Historia tak absurdalna, że aż trudno w to uwierzyć. Firma której Apple płaciło za recykling swoich urządzeń sprzedawała je dalej.
Apple płaciło im za recykling urządzeń, a oni dawali im drugie życie. Sprzedając je
Historia jak z czarnej komedii. Apple, które cały czas akcentuje jak to nie dba o środowisko i jakie nie jest pro ekologiczne (pewnie dlatego tak trudno naprawiać ich sprzęty. Przypomnę chociażby historię Piotra: Zalałem Macbooka Pro — o odzyskanie danych walczyłem kilka miesięcy), regularnie współpracuje z firmami recyklingowymi. Sporo elementów w ich urządzeniach ma być dobre dla środowiska, łatwe do przetworzenia — albo nawet stworzone z odzyskanych materiałów. Gigant z Cupertino nie ma jednak swojej maszynerii która zajmowałaby się recyklingiem — to zadanie zleca zewnętrznym kontrahentom. A ci, jak się okazuje, nie zawsze grają fair. A kiedy Apple się o tym dowiaduje, to — jak informuje The Logic — postanawia pozwać firmę która nie dopełniła kontraktu.
Mieli zająć się recyklingiem urządzeń Apple. Bardziej opłacało im się je sprzedać
Firma Geep Canada miała zajmować się recyklingiem sprzętów od Apple. Rozmaite urządzeniach z portfolio giganta (m.in. iPhone'y, iPady, Apple Watche) trafiały w ich ręce masowo, by dostać "drugie życie". Jak informuje The Logic, firma nie robiła tego za co jej płacono. Zamiast zająć się recyklingiem sprzętów, ta... postanowiła sprzedawać je dalej.
Według informacji podawanych przed redakcję, w pozwie złożonym przez Apple znalazł się zarzut kradzieży ponad stu tysięcy urządzeń. Dokładniej mowa tu o ponad 500 tys. iPhone'ów, blisko 20 tys. Apple Watchy i ponad 25 tys. iPadów. A żeby było ciekawiej, Geep Canada na ten moment... nawet nie próbuje negować tego, że faktycznie doszło do kradzieży. Zamiast wziąć wszystko na klatę jako firma, winę zrzuca na niesubordynowanych pracowników. Zarządzający firmą twierdzą, że nie mieli o tym pojęcia — i że sprytni pracownicy ukartowali to bez ich wiedzy. Co na to ma do powiedzenia Apple? Ano że pracownicy może i byli niesubordynowani, ale tak się składa że nie byli to przypadkowi ludzie. Co najmniej trzech z nich zasiadało na bardzo wysokich stanowiskach — mowa tu o randze kadry kierowniczej. Ups.
Jak Apple dopatrzyło się tych uchybień? No cóż — teraz wszystko jest podłączone do sieci, a Apple przecież doskonale zna swoje produkty. Przecież na numerach seryjnych urządzeń opiera się m.in. ich program gwarancji. Nikt więc nie powinien być specjalnie zszokowany faktem, że kiedy dopatrzyli się iż kilkanaście procent urządzeń które powinny przestać istnieć wciąż jest aktywna w sieciach komórkowych, wzbudziło to ich czujność. Mowa tu o minimum (!) 100 tys. urządzeń — ale w praktyce może być ich więcej, bo część ze sprzętów które miały trafić do recyklingu była sprzętami bez wbudowanych modemów, więc wyszukanie ich jest odrobinę trudniejsze i podstawowy skan, który pozwolił im się zorientować że coś tu nie gra. Czego oczekuje Apple? Odzyskania wszystkich pieniędzy które Geep Canada zarobiło na sprzedaży ukradzionych urządzeń, a ponadto dodatkowych 22,7 milionów dolarów. O tym że firmy ze sobą już nie współpracują wspominać chyba nie muszę, prawda?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu