Wraz z początkiem nowego roku ruszył serwis Artivia, który stawia na reportaż społecznościowy. Każdy kto chciałby zarobić na treściach które tworzy, l...
Wraz z początkiem nowego roku ruszył serwis Artivia, który stawia na reportaż społecznościowy. Każdy kto chciałby zarobić na treściach które tworzy, lub szuka materiałów na swoją stronę powinien przyjrzeć się nowemu startupowi z bliska. Przyjęta formuła przypomina serwisy ze zdjęciami stock'owymi, ale jest znacznie szersza, ponieważ można umieszczać jak i kupować nie tylko obrazy, ale również nagrania dźwiękowe i wideo, jak również teksty. Część materiałów jest darmowych, resztę możemy kupić za kredyty. Cena będzie zależała od licencji na jaką się zdecydujemy. Czy niezależni twórcy oraz osoby poszukujące materiały przez nich stworzone znaleźli miejsce dla siebie w postaci serwisu Artivia?
Serwis Artivia pełni role pośrednika pomiędzy osobami dostarczającymi i poszukującymi treści. Twórcy serwisu wyszli z założenia, że materiały oferowane przez niezależnych autorów, często popularnych blogerów czy fotografów, są bardzo ciekawym materiałem, którego nie można ignorować, ponieważ oferuje inne, niesztampowe spojrzenie na naszą rzeczywistość.
Tematy nie jest z góry określona, swoje materiały może na Artivia umieścić teoretycznie każdy, wystarczy skontaktować się z serwisem i zaprezentować swoją twórczość. Może to być recenzja programu lub gry, artykuł na dowolny temat, zdjęcie reportażowe lub stock'owe, nagranie dźwiękowe zawierające wywiad lub samodzielnie skomponowany utwór muzyczny lub nagranie wideo. Cenę naszej twórczości możemy określić sami, lub jeśli nie mamy doświadczenia, pozwolić aby zajęła się tym Artivia. W zamian otrzymamy od 70 do 90% prowizji od sprzedanych utworów. Dodatkowo serwis będzie promował twórców gromadząc ich portfolio i umieszczając najlepsze materiały na stronie głównej.
Zainteresowani zakupem materiału mogą przeglądać określone kategorie tematyczne, filtrować wyniki według ceny, licencji i rodzaju utworu. Jak to bywa w przypadku serwisów stock'owych, nie ma możliwości zapoznania się z pełnym materiałem na stronie. W przypadku zdjęć zobaczymy jedynie miniaturkę ze znakiem wodnym, w przypadku tekstów streszczenie oraz podstawowe parametry w postaci liczby znaków i słów, tabel oraz grafik. Docelowy materiał pobieramy w formie pliku, uiszczając wcześniej odpowiednią opłatę w kredytach.
Ceny są zróżnicowane w zależności od kilku czynników. W przypadku zdjęć to ile kredytów zapłacimy zależy przede wszystkim od rozdzielczości zdjęcie, zależnie czy planujemy wstawić obraz na stronę WWW czy zlecić wykonanie plakatu. Istnieje też kilka rodzajów licencji, poczynając od podstawowej, czyli najtańszej, na wykupieniu materiału na wyłączność kończąc. Dla przykładu, wykupienie zdjęcia na wyłączność może być 300 razy droższe, niż wykupienie go w najniższe rozdzielczości i 30 razy droższe od zdjęcia w takiej samej rozdzielczości, ale nie na wyłączność.
Podoba mi się rozszerzenie formuły z samych zdjęć na wszelkiego rodzaju materiały które można umieścić w sieci. Podoba mi się również, a może przede wszystkim, docenienie niezależnych twórców. Wiele osób po godzinach standardowej pracy poświęca się ciekawym zajęciom, które później przedstawia w sieci. Umożliwienie zarobku dodatkowo zmobilizuje do dzielenia się swoją twórczością, być może niektórym umożliwi całkowite poświęcenie się swoim zainteresowaniom. Jest to również przeciwwaga dla tradycyjnych agencji prasowych i pełnoetatowych dziennikarzy czy fotografów. Sam identyfikuje się z grupą osób, które chcą zarabiać dzieląc się swoimi opiniami za pomocą sieci, inaczej nie byłoby mnie tutaj.
Z drugiej strony mam trochę wątpliwości. Pomijając drobne problemy techniczne (filtrowanie nie zawsze działa jak powinno) oraz fakt, że serwis musi się rozkręcić, żeby przyciągnąć więcej autorów jak i osób chętnych kupować, powstaje pytanie, ile jest chętnych na kupowanie takich treści w formie stock'owej, czyli zamiast np. udania się bezpośrednio do autora który przykuł naszą uwagę? Konkurencja w przypadku zdjęć jest na tym polu bardzo duża.
Pewną nowością jest dodanie innych form twórczości, ale też ich prezentacja, a więc i sprzedaż jest trudniejsza. Nawet w przypadku miniatury ze znakiem wodnym, na pierwszy rzut oka wiemy co kupujemy. Z tekstem jest trudniej. Z oczywistych względów nie można zapoznać się z całą treścią, jedynie ze streszczeniem. Niewiele nam to mówi o jakości takiego tekstu jako całości, chociażby o wnioskach. Musimy polegać na renomie i ilości sprzedanych tekstów. Z drugiej strony, jak ktoś chce dopiero zacząć, trudno mu taką renomę będzie wyrobić, skoro najpierw trzeba zapłacić, żeby przeczytać.
Dodatkowo nie każdy rodzaj tekstu nadaje się na stock. Jeśli mówimy o gorącym newsie, to w godzinę po umieszczeniu go na Artivia, jego wartość bardzo spada. Następnego dnia staje się prawie bezwartościowy. Pytanie ile trzeba będzie czekać by tego rodzaju tekst się sprzedał.
Mówiąc krótko, Artivia nie będzie miała łatwo, żeby znaleźć swoje miejsce na rynku i przekonać zarówno autorów, jak i przede wszystkim kupujących do współpracy. Może się zdarzyć, że model stock'owy w przypadku innych niż obrazy nie przyjmie się na większą skalę.
Pozostaje poczekać i obserwować co będzie dalej. Życzę Artivii jak najlepiej, bo im więcej miejsc, w których doceniani są niezależni twórcy, tym lepiej dla wszystkich.
Ps. Serwis Artivia.pl powstał w ramach projektu dofinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach programu operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 8.1, pod hasłem "Inwestujemy w waszą przyszłość".
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu