Apple

Jedno Apple nie uratuje całego rynku smartwatchy - w sumie nie jestem zdziwiony

Jakub Szczęsny
Jedno Apple nie uratuje całego rynku smartwatchy - w sumie nie jestem zdziwiony
Reklama

No i proszę. Nigdy specjalnie nie czułem urządzeń ubieralnych i chyba miałem rację. Komplementarne dla smartfonów urządzenia na ręce, notabene przedłużające tylko ich funkcje po prostu się nie sprawdzają. Konsumenci nie czują potrzeby kupowania takich urządzeń, sprzedaż spada na łeb na szyję i jedynie kilka firm notuje wzrosty. Co ciekawe, tylko Samsung i Garmin oparły się masowym spadkom, a Apple, jak wysoko się wspięło po drabinie, tak mocno z niej zlatuje. Choć dalej jest liderem.

Tomek pisał Wam o sprzedaży smartwatchy pokrótce w prasówce. O ile mój redakcyjny kolega podał Wam głównie suche dane w pigułce, tak ja chciałbym się odnieść do tego, co rzeczywiście powoduje tak mocne spadki i wesprę się przy tej okazji moim wczorajszym tekstem, w którym dywagowałem na temat kolejnej rewolucji w technologiach. Ale takiej poważniejszej. Wielu z Was wskazało rynek autonomicznych samochodów, jako ten najbardziej perspektywiczny. Dalej jednak natrafiamy na poważne problemy podczas wdrażania tej idei - mimo ogólnego entuzjazmu producentów tego typu rozwiązań.

Reklama

Po pierwsze, smartwatche nie są rewolucyjne. Możliwość bardziej dyskretnego sprawdzania powiadomień to żaden argument dla konsumentów - to samo na upartego zrobią na smartfonie. Śledzenie aktywności? To można zrobić za pomocą opaski fitness, albo za pomocą często tańszych inteligentnych zegarków z czujnikami, które nie są napakowane funkcjami tak, jak konwencjonalne produkcje z Android Wear, Tizenem, czy watchOS. Nie udało się również natarcie w kierunku mody. Ludzie tego po prostu nie poczuli i choć najpierw masowo ruszyli po Apple Watcha, rynek wysycił się błyskawicznie, bo... te sprzęty nie są dla wszystkich. Wielu konsumentów nowych technologii po prostu nie potrzebuje dodatkowego sprzętu dla swojego smartfona.

Po drugie, smartwatche mają sporo wad, które trawią właśnie smartfony. Najbardziej zaawansowane urządzenia na tym rynku nie charakteryzują się długim czasem działania na jednym cyklu ładowania. To bodaj największy zarzut w kierunku tych sprzętów i ludzie przyzwyczajeni do bardzo długiego czasu działania standardowych zegarków z miejsca dyskwalifikują smart-zegarki. Argumenty mówiące o różnorakich czujnikach, powiadomieniach, aplikacjach ich kompletnie nie interesują. Smartfon wystarcza, a inteligentny zegarek w żadnym stopniu nie wyjaśnia klientowi, dlaczego go potrzebuje. Może go mieć, ale nie musi.

Nie oznacza to, że smartwatche to zło, nie dadzą sobie rady i zostaną porzucone przez producentów. Na rynku zrobi się po prostu znacznie ciaśniej i trudniej. Drobnica w postaci Huawei, Lenovo i innych będzie musiała bardzo mocno przemyśleć, co dalej zrobić z tym fantem, bo pieniędzy z tego nie ma. Apple może być spokojne - fani marki i tak kupią nowe sprzęty, o ile będą one lepsze od poprzedników. Garmin ma swoje grono nabywców, a Samsung... cóż. Musi walczyć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama