Kryptowaluty

Powstał pierwszy automat do NFT. Tokeny kupisz równie łatwo co puszkę coli

Patryk Koncewicz
Powstał pierwszy automat do NFT. Tokeny kupisz równie łatwo co puszkę coli

Na Manhattanie stanął pierwszy w historii bankomat do NFT. Wygląda jak automat z przekąskami, a token zakupić można za pomocą zwykłej karty płatniczej. 

NFT nie przestaje zaskakiwać. Mam nadzieję, że stęskniliście się za nowymi informacjami na temat niewymiennych tokenów. Z tygodnia na tydzień pojawiają się bowiem kolejne formy i pomysły rozwoju tej kontrowersyjnej technologii. Dotychczasowa ekspansja NFT opierała się na szukaniu nowych źródeł wirtualnej dystrybucji. Okazuje się jednak, że w rzeczywistym świecie także znajduje się miejsce do handlu tokenami i to w formie dobrze znanej z automatów do napojów i przekąsek.

Pierwsze miejsce do fizycznego zakupu NFT

W finansowej dzielnicy Manhattanu – między sklepem z kanapkami a krawcem – stanął niepozorny salonik, który zwraca uwagę świecącymi od wewnątrz, różowymi neonami. Na witrynie sklepiku widnieje napis: NFT ATM. Wewnątrz stoi automat załadowany niewielkimi, kartonowymi pudełeczkami. W pudełkach znajduje się kod, który po rejestracji na dedykowanej stronie ukazuje grafikę, której stałeś się posiadaczem. Prawda, że proste?

Źródło: Wilfred Chan/The Guardian

Właśnie prostotą całego procesu kierował się autor inicjatywy Jordan Birnholtz, współzałożyciel startupu Neon. Według niego kupowanie tokenów przy użyciu kryptowalut jest zbyt skomplikowane dla przeciętnego użytkownika. Zakupione kody powiązane są z blockchainem Solana, ale do transakcji wystarczy zwykła karta płatnicza. No dobra, ale co tam można kupić? Odpowiedź to: gołębie i kolory. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale tylko takie tokeny są dostępne w automacie. Autor projektu zakłada, że klienci będą chcieli kolekcjonować różne odcienie kolorów (których jest ponad 10 tysięcy) i wymieniać się między sobą w celu stworzenia pełnej palety barw. A gołębie? No cóż, małpy i niedźwiedzie sprzedają się całkiem nieźle, więc gołębie nie wydają się niczym dziwnym.

Łatwo i przystępnie. Przynajmniej w teorii

Jak donosi dziennik The Guardian – którego redaktor miał okazję przetestować automat – nie wszystko działa tak prosto i przyjemnie. Podczas pierwszej transakcji kartonik zaciął się oparty o przednią szybę automatu. Nie pomogło potrząsanie maszyną ani zakup kolejnego celem wypchnięcia pudełeczka do zrzutu. Pierwsza porażka zaliczona. Kolejne problemy pojawiły się podczas rejestracji tokena na stronie Neon. Po wpisaniu dwunastocyfrowego kodu przypisanego do tokena oczom redaktora ukazał się biały kwadrat. Właściciel projektu zaoferował oczywiście zwrot pieniędzy, jednak nie zmienia to faktu, że Neon wymaga wielu poprawek. Projektowi brakuje także dobrej reklamy i „prestiżu”, który przyciągnąłby uwagę przeciętnego użytkownika. Póki co setki przechodniów mijają sklepik z NFT bez większego zainteresowania.

Źródło: Neon

Sam autor twierdzi, że token poza posiadaniem nie ma większego sensu. Kupujesz go po to, aby móc się pochwalić. Birnholtz nie chce obiecywać, że kolory i gołębie będą kiedyś posiadały jakąś większą wartość. Według niego tokenów nie powinno traktować się jako przyszłą inwestycję, a jedynie na zasadzie wizualnej atrakcyjności i aspektu kolekcjonerskiego.

Twórcy projektu Neon otrzymali już całkiem pokaźne finansowanie w wysokości 3 milionów dolarów. Dzięki tym środkom chcą postawić automaty w sześciu kolejnych miastach. Birnholtz jest otwarty na artystów, którzy chcą sprzedawać swoje NFT w automatach. Kolejnych kroków automatów Neon możemy spodziewać się latem tego roku. Mam jednak przeczucia, że projekt prędzej czy później zakończy się porażką, a automaty trafią na złom. NFT osiągają ogromną wartość właśnie dzięki pozornej elitarności i specyficznej formie nabycia. Usilne mainstreamowanie tokenów może przynieść efekt zupełnie odwrotny od zamierzanego.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu