Niektórzy zacierali już pewnie ręce na myśl, że tym razem Apple może się nie udać i firma zaprezentuje wyniki gorsze od zeszłorocznych. Wtedy mogliby krzyknąć ha! nie można rosnąć w nieskończoność. Ale korporacja z Cupertino na razie nie daje im tej satysfakcji - gigant znów poprawił wyniki. Znowu poinformowali, że zarobili grube miliardy, a sprzedaż wygląda dobrze. Jest super? Nie do końca. Ale spokojnie: do upadku droga daleka...
W poprzednim kwartale przychody Apple wyniosły 75,9 mld dolarów, a zyski 18,4 mld dolarów. W obu przypadkach jest to wynik lepszy od tego zanotowanego w analogicznym kwartale 2014 roku. Wtedy kręcono głowami z niedowierzania i powtarzano, że Apple robi coś niebywałego. A teraz jeszcze podkręcono te wyniki. Znowu mamy okrzyki zachwytu i oklaski? Nie do końca. Raczej zwraca się uwagę na to, że wcześniej podkręcano wyniki z przytupem, że skoki były naprawdę duże, a teraz wynoszą maksymalnie kilka procent. Widać hamowanie. Zaskoczenie?
Nie, o zaskoczeniu raczej nie może być mowy - niektórzy zastanawiali się wcześniej czy firmie w ogóle uda się dobić do zeszłorocznego, historycznego rezultatu. Wzrost hamuje, ale w tym przypadku trudno mówić o niespodziance. Po pierwsze, hamuje cały rynek mobilny - Apple udało się w poprzednim kwartale sprzedać 74,8 mln smartfonów i to był wynik nieznacznie lepszy od tego z czwartego kwartału 2014 roku. Niby słabszy wzrost od tego, jaki może zanotować cały segment inteligentnych telefonów. Ale i tam widać mniejszy popyt, a trzeba mieć na uwadze, że teraz flagowcem Apple jest smartfon z literą "S", czyli dość podobny do poprzednika, bez "rewolucji na pokładzie".
Drugim problemem Apple są zawirowania w gospodarce międzynarodowej. W Europie czy USA sytuację trudno uznać za idealną, pogarszają się doniesienia z Chin. Możliwe, że znowu nadciąga recesja. Jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że za 2/3 sprzedaży Apple odpowiadają rynki inne niż USA. A dolar jest silny, co osłabia sprzedaż. Gdyby nie silna waluta, korporacja mogłaby wykręcić znacznie lepsze rezultaty. Zwraca na to uwagę CEO firmy i trudno odmówić mu racji. Na pocieszenie (dla akcjonariuszy) można napisać, że Apple udało się poprawić i tak już wysoką marżę - teraz wynosi ona ponad 40%.
Pojawia się oczywiście pytanie: co dalej? niektórzy kręcą nosem i przekonują, że kolorowo już nie będzie. Przy czym owa gorsza sytuacja Apple to nadal grube miliardy zarabiane w każdym kwartale. Co z kapitalizacją? Spada i widać to wyraźnie na wykresach - korporacja raczej nie dobije w najbliższym czasie do biliona dolarów, o którym mówiono jeszcze parę lat temu. Co ciekawe, nie można wykluczać scenariusza, w którym Apple spadnie na drugą pozycję w gronie najdroższych firm, a przeskoczy ich Alphabet (dawniej Google).
Mocnym silnikiem Apple z pewnością nie będzie iPad - jego sprzedaż spada. Podobnie jest z komputerami, ale te na tle rynku i tak trzymają się nieźle. iPhone? Jeśli ten z numerem 7 będzie zaskoczeniem, to za rok możemy przeczytać, że Apple zarobiło w jednym kwartale ponad 20 mld dolarów. Ktoś byłby w szoku, takim prawdziwym? Tzeba przy tym dodać, że iPhone jest dzisiaj fundamentem tej korporacji - to on przynosi jej wielkie zyski. Watch i Apple TV? Apple przekonuje, że ich sprzedaż rośnie, wyniki działu Other, w którym się znajdują, faktycznie wyglądają lepiej, ale nie wiadomo, jak radzą sobie poszczególne produkty z tej grupy. Coraz lepiej poczynają sobie usługi. Tam znajdziemy m.in. sklep z aplikacjami czy muzyką, biznes chmurowy. W tym tkwi naprawdę duży potencjał - zwłaszcza, jeśli ma się dużą bazę klientów skłonnych płacić za takie usługi. A na to Apple nie może narzekać.
Czego potrzebuje Apple, by zachwycić? Nowego produktu, który wywoła "wow". Watch to nie było "to". Co będzie tym silnikiem? Może samochód, może gogle VR - trudno stwierdzić, nad czym pracuje Apple, kiedy to dostarczy i jaki będzie efekt. Rynek jednak nie odpuści, oczekiwania powinny rosnąć, pytań zacznie przybywać. Wśród nich usłyszymy starą śpiewkę: kiedy Apple upadnie? Albo wręcz stwierdzenie, że Apple się kończy. Zgodzę się z krytykami, że Cook przesadza mówiąc o innowacyjnych produktach, które zapewniają tak dobre wyniki. Ale jednocześnie trzeba wskazać na raport kwartalny i spytać wprost: czy tak wygląda raport firmy, która kiepsko sobie radzi? Czy taki gigant może niebawem upaść? Oni przywiązali już do siebie taką liczbę klientów, że przez długie lata mogą nie dostarczać nowego gadżetu. I będzie dobrze.
Dlatego uśmiecham się pod nosem, gdy czytam pytania (będące komentarzem do wyników) w stylu: Dlaczego Apple nie osiąga satysfakcjonujących wyników? Spytam wprost: jaki wynik byłby w tym przyapdku satysfakcjonujący? 20 miliardów? A może 100? Nie dajmy się zwariować: Apple nie podkręciło rezultatów o kilkadziesiąt procent, ale i tak poprawiło swój wynik z czwartego kwartału 2014 roku. A to był wynik fenomenalny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu