Apple

Apple wkurza swoich najlojalniejszych klientów i... to nie jest dobra droga

Jakub Szczęsny
Apple wkurza swoich najlojalniejszych klientów i... to nie jest dobra droga
Reklama

Ci, którzy zawierzyli Apple na tyle, żeby dołączyć do programu wymian to prawdopodobnie jedni z bardziej lojalnych klientów firmy z Cupertino. Gwarantowane wymiany nie oznaczają jednak "gwarantowanych wymian", przynajmniej nie w takim samym ujęciu czasowym, co inni klienci. I okazuje się, że nierówne traktowanie, nadanie niekorzystnego względem innych priorytetu w dostarczaniu urządzeń może stać się powodem głośnych spraw w sądzie przeciwko Apple.

Okazuje się, że ci, którzy dołączyli do programy wymian Apple mogą czuć się mocno zawiedzeni. Osoby spoza tego programu otrzymały dostęp do dodatkowej, awaryjnej puli urządzeń przed osobami, które powinny - jak się uważa - otrzymać telefony od razu, kiedy tylko tego zażądali. Myślenie może i trochę życzeniowe. Osoby, które opłacają program wymian traktują to nieco jak polisę "VIP", czy też kartę przywilejów, dzięki którym mogą cieszyć się z niektórych rzeczy prędzej od innych. I rzeczywiście, wśród obietnic programy znajdują się m. in. odblokowany iPhone, AppleCare+, a także możliwość otrzymania nowego urządzenia, gdy tylko pojawi się ono na rynku. Sztywnego terminu na to nie ma.

Reklama

Jednak program wymian jest odrobinę "dziurawy". Okazuje się bowiem, że urządzenia nie otrzymamy "wirtualnie", lecz musimy sobie je zamówić w konkretnym sklepie. Wszystko zależy od aktualnej dostępności urządzenia - a wariantów i kolorów mamy sporo. Urządzenie, jakie nas interesuje może przed długi czas okazać się nieosiągalne.

Odrobinę ta sytuacja mnie dziwi. Istotnie - uczestnicy programu AppleCare+ powinni mimo wszystko mieć dostęp do puli urządzeń pozwalających na pokrycie ich zapotrzebowania, a tymczasem osoby spoza programu mają możliwość uzyskania ich wcześniej. Płacąc pieniądze za dodatkowe usługi, chcę zawsze móc korzystać z dodatkowych korzyści - dlatego również opłacam swoje ubezpieczenie (chociażby to na życie), bo zwyczajnie chcę mieć zabezpieczenia na wypadek, gdyby mi się coś stało. W przypadku Apple tak pięknej idei nie ma, wszyscy chcą tylko urządzenie, a to przecież da się zrobić.

Niezadowoleni z obrotu spraw klienci zapowiadają pozwy, a Twitter huczy na temat całej sprawy. Oczywiście, nie mówimy tutaj o sytuacji w Polsce, gdzie iPhone to jeszcze przez pewien czas pieśń krótkiej przyszłości. Niemniej jednak, kiedy Note 7 ma problemy z bateriami, Apple przegrywa na polu zadowolenia swoich najlojalniejszych klientów. A to wcale nie jest dobre - takie programy, szczególnie w sytuacji, gdy ludzie uważają je w minimalnym stopniu za "VIP", mogą być źródłem sporych kłopotów wizerunkowych. A być może Apple wystarczają memy na temat braku wejścia słuchawkowego? :)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama