Polska

Spodziewałem się paździerzu i... jestem zaskoczony. BanBye - "killer youtube'a" już otwarty

Jakub Szczęsny
Spodziewałem się paździerzu i... jestem zaskoczony. BanBye - "killer youtube'a" już otwarty
99

Wczoraj otworzył się serwis BanBye należący do spółki Niezależne Polskie Media. Mocno reklamowany przez jednego z założycieli spółki - Marcina Rolę (twórca m. in. wRealu24) skupia wokół siebie głównie osoby, które jednoznacznie sprzeciwiają się praktykom dużych serwisów społecznościowych i streamingowych: nie jest tajemnicą, że na Facebooku, czy w YouTube treści takie, jakie obecnie znajdują się w BanBye, są aktywnie banowane.

W pierwszym tekście na temat serwisu BanBye pozwoliłem sobie na naprawdę wiele, mając poczucie że najpewniej skończy się na kapiszonie pokroju Albicla. Prawdziwie polski killer youtube'a, mocno pompwany przez redaktora Sakiewicza po swoim otwarciu był dziurawy jak ser szwajcarski i jego rozwój na samym początku można było mierzyć za pomocą nieużywanej nigdzie indziej jednostki: profilów papieża na minutę. Dosyć szybko ujawniono niekompetencję zespołu, który przygotował (a właściwie, to nie przygotował...) serwis Albicla przed oddaniem go szerszemu gronu użytkowników. Koniec końców, Albicla jakoś się ogarnęła i w dalszym ciągu działa. Ale w żaden sposób nie można powiedzieć, że jest ona projektem popularnym.

Gdy wczoraj po raz pierwszy mogłem zobaczyć BanBye w pełnej krasie, na pewno nie miałem wrażenia niedopracowania pod kątem technicznym. Rejestracja konta przebiegła błyskawicznie, link aktywacyjny pojawił się w skrzynce tuż po kliknięciu przycisku "zarejestruj". Wszelkie funkcje, z których przyszło mi skorzystać - działają. Nie udało się odtworzyć takich błędów, jak na Albicla. Niemożliwe jest zrobienie czegoś spektakularnie absurdalnego - tak, jak można to było zrobić u Pana Sakiewicza.

Wiecie, mam problem z takimi projektami jak Albicla - kiedy jakikolwiek projekt swoją narrację opiera o sprzeciw wobec jakiejś idei lub wobec big-techowych gigantów, najczęściej strzela z kapiszona. Pompuje balonik, który za chwilę pęka i okazuje się, że dopychano go co najmniej "nieświeżym" powietrzem, a i zdarza się że jego zawartość obryzguje przede wszystkim twórców. Sądziłem, że w przypadku BanBye będzie podobnie. I w sumie, to miło się zaskoczyłem. Bo to nie jest tak, że ja wprost trzęsę się na myśl o tym, by dokopać swoim ideologicznym oponentom. No, nie.

Tematyka "twórców wyklętych" na BanBye mnie nie pociąga. Ale ja wcale nie jestem targetem tego serwisu

Są ludzie, którzy chcą oglądać Marcina Rolę, Jabłonowskiego, czy Grzegorz Płaczka. Prezentowane przez nich idee, fakty zupełnie do mnie nie trafiają, ale... no ktoś ich ogląda, ktoś konsumuje materiały przez nich produkowane. Bezpośrednio wskazują na to ich wyniki w mediach społecznościowych oraz poza nimi. Może i ci ludzie są kojarzeni głównie w "swoich" bańkach informacyjnych, ale to nie oznacza że są to całkowicie anonimowi autorzy. Nie będę tym razem komentował ich motywów oraz swoich wątpliwości odnoszących się do działalności tego środowiska.

Pewne jest to, że funkcjonowanie tych twórców w takich miejscach jak Facebook, czy YouTube stało się w ostatnim czasie co najmniej uciążliwe. Bany, usunięte materiały, tzw. "strike'i" oraz blokady pojawiały się codziennie w tym środowisku. Serwisy społecznościowe, platformy streamingowe to prywatne biznesy i mogą one rozporządzać tworzonym przez siebie miejscem w dowolny sposób. Mogą ustalić nawet, że od jutra wszyscy ludzie których ulubionym kolorem jest czerwony, nie mają do nich wstępu. To rzecz jasna daleko idące uproszczenie - ale zapewne to rozumiecie.

Facebook, YouTube, Twitter i wiele innych miejsc zauważyło, że trzeba wziąć trochę odpowiedzialności za to, co się u nich pojawia i trochę dokręcić śrubę. Toteż, dezinformacja w tematach naukowych, społecznych, politycznych i kilku innych stała się "zbrodnią" karaną w wyżej wskazany sposób. Alt-bańka uważa to za przejaw wojny ideologicznej, w której realizowane są interesy służb, konkretnych państw, narodów lub środowisk, głównie o nacechowaniu lewicowym.

BanBye, jako platforma streamingowa działa... po prostu dobrze. Zarówno na komputerach, jak i urządzeniach mobilnych. Serwis - aplikacja dobrze działa na każdym telefonie, tablecie i komputerze. Całość stworzono według idei PWA, a za realizację odpowiada firma Softwarehood. To nie jest firma "krzak" lub ktokolwiek z przypadku. Przyłożono się do stworzenia czegoś, co ma minimum potencjału na to, by być pewną alternatywą dla mainstreamowych serwisów streamingowych. Nie sądziłem, że w ogóle przyjdzie mi to powiedzieć - ale BanBye technicznie mi się podoba.

Choć nie będę tam zaglądał z oczywistych względów, to mimo wszystko życzę powodzenia. Zastanawiam się, jak z monetyzacją tego serwisu - chyba, że będzie on utrzymywał się głównie ze środków pochodzących ze zbiórek. BanBye, choć mógłbym pójść po bandzie i pouprawiać sobie tutaj "skakanie w glanach po trampolinie", nie zrobię tego tylko ze względu na brak zbieżności moich poglądów z poglądami autorów serwisu. Koszty utrzymania BanBye nie będą małe i na to autorzy platformy muszą się solidnie przygotować. Mam nadzieję, że otwarcie serwisu zostało poprzedzone analizami biznesowymi.

W 2022 roku ma pojawić się opcja nadawania wideo na żywo - tak jak na Facebooku oraz YouTube. W FAQ zostało to przedstawione jako jeden z najważniejszych planów na rozwój serwisu.

Cóż. I pozostaje mi powiedzieć tylko tyle: jestem zaskoczony.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu