Po kilkunastu godzinach medialnej wrzawy i przesunięciu się chińskiego balonu nad Ocean Atlantycki Amerykanie strącili urządzenie atakiem rakietowym. Zgodnie z przewidywaniami nie wpłynęło to na złagodzenie sytuacji między oboma państwami, za to wywołało pytania i wątpliwości.
Chiński balon tango down... i co dalej? Więcej pytań, niż odpowiedzi [Wideo]
Balonowe polowanie
Do zestrzelenia balonu podróżującego sobie dostojnie przez całe Stany Zjednoczone na wysokości 18-20 km użyto myśliwca 5 generacji F-22 Raptor. Samolot wzniósł się na wysokość niewiele niższą (ponad 17 km), skąd odpalił rakietę AIM-9X Sidewinder. Cała akcja była sporym przedsięwzięciem logistycznym, brał w niej udział jeszcze jeden F-22, kilka F-15 oraz samoloty cysterny.
Co zabawne, jest to pierwsze oficjalne zestrzelenie na koncie F-22, który dotychczas nie miał okazji strzelać do celu powietrznego. Balon jest też prawdopodobnie najwyżej zniszczonym celem w uderzeniu powietrze-powietrze, jeśli nie liczyć zniszczenia na orbicie (555 km) satelity Solwind przez wystrzelony z F-15A pocisk ASM-135.
Polecamy na GeekWeek: Czy potrafimy przewidywać trzęsienia ziemi? To karkołomne zadanie
Kolejny nad Ameryką... Południową
W międzyczasie pojawiła się informacja, że kolejny balon tego typu pojawił się nad Ameryką, tyle że tym razem Południową. Przedstawiciele Chin, podobnie jak w temacie balonu nad Stanami zrzucają wszystko na siły wyższe, które miały wywiać rzeczone balony poza teren Państwa Środka. Jak wspomniałem w pierwszym artykule, obserwacji tych balonów w przestrzeni innych państw było sporo.
W mojej ocenie to mało wiarygodne. Po pierwsze, konstrukcja podwieszona pod balonem, jest duża i wygląda na zaawansowaną. Ciężko przypuszczać, że taki balon nie ma systemów umożliwiających jego zdalne zniszczenie. Po drugie, jeśli nawet nie ma takiego systemu, dlaczego Chiny same nie uprzedzają państw, że taka sytuacja się zdarza.
Wiadome jest, że większość państw posiadających zaawansowane armie stara się zbudować jakieś zdolności obserwacyjne i komunikacyjne w stratosferze, a balony są jednym z podstawowych rozwiązań. Rozwiązań do tego postrzeganych niejednoznacznie, przelot drona wywołałby szybką i stanowczą reakcję, a balon był celem... ewidentnie nieoczywistym.
Było ich więcej
Po całym incydencie Chiny oskarżyły Stany Zjednoczone o przesadzoną reakcję, a Stany odwołały wizytę sekretarza Blinkena, która miała załagodzić sytuację między oboma państwami. Amerykanie szukają teraz szczątków urządzenia, żeby sprawdzić jakiego typu dane zbierano. Jednocześnie Amerykanie zapewnili, że zadbano o to, żeby balon nie miał czego „podejrzeć”, gdy przelatywał nad ważnymi miejscami.
Znacznie ciekawsze jest jednak to, że wypłynęły informacje o tym, że oprócz ostatniego wypadku takie odwiedziny miały miejsce już 4 razy, raz za prezydentury Bidena, aż trzy razy za Trumpa. NORAD przyznał, że nie wykrył ich wystarczająco wcześnie, aby móc zareagować, a same balony nie przeleciały aż tak głęboką trasę przez Stany. Szef NORAD, gen. Glen D. VanHerck nazwał to wprost luką w systemie świadomości sytuacyjnej swoje domeny.
Amerykanie muszą się na tego typu sytuacje zdecydowanie lepiej przygotować. Brak reakcji mógłby przeciwnika tylko zachęcić, do tego, żeby takie balony gubiły się nawet częściej. Ciekawe też, czy po nagłośnieniu sprawy chińskie balony nagle nie znikną, a jeśli nie, to czy inne państwa zdecydują się na podobne do Amerykanów kroki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu