Część komentatorów twierdzi, że Apple ma problem z Watchem - sprzęt podobno nie sprzedaje się tak dobrze, jak wcześniej prognozowano. Gdyby zaliczono ...
Apple nie jest właścicielem znaku towarowego iWatch i to może firmę drogo kosztować
Część komentatorów twierdzi, że Apple ma problem z Watchem - sprzęt podobno nie sprzedaje się tak dobrze, jak wcześniej prognozowano. Gdyby zaliczono wtopę, to Apple, a zwłaszcza Tim Cook, znaleźliby się pod ostrzałem krytyków. Jednak na rozpatrywanie tej sprawy przyjdzie jeszcze czas - trzeba poczekać kilka kwartałów, może nawet kilka lat. Tymczasem pojawił się inny kłopot dotyczący smartwatcha: nazwa. A konkretnie prawa do niej. Jeśli korporacja polegnie, to będzie musiała wyłożyć z kieszeni grubsze pieniądze.
Zaskoczyła Was nazwa nowego sprzętu Apple? Mnie tak - spodziewałem się iWatcha, stanęło na Watchu. Mimo to sporo osób i tak nazywa urządzenie iWatch. Tak mocno przywiązaliśmy się do prefiksu "i" w nazwach produktów korporacji z Cupertino. Ktoś powie: co za różnica, wiadomo o co chodzi i to jest najważniejsze. Otóż różnica jest, bo korporacja nie posiada praw do korzystania ze znaku towarowego iWatch. Ten należy do irlandzkiej firmy Probendi tworzącej oprogramowanie. Sprawa nie dotyczy tylko Irlandii, chodzi o wszystkie państwa UE i to od roku 2008. Krótko po premierze iPhone'a wyspiarze stwierdzili pewnie, że warto spróbować, bo w przyszłości Apple może wypuścić także zegarek. Nie mylili się.
Prawnicy Probendi złożyli pozew przeciwko Apple i pewnie liczą na spore pieniądze uzyskane od Amerykanów. Pojawia się oczywiście pytanie, jak zamierzają je zdobyć - przecież Apple nie używa nazwy iWatch, a tym samym nie narusza ich praw. Rozchodzi się o Google, wyniki wyszukiwania. Korporacja pozycjonując Watcha, przyciągając do niego klientów wykorzystuje słowo iWatch. Niezorientowany klient, który wpisze tę frazę w wyszukiwarce, szybko zobaczy adres strony i zegarek Apple. Irlandczycy uznali, że to uderza w ich interesy.
Firma podobno nosi się z zamiarem stworzenia iWatcha, miałby to być smartwatch z platformą Android. Na razie prace trwają, poszukiwany jest partner, podwykonawca. Realny plan? Raczej gra. Producent zdaje sobie pewnie sprawę z tego, że wejście w ten biznes wymaga pieniędzy i nie musi się zwrócić. A już z pewnością trudno będzie o kokosy. Nawet z nazwą iWatch. Sytuację można jednak wykorzystać do wyrwania kasy z portfela Apple. Przypominam, że sprawa dzieje się w Europie, pozywa europejska firma, a pozwanym jest amerykański gigant. I to gigant, który wcześniej ignorował uwagi Probendi.
Należy dodać, że znak handlowy iWatch wyceniany jest na kilkadziesiąt milionów euro. Warto również przypomnieć, że kilka lat temu Apple zapłaciło w Chinach 60 mln dolarów, by móc tam bez przeszkód sprzedawać iPada. Też chodziło o prawa do znaku towarowego. Jeżeli Apple będzie chciało zapewnić sobie spokój, to otworzy portfel i zapłaci. Dla tej korporacji nie będzie to porażająca suma. Dla Probendi mógłby to być najlepszy interes w historii firmy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu