Recenzja

To najlepszy Asasyn w jakiego grałem! Recenzja Assassin's Creed Origins

Tomasz Popielarczyk
To najlepszy Asasyn w jakiego grałem! Recenzja Assassin's Creed Origins
3

Assassin's Creed Origins oczarowuje wielkim, interaktywnym światem i interesującymi nowościami. Po tylu latach seria wreszcie doczekała się przyjemnego powiewu świeżości. Koniec końców jednak ciągle chodzi tutaj o to samo, co, mimo wszystko, dało się produkcji we znaki. Może to wyraźny sygnał dla Ubisoftu, aby w końcu pójść dalej?

To już dziesiąty Assassim, w co trochę trudno uwierzyć. Seria miała swoje wzloty i upadki. Pokazywała się z bardzo dobrej strony, czego przykładem były m.in. dwójka oraz Black Flag. Coś jednak pękło po premierze Unity. Rok później ukazał się przyzwoity Syndicate, ale wszyscy, włącznie z samym Ubisoftem, sprawiali wrażenie już zmęczonych tą ideą. Odłożono ją zatem na półkę. Po krótkiej przerwie pojawia się AC: Origins, który być może jest nawet najlepszą częścią tej franczyzy.

Starożytny Egipt nigdy nie był tak wciągający

No dobrze był – ci którzy grali w strategię Faraon (eng. Pharaoh) z pewnością wiedzą, o czym mówię. Tutaj jednak sytuacja się zmienia, bo trafiamy w te realia niemal osobiście. Starożytny Egipt okresu walk o władzę między Ptolemeuszem i Kleopatrą jest niespokojnym miejscem. Nasz protagonista, Bayek z Siwy jest medżajem, a więc swoistym strażnikiem prawa. Jego historia jest dość smutna i ponura, a motywy jasne – odebrać życie tym, którzy się do tej tragedii przyczynili i ciągle stoją u władzy.

Choć dobrze wyreżyserowana i opatrzona mnóstwem smaczków, warstwa fabularna nowego Asasyna nie jest rewolucyjna. Dobrze się tę historię ogląda i śledzi, ale trzeba też przyznać, że twórcy wykorzystali klasyczne archetypy i wyświechtany już do granic możliwości motyw zemsty. Nie zabraknie jednak perełek. Poprzednie gry z serii w dużej mierze opierały się na walce asasynów z templariuszami. Tutaj jednak nie ma ani jednych, ani drugich. Gra na dobrą sprawę mogłaby się nazywać zupełnie inaczej – gdyby nie te elementy nawiązujące do zakonu i jego narodzin, które będziemy w trakcie zabawy obserwować.

 

Tyle o głównym wątku – więcej nie zdradzę, bo zepsułbym Wam zabawę. Dodam jedynie, że w moim przypadku 20 godzin minęło jak z bicza strzelił. A gdzie tu jeszcze zadania i aktywności poboczne…

I tutaj nowy Assassin’s Creed ponownie wyróżnia się na tle poprzedników. Widać, że twórcy bardzo mocno inspirowali się naszym rodzimym Wiedźminem. Otwierając mapę świata nie byłem początkowo pewny, czy to Ubisoft czy CD Projekt Red. Te wykrzykniki i znaki zapytania, które tutaj zobaczymy prowadzą do różnego rodzaju aktywności. Czasem jest to pusta chata ze skarbem, a innym razem opuszczona świątynia z bandytami. Zróżnicowanie jest naprawdę duże, a jakby teog było mało – świat AC: Origins naprawdę żyje, więc przygotujcie się na niespodzianki.

Same questy poboczne nabrały natomiast rumieńców i złożoności. W końcu doświadczymy tutaj naprawdę fajnych zadań. Oczywiście nie zabrakło też takich w stylu „idź, zabij, przynieś”, ale przeplatają się one z o wiele barwniejszymi historyjkami, które zdecydowanie dodają rozgrywce wartości, a nierzadko składają się z więcej niż jednego etapu.

 

Warto podkreślić, że zadania poboczne nie są całkowicie opcjonalne. Twórcy wprowadzili bowiem sprawnie działający system poziomów. Jeżeli level naszego asasyna jest za niski, nie wykonamy np. kolejnego zadania głównego, albo nie będziemy mogli skorzystać z super broni, którą znaleźliśmy w skrzyni. To wymusza na nas dodatkowe aktywności. I dobrze. Każdy kolejny poziom to punkt zdolności, a tych znajdziemy tutaj całe mnóstwo, z podziałem na trzy kategorie. Jedną poświęcono bezpośredniej walce, drugą skrytobójstwie i walce dystansowej (łuki odgrywają tym razem tutaj znaczącą rolę), a trzecią eksploracji i powiązanym z nią mechanizmom rozgrywki. Jest w czym przebierać.

Mechanika rozgrywki i detale

Jeśli chodzi o przedmioty i broń, towarzyszy im stosunkowo rozbudowany mechanizm statystyk oraz prosty crafting. Bronie mają poziomy (podnosimy je u kowala) i wymagają odpowiednich poziomów od nas. Jedne są szybsze, inne wywołują krwawienie, a jedne zadają dodatkowe obrażenia. Elementy takie, jak napierśnik czy naramienniki możemy natomiast ulepszać po zdobyciu odpowiednich surowców. Wszystko to całkiem fajnie się dopełnia. Fani przebieranek mogą też skorzystać z dziesiątek strojów do kupienia u krawców. A miłośnicy szybkich podróży mogą liczyć na stosunkowo bogaty dobór wierzchowców: od wielbłądów po konie.

Z nowym systemem ekwipunku idzie w parze przebudowana walka. Koniec ze bardzo statycznym i monotonnym parowaniem i wyprowadzaniem ciosów, co wyglądało kuriozalnie szczególnie podczas starć z grupą przeciwników, kiedy każdy czekał na swoją kolej by zaatakować bohatera. Teraz jest mniej filmowo, ale bardziej dynamicznie. A przy okazji wzrósł też poziom trudności. Oczywiście to nie znaczy, że nie ma czym cieszyć wzroku efektowne animacje wykańczania przeciwników zostały.

Bayek ma, rzecz jasna, dostęp do różnego rodzaju gadżetów, spośród których warto wymienić sprawdzone bomby dymne czy usypiające strzałki. Zresztą to zaledwie namiastka tego, jak wzbogacono rozgrywkę. Podczas eksploracji wykorzystujemy naszą orlicę, nad którą przejmujemy kontrolę. Ten swoisty odpowiednik drona służy do znajdowania surowców oraz oznaczania przeciwników. A gdy już wejdziemy do akcji możemy nastawiać pułapki lub zwabiać dzikie zwierzęta, które wykonają czarną robotę za nas. Chyba nigdy dotąd w Assassin’s Creed nie było takiej swobody. Koniec z lokacjami pełnymi strażników, gdzie do celu prowadzi jedna, wymyślona przez twórców droga. A nie zapominajmy o tym, że ciągle do dyspozycji mamy elementy parkour oraz wspinaczki. Nie przesadzę, mówiąc, że to najbardziej rozbudowana gra w historii całej serii.

Świat jest gigantyczny, ale czy twórcy wypełnili go odpowiednią ilością elementów? Na szczęście tutaj trudno grze cokolwiek zarzucić. Starożytny Egipt tętni życiem, a cykl dnia i nocy pozwala nam oglądać go z różnych perspektyw. Co istotne, nie mamy tutaj wrażenia, że całość jest jedynie tłem dla działań głównego bohatera. Tu zaatakuje nas dzika zwierzyna, tam ktoś poprosi o pomoc, a w jeszcze innym miejscu bandyci napadną na wieśniaków.

Gra jest piękna – wypełniona kolorami i dopracowanymi modelami lokacji oraz postaci. Wszystko to prezentuje się niezwykle przyjemnie dla oka – przynajmniej na Xboksie One X podłączonym do OLED-a. Gra została ulepszona pod kątem nowej konsoli i oferuje nam wsparcie dla HDR. Rozdzielczość jest dynamiczna i waha się w granicach 1700-1800p (dla porównania na PS4 Pro jest 1440p). Wersja konsolowa ma limit klatek ustawiony na 30. Na Xboksie One X nie zaobserwowałem żadnych spadków płynności.

Najlepszy Assassin's Creed

To bez wątpienia najlepszy Assassin’s Creed jaki kiedykolwiek powstał. Gra oczarowuje złożonością i pozytywnie zaskakuje mnóstwem elementów zaczerpniętych z innych produkcji. Widać tutaj mocną inspirację Wiedźminem, ale nie tylko. Sprawia to, że Assassin’s Creed: Origins jest grą niezwykle przyjemną i wartościową. Oczywiście nie idealną.

Co się nie udało? Osobiście podkręciłbym jeszcze bardziej zadania poboczne, które, choć bardziej złożone, nie dorastają do pięt tym z Wiedźmina III. Brakuje też dopracowania systemu parkour, który bywa miejscami toporny i niepoprawnie reaguje na intencje gracza. Z przyjemnością zaorałbym też sklepik z mikropłatnościami. Na szczęście gra nie wymusza na nas używanie go. Rozgrywkę zbalansowano na tyle, żeby wydawanie dodatkowych pieniędzy było całkowicie opcjonalne. Co więcej, zdecydowana większość dostępnych tutaj rzeczy jest do znalezienia w świecie gry.

Nowy Assassin’s Creed jest świetny, ale to ciągle Assassin’s Creed - po raz dziesiąty. I tu pojawia się refleksja. Czy aby nie za długo ta kura znosi złote jajka (które w międzyczasie lekko wyblakły). Może udany Origins to dobry moment, żeby zrobić z niej rosół i zapomnieć. Stworzyć nową markę, która otworzy przed Ubisoftem zupełnie nowe możliwości konstruowania gameplayu? Rynek rządzi się niestety swoimi prawami, więc podejrzewam, że za rok czy dwa znowu przyjdzie nam wcielić się w jakiegoś asasyna. Oby był przynajmniej tak dobry jak Bayek.

Plusy:

  • Ogromny wypełniony po brzegi atrakcjami świat z doskonałym klimatem
  • Fajny bohater, wciągająca opowieść
  • Nowe mechaniki rozwoju, przedmiotów i walki (mocno RPG-owe)
  • Ogromna swoboda rozgrywki
  • Piękna oprawa graficzna

Minusy

  • Fabuła bazuje na wyświechtanych archetypach
  • Questy poboczne mogłyby być jeszcze trochę bardziej złożone
  • Sklepik w grze (choć nieintruzywny)
  • Drobne błędy w mechanice parkour i fizyce

Ocena: 8/10

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu