Recenzja

Inteligentne ścienne panele świetlne zmieniły moje mieszkanie nie do poznania - recenzja Aurora Nanoleaf

Kamil Świtalski
Inteligentne ścienne panele świetlne zmieniły moje mieszkanie nie do poznania - recenzja Aurora Nanoleaf
Reklama

Rozwój mobilnych technologii i coraz prężniej działających rozwiązań smart home przyniósł sporo ciekawych rozwiązań w kwestiach oświetlenia. Dziś chciałbym przedstawić wam bliżej jedno z nich: Nanoleaf Aurora, czyli zestaw paneli świetlnych które możemy dostosować do naszych potrzeb!

Nanoleaf Aurora: oświetlenie w formie, którą sami stworzymy

Nanoleaf Aurora to zestaw dziewięciu trójkątnych paneli świetlnych, które możemy ze sobą łączyć w niemalże dowolnej konfiguracji. Po środku każdego z boku trójkąta równobocznego czeka na nas miejsce, za pomocą którego podłączamy je do siebie. Trudno zatem mówić o tym, abyśmy mogli zbudować z nich co nam się tylko podoba, ale uwierzcie — dostępnych kombinacji tam nie brakuje!

Reklama

Spinanie ze sobą paneli jest dziecinnie proste i nie przesadzę pisząc, ze poradziłoby sobie z tym nawet dziecko. Docelowo panele mają wylądować na ścianie, a dzięki temu, że są naprawdę lekkie — bez problemu przymocujemy je z pomocą dostępnych w zestawie niewielkich fragmentów taśmy dwustronnej. Największym wyzwaniem było w pojedynkę przeniesienie całej konstrukcji tak, aby się nie rozleciała — no i choć nie jest to specjalnie wygodne, to uwierzcie, że nie jest to rzecz niemożliwa.

Jak zasilana jest Nanoleaf Aurora? Do tego posłuży nam specjalny moduł, który wpinamy w jedno z gniazd, do których wpinamy łączki. Możemy je zatem ulokować na krawędzi dowolnego panelu — sam postawiłem, oczywiście, na ten na samym dole, aby nie rzucał się specjalnie w oczy... bo i po co. Później wystarczy podłączyć znajdujący się w zestawie kabel z zasilaczem i... nagle staje się jasność!

Chodź, pomaluj mój pokój. Na żółto, niebiesko, czerwono... w sumie to jak tylko zechcę

Pierwszy biały blask potrafi oślepić, ale spokojnie... to ten moment, w którym warto sięgnąć po smartfon bądź tablet i uruchomić na nim dedykowaną aplikację Nanoleaf Smarter Series (dostępna w wariancie na Androida oraz iOS). To za jej pomocą wykonamy pierwszą konfigurację i po chwili możemy przejść do zdalnego sterowania światełkami. Wykorzystałem w tym celu drugi z wariantów, program więc zasugerował dodanie sprzętu do systemowego Homekita. Oczywiście dla własnej wygody skorzystałem z tej propozycji — dzięki czemu mogę kontrolować panele świetlne prosto z poziomu Control Center.

Na co zaś pozwala nam aplikacja? Ma w zestawie cały pakiet rozmaitych sztuczek — zarówno opracowanych przez twórców paneli konfiguracji kolorystycznych, jak i opcji tworzenia ich samodzielnie — według własnego widzimisię. Z poziomu programu możemy pokolorować każdy panel na wskazany przez nas kolor i odcień. Możemy kazać im świecić cały czas w tych samych barwach, albo postawić na dynamiczne, zmieniające się nawet co kilkadziesiąt sekund kolory. Wszystko to według kilku dostępnych wzorów, a dodatkowo możemy też wskazać kierunek zmian, a także sposób ich powtarzania itd. A jeżeli znajdziemy już interesujące nas konfiguracje — możemy je zapisać. I przejść do tworzenia kolejnych. Warto także nadmienić, że w programie nie brakuje funkcji tworzenia planów godzinowych, gdzie ustawiamy godziny automatycznego uruchomienia sprzętu.


Opcjonalnym akcesorium które również miałem szansę testować jest dodatek Aurora Rythm. Niewielkia nakładka, którą wpinamy — podobnie jak zasilanie — do jednej z wtyczek. Pozwala ona zmieniać panelom barwy do rytmu odtwarzanej w tle muzyki. Standardowo urządzenie nasłuchuje i wyłapuje dźwięki otoczenia — naturalnym zatem jest, że gołym okiem widać opóźnienie. Istnieje jednak możliwość wpięcia doń wtyczki mini-jack, która pozwoli zminimalizować ten proces do minimum — jeżeli zatem macie ochotę na efektowne migotania niczym w dyskotece, warto rozważyć sięgnięcie po ten dodatek.

Aurora Nanoleaf na co dzień

Jak już wspomniałem — podstawowy zestaw to 9 paneli, zasilanie, taśmy mocujące oraz łączniki. Niestety, zabrakło w nim łączników, które można zgiąć — dzięki czemu bez problemu zamontujemy sprzęt także na kilku ścianach, bo światło będziemy kontynuowane na kolejnej ze ścian. I jeżeli mam być szczery, to największe "ale", jakie mam do urządzenia. 9 paneli na standardowej wielkości pokoje w polskich blokach wydaje się być jak najbardziej wystarczające — ale jeżeli wam to nie wystarcza, to zawsze można zainwestować kolejne. W sklepach dostępne są bowiem pakiety, w których możemy dokupować po trzy trójkąty w paczce.

Reklama


Z paneli świetlnych Aurora Nanoleaf korzystam już od kilku dni i powiem szczerze, że bardzo szybko przywykłem do wygody z nimi związanych. Jak widać na załączonych obrazkach — postawiłem na dość prosty wzór, który zamontowałem przy biurku. Tym samym sprzęt z powodzeniem zastąpił mi stojącą tam do niedawna lampkę. Co więcej, jasne, chłodne, światło okazało się fenomenalną pomocą przy robieniu zdjęć. A kiedy nadchodzi wieczór uciekam się raczej w cieplejsze barwy — i to w zdecydowanie ciemniejszym wydaniu. Panele Aurora Nanoleaf przy 100% są strasznie jasne i do wieczornego chilloutu z książką czy filmem wolę jednak bardziej stonowane oświetlenie.

Reklama

Na zamieszczonych we wpisie zdjęciach (jak i tych oficjalnych promocyjnych, którymi szczycą się twórcy) widzicie dużo ślicznych kolorów. Bo, i owszem, tych w sprzęcie nie brakuje — w domowym zaciszu na co dzień wydają się być one jednak niezbyt praktyczne. A przynajmniej sam niespecjalnie znajduję dla nich zastosowanie — i o ile jeszcze za dnia, przy niewielkiej jasności, zdarza mi się z nich korzystać (ba, nawet wplatać do nich animacje), to najczęściej wybieram jednak praktyczne rozwiązania. A kilka odcieni bieli się do nich jak najbardziej zalicza.

Sam zadecyduj, co, jak i gdzie!

Tym co mnie urzekło w Aurora Nanoleaf jest... prostota. Prostota montażu, podłączania i składania tego w działający, praktyczny zestaw. To jeden ze sprzętów, który — tak jak u mnie — może być rozwiązaniem jak najbardziej praktycznym w kwestii oświetlenia. Ale nic nie stoi też na przeszkodzie, aby ułożyć z niego dużo bardziej fantazyjny wzór i zastosować w formie dekoracji wnętrz — chociaż wiadomo, że najbardziej sprawdzi się przy szeroko pojętych współczesnych wystrojach. Największym "ale" w przypadku tego rozwiązania jest... jego cena. Bo, niestety, ale nie jest to tanie — ceny zaczynają się od około 900 złotych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama