Pamiętacie Left 4 Dead? Jeśli tak i czekacie na kolejną część, to dostaniecie ją pod inną nazwą. Grałem już w Back 4 Blood i mówię jak jest.
Back 4 Blood to nowa produkcja Turtle Rock Studios, które stało za Left 4 Dead. I choć nie mają praw do tytułu, to ich nowa produkcja jest nawet nie tyle duchowym spadkobiercą tamtej serii, co po prostu jej kolejną odsłoną.
To kooperacyjna strzelanka, w której zadaniem graczy jest przemierzanie kolejnych poziomów i likwidowanie hord zombie. Czasem mniejszych, czasem większych - ale ponownie ich eksterminacja daje sporo frajdy.
Testowa wersja beta udostępnia do przejścia wszystkie poziomy z pierwszego aktu. Poziom trudności rośnie wraz z kolejnymi miejscówkami, choć jak na początek gry przystało, nie ma tu nic, co na normalnym poziomie sprawia zgranej ekipie kłopoty. Grając jednak też kilka razy z randomami stwierdzam, że komunikacja jest jednak kluczowa i nawet nie tyle daje więcej frajdy, co może okazać się w pewnym momencie niezbędna. Bo kiedy ktoś zostanie z tyłu, jest raczej bez szans, prawie na pewno prędzej czy później dogonią go zombiaki i przerobią na papkę.
Podoba mi się mechanizm strzelania i tempo gry. Nie jest przesadzone, choć czasem potrafi być wysokie. Bronie dobrze czuć na padzie (grałem na PS5, tytuł obsługuje nowy system wibracji DualSensa) - każdy też szybko znajdzie odpowiedni zestaw broni dla siebie. Ja upodobałem sobie karabiny i ciągły ogień, ale ktoś inny może czuć się lepiej ze snajperką osłaniając pozostała trójkę gdzieś z dachu. Zombiaki, jak to zombiaki - raczej nie grzeszą inteligencją i samodzielnie są praktycznie bezbronne nawet jeśli wyskakują niepostrzeżenie z krzaków. Ale w grupie stanowią już zagrożenie nawet dla czteroosobowej ekipy, szczególnie na otwartej przestrzeni. O ile bowiem na schodach dość łatwo położyć taką falę, to jeśli przyjdzie z kilku kierunków, nie pomogą nawet oczy dookoła głowy.
Nieco rozczarował mnie jeden duży boss, którego trzeba pokonać mniej więcej w połowie pierwszego aktu i liczę na to, że w kolejnych etapach takie starcia będą ciekawsze. Generalnie w pierwszym akcie nie było momentu, który zostałby mi dłużej w pamięci. Aż chciałoby się zobaczyć świetnie rozpisane oskryptowane momenty jak w serii Call of Duty, ale najwyraźniej takich fragmentów w grze nie będzie. Zasadniczo jednak strzelało mi się bardzo przyjemnie, szczególnie w zgranej ekipie ze znajomymi i tak właśnie planuję przechodzić pełną wersję gry.
Zagrajmy w karty
Jedną z najważniejszych nowości w Back 4 Blood jest system kart, które dobieramy przed każdym etapem, dodatkowo czasem taki gadżet można również znaleźć podczas samej gry, ukryty gdzieś na mapie. W grze znajdziecie specjalne miejsce do zarządzenia swoim deckiem, a karty podzielono na cztery kategorie. Karty z jednej strony warto dobierać pod wybraną klasę, ale i rolę jaką chcecie pełnić podczas rozgrywki. Doczytajcie również konkretne statystyki, które ulepsza lub obniża dana karta, bo bazując na samych nazwach i obrazkach dość łatwo położyć sprawę i później męczyć się podczas samej rozgrywki. Inne karty powinna dobrać osoba, która będzie w ekipie uzdrowicielem, a inna jeśli zamierza oznaczać przedmioty w lokacjach.
Jeśli wolicie strzelać na oślep, dobierzcie kartę od większego magazynku, ale kiedy często uciekacie, przyda się ulepszona stamina, bo pary w nogach czasami starcza na niewiele. Karty to jednak nie tylko dodatki przeznaczone dla grupy walczącej z zombie, ale również negatywne oddziaływanie na bohaterów. Możecie trafić na mocniejszych przeciwników, którzy dostali dodatkową moc właśnie dzięki karcie. Chwilę zajmuje zrozumienie tego mechanizmu i zapoznanie się z kartami, ale wprowadza to więcej frajdy do rozgrywki, więc jak najbardziej na plus. I co ważne - urozmaica zabawę, bo choć gra jest powtarzalna, to właśnie dzięki kartom ten sam etap może wyglądać nieco inaczej. Oby tylko nie wiązało się to z nachalnym systemem mikrotransakcji.
Strzelanie jest bardzo satysfakcjonujące, zaskakująco mocno daje o sobie znać aim-assist, czyli doklejanie się celownika do przeciwnika kiedy przykładamy broń do oka. Dawno nie grałem w żadną strzelankę, która tak to rozwiązała, ale obstawiam, że to tylko kwestia wersji konsolowej. Na duży plus na pewno strzelnica w obozie, można tam przetestować wszystkie bronie by mieć pewność, że później na placu boju będziemy wiedzieć co i jak strzela.
Rój, czyli niecodzienna horda
Beta oferowała jeszcze tryb versus, czy raczej PvP pomieszane z PvE. Na pierwszy rzut oka to klasyczna horda, choć po stronie zombiaków jest zarówno AI, jak i gracze. Później następuje zamiana stron i wygrywa drużyna, która przetrwała więcej fal nieumarłych. Pomysł na ten tryb jest naprawdę fajny i na pewno będę chciał go zgłębić w pełnej wersji gry. To ciekawe urozmaicenie klasycznej hordy, choć nie znaczy wcale, że dzięki niemu gra będzie żyć tak długo jak inne tytuły multiplayer. Obawiam się bowiem, że teraz po prostu dominują inne gatunki gier i choć gracze tęsknią za Left 4 Dead, to Back 4 Blood może być tylko sezonowym strzałem, który nie przetrwa próby czasu.
Wizualnie Back 4 Blood na PS5 ani nie zachwyca, ani nie rozczarowuje - bywają momenty niebrzydkie, ale i przeciętne. Trudno nazwać to nextgenową produkcją i bliżej jej raczej do gier z PS4. Momentami irytowały mnie onelinery członków drużyny, bo nie wnosiły kompletnie nic do opowieści i po jakimś czasie zaczynały być zwyczajnie męczące.
Back 4 Blood nie rzuca na kolana, ale wydaje się solidna grą i zamierzam zagrać w pełną wersję
Siadając do bety Back 4 Blood nie miałem zbyt dużych oczekiwań, a i chęć ogrania kolejnej odsłony Left 4 Dead nie była już tak wielka jak kiedyś. Nowa produkcja z jednej strony wydaje się być dobrą kontynuacją serii, z drugiej w pierwszym akcie brakuje czegoś co kazałoby myśleć "WOW". Fragment, który ograłem zwiastuje solidną grę dla ekipy znajomych, którzy lubią postrzelać sobie do zombiaków. Tylko tyle i aż tyle. Ja czekam, choć absolutnie nie uważam, że będzie to jedna z najlepszych gier 2021 roku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu