Zazdrość to rzecz jasna "brzydkie" uczucie, w moim przypadku ma ono związek jedynie z tym, że nie jestem w stanie wykształcić w sobie innej postawa niż ta, którą obecnie reprezentuję. Chodzi mi przede wszystkim o to, że graczem nie jestem, nie czuję się nim i mimo wielu podejść do tego środowiska, nie udało mi się w nie wsiąknąć. Jestem więc jedynie "graczem niedzielnym" i cholernie żałuję tego, że nie potrafię "jarać się" wszystkim tym, czym jara się niemała społeczność graczy.
Dlaczego piszę o tym dzisiaj? Bo w piątek wróciłem z Berlina, gdzie redakcję Antyweb zaprosił ASUS. W ciągu czterech intensywnych dni dziennikarze mieli okazję zapoznać się z nowinkami tego producenta (pojawiły się sprzęty zaprezentowane już wcześniej w trakcie Computex), a także "poświętować" 30-lecie ASUS-a na rynku. Niedziela to przyjemny dzień, luźny, a ja na domiar złego właśnie nadaję dla Was z... łóżka. To już chyba tradycja, że po każdym wyjeździe jestem chory - na pewno nie jest gorzej niż po LG InnoFest w Lizbonie, po którym tydzień zdychałem na zapalenie krtani.
Gracze to cudowna społeczność
Cudowna również dla takich producentów jak ASUS - w branży gamingowej, na scenie gamingowej pieniądze zdają się rosnąć jak na drzewach. Gracze natomiast to bardzo lojalni konsumenci dóbr technologicznych i jednocześnie - bardzo wymagający. Chętnie podążają za najnowszymi trendami i są skłonni wydać niemałe pieniądze na sprzęt, gry (również w wersjach kolekcjonerskich), bacznie obserwują swoich idoli - influencerów na scenie. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ASUS ma w głowie stworzenie spójnego, atrakcyjnego i kompleksowego ekosystemu urządzeń i usług, które będą skierowane głównie do tej grupy docelowej. Oczywiście, nie jest w tym osamotniony, bo konkurencja w gamingu jest spora - gołym okiem jednak widać, że idzie mu naprawdę dobrze.
Nawet taki "potworek" (potworek głównie dla mnie - ja najprawdopodobniej nie rozumiem idei gamingowego telefonu) jak ASUS ROG Phone II to według mnie dowód na to, że ASUS tworzy atrakcyjne środowisko dla graczy. Wśród najbardziej ortodoksyjnych przedstawicieli społeczności gamingowej urządzenie to wywołuje ogromne emocje. Wystarczy spojrzeć na to, co producent osiągnął w trakcie przedsprzedaży urządzenia w Chinach na przełomie lipca i sierpnia. 10 000 egzemplarzy sprzedało się w... 73 sekundy. Biorąc pod uwagę, że jest to sprzęt niszowy, trzeba przyznać, że ASUS ma konkretny rozmach. Najpewniej producentowi pomógł fakt, iż Chiny to mimo wszystko rynek ogromny i odpowiednio zaludniony.
Widziałem też inne urządzenia dla graczy
Urządzenia, które nie do końca rozumiem, bo rzecz jasna nie jestem graczem. Sprzęty z rodzaju tych, które "szanuję, ale pewnie bym nie kupił" - nawet, gdybym miał do wydania tyle kasy, że wcale bym się takim wydatkiem nie przejął. ASUS ma w swoim portfolio laptopy, płyty głównej, urządzenia peryferyjne, smartfony, a nawet... fotele. Bo gracz nie może przecież siedzieć na byle czym w trakcie długich sesji w CS:GO lub Fortnite.
Przechadzając się po hali ASUS-a w centrum Berlina (bardzo niedaleko Checkpoint Charlie), na której wystawiono najważniejsze produkty z jego portfolio, miałem wrażenie, że mam do czynienia z potęgą jego ekosystemu. Mimo, że nie jestem szczególnym fanem gier, żadnego ROG-a od ASUS-a na pewno nie kupię, mogę powiedzieć z całą stanowczością, że ten producent mi po prostu zaimponował. Pokazał mi świat, którego nie rozumiem, ale do którego chciałbym dołączyć, gdybym tylko potrafił.
Przeczytaj także: Galaxy Fold zmartwychwstał. Widzieliśmy pierwszego "składaka"
Było to doświadczenie na tyle ciekawe, że udało mu się skłonić mnie do zapomnienia o przygodzie z bagażem, który LOT mi zgubił w Warszawie. ASUS także zdołał zmyć ze mnie rozczarowanie tzw. "press days" przed IFA. Ja nie wiem, ale Niemcom odrobinę popsuł się Ordnung, bo prawdopodobnie uznali, że wspomniane "dni dla dziennikarzy" to cudowny moment na to, aby dopiero zacząć rozkładanie stoisk. Naprawdę, rozczulający był widok mediaworkerów w pełnym rynsztunku, którzy błądzili między halami, potykając się o panujący w Messe Berlin bałagan. Doliczcie do tego pył po wierceniu w drewnianych elementach, metaliczny hałas i wszędzie porozkładane folie. Dramat - w trakcie press days nie dało się zrobić nawet w miarę przyzwoitych zdjęć. Bo co ja Wam pokażę - puste stoiska, rusztowania, drabiny i ciężko pracujących Polaków - speców od szybkiej i taniej budowlanki? Właściwie najciekawsze w trakcie press days na IFA było dla mnie to, że przy doprowadzaniu targów do stanu reprezentacyjnego pracowało mnóstwo naszych rodaków.
Dzięki, że mnie dzisiaj przeczytaliście - zapraszam Was do dyskusji i... idę sobie wypić coś na przeziębienie. Życzę Wam zdrowia, dobrego końca weekendu i równie fajnego kolejnego tygodnia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu