiary.

Tak gęstej i mrocznej atmosfery jeszcze nie było

Od samego początku rzucani jesteśmy bowiem na głęboką wodę. Atmosfera filmu jest od pierwszych scen niezwykle gęsta i mroczna. Często pada deszcz, a kolorystyka zdjęć (czerń i pomarańczowy) wprowadza niepokój i obawy. Gotham jest miastem zepsutym, wizualnie momentami przypomina nawet to z "Batmana" z 1989 roku, a w każdym z jego zaułków może czaić się zamaskowany mściciel. Przynosi to wiele korzyści, bo sam znak Batmana na niebie budzi strach u złoczyńców. Dla innych jednak jego obecność jest katalizatorem do działania, czy wręcz inspiracją w ich pokręconej logice. Człowiek Zagadka (Riddler) atakuje najważniejsze osobistości w mieście, jest skrupulatny w tym, co robi. Czuć też szaleństwo, które objawia się utratą kontroli na nagraniach i okrucieństwem w zabójstwach. Paul Dano przez większość czasu nosi maskę, ale to tylko pozwoliło mu oprzeć swoją grę na czym innym: głosie i gestykulacji. Budzi prawdziwą grozę. Pingwin jest sprytnym biznesmenem, a pod charakteryzacją znalazł się niezwykle charyzmatycznym Colin Farell. Odgrywa ważną rolę w historii, ale trudno nie odnieść wrażenia, że ta postać ma znacznie więcej do zaoferowania.

Człowiek Zagadka, Kobieta Kot, Pingwin, Gordon...

Jedynym wsparciem dla Batmana jest James Gordon (Jeffrey Wright) stojący na straży honoru i godności większości skorumpowanych oficerów policji.  To naprawdę miły widok, gdy działają ramię w ramię, bo do tej pory ich relacja nie była tak ważnym elementem filmu o Mrocznym Rycerzu. Pojawia się też ktoś, kto jest źródłem niemałego zamętu - Kobieta Kot, czyli Catwoman (Zoë Kravitz). Jest ona jednak wprowadzona w film bardzo naturalnie, a jej system wartości oraz cele odkrywane wraz z upływem czasu. Wright i Kravitz znakomicie odnajdują się w swoich rolach, nadając nowy wymiar postaciom, które wydawały się do tej pory dobrze znane. Cięty język Gordona wnosi potrzebne chwile rozluźnienia atmosfery, a Catwoman to jeden z przykładów radzenia sobie na własną rękę w mieście pełnym obłudy, kłamstw, korupcji i dwulicowości. Nie jestem jednak przekonany do romantycznego wątku Kobiety Kot z Batmanem, choć ten ma podwaliny w komiksach. Dwójka ma się ku sobie zdecydowanie za szybko i film w zbyt dużym stopniu próbuje ten wątek uwypuklić. Chemię można wyczuć pomiędzy aktorami, ale zdecydowanie nie jest jeszcze obecna pomiędzy granymi przez nich postaciami.

W odpowiedzi na tę sytuację Riddler zaczyna wprowadzać porządki, kolejno eliminując cele na swojej liście. To uruchamia w Batmanie umięjetności detektywa, choć z drugiej strony widzimy, że praktykuje to od niedawna, więc potrafi się mylić i potrzebna jest pomoc innych. Andy Serkis jako Alfred daje się poznać z wielu stron, w tym człowieka czującego odpowiedzialność za Bruce'a Wayne'a, ale i partnera Batmana w rozwikływaniu zagadek. Jego postać to też źródło odrobiny humoru i serdeczności.

Robert Pattinson jako Batman i Bruce Wayne

Jednym z najważniejszych pytań było to, jak w roli Batmana/Bruce'a Wayne'a poradzi sobie Robert Pattinson. W mojej ocenie wypadł znakomicie jako Batman, a z oceną jego występu jako Bruce Wayne należy się wstrzymać do kolejnego filmu. Światu zewnętrzenemu dziedzic fortuny Wayne'ów pokazuje się tylko raz i uważam, że to zdecydowanie za mało, by móc ocenić go w tych okolicznościach. We własnym otoczeniu jest bowiem podobnie skryty i zbuntowany, niechętnie wchodzi w interakcję z innymi. Z maską na twarzy czuje się pewnie i ta determinacja jest widziana w każdej scenie. Wzrok, grymasy na twarzy i gestykulacja emanują wręcz zuchwałością. Potrafi być niezwykle brutalny, gdy wymaga tego sytuacja, co odbija się na jego wizerunku, bo budzi postrach także u tych, których broni.

To jest film o Batmanie. Bez dwóch zdań

W filmie nie zabrakło gadżetów Batmana, który korzysta z nich naprawdę często. Batmobil jest we wczesnej fazie rozwoju, ale uzupełnia listę niezbędnych elementów ftakiej produkcji, co podkreśla przywiązanie twórców do originu postaci i jego wizerunku wśród widzów. Postacie Człowieka Zagadki i Pingwina to jeden z lepszych przykładów na to, jak starano się zachować w pewnym stopniu realizm przedstawianego świata i to samo tyczy się możliwości kostiumu Człowieka Nietoperza. Nie oznacza to jednak, że nie sięgnięto po ciekawsze zdobycze technologii, ale nie będę psuł nikomu niespodzianki. Do gustu na pewno przypadła mi choreografia walk, w których Batman nie jest nietykalny i zdarza mu się (zaskakująco często) obrywać. Jego ciosy są jednak silniejsze i lepiej wymierzone, a znaczenie też ma stosowana przez niego strategia. W montażu nie pogubiono ciekawych ujęć, nie starano się dodać całości dynamiki, więc uniknięto chaosu. Starcia wręcz są dość realistyczne, jeśli tak można to ująć. Efekty specjalne nie dają się w zasadzie poznać, a sprytna praca kamery pozwala na uniknięcie zbyt dużej ilości CGI. Technicznie jest to najwyższa półka.

Za budowę napięcia i wprowadzenie odpowiedniej atmosfery odpowiada też muzyka Michaela Giacchino. Przewija się w niej kilka świetnych schematów - kompozytor nie starał się na siłę napisać jak najbardziej zróżnicowanej muzyki, co wyszło całości na dobre. Co ciekawe, ścieżka dźwiękowa uzupełniania jest znanym ze zwiastunu kawałkiem Nirvany, który niejako traktowany jest jak temat muzyczny tego Batmana.

Batman aż prosi się o kontynuację

W ten sposób udało się utworzyć spójny obraz Człowieka Nietoperza na najbliższe lata. Po seansie trudno go nawet nazwać superbohaterem per se, bo on sam się na takiego nie chce kreować. Szuka pomysłu na to, jak pomagać miastu Gotham i jego mieszkańcom, a pierwszy film wcale nie daje jednoznacznych odpowiedzi na zadane przez niego pytania. Na pewno ta historia go w dużym stopniu ukształtuje, ale po seansie na pewno nie odczujemy, że go naprawdę poznaliśmy. I warto w tym miejscu dodać, że na obejrzenie "Batmana" musicie zarezerwować sobie niemal trzy godziny. Nie czułem zmęczenia po ostatniej scenie, zmienna dynamika filmu pozwala pozostać skupionym i dobrze się bawić, ale wydaje mi się, że gdyby ucięto z 15-20 minut, to film wybrzmiałby równie dobrze.

Ocena filmu: 8/10.

"Batman" w kinach już od 4 marca.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu