Gry

Apple może przestać się błaźnić. Nikt nie chce gier z konsol na iPhone'a

Kamil Świtalski
Apple może przestać się błaźnić. Nikt nie chce gier z konsol na iPhone'a
11

Miały być wielkie hity na smartfonie, jest wielka klapa. Gracze nie chcą "dużych" gier na komórkach.

Ostatnimi miesiącami Apple dość mocno forsuje wizję "poważnego" grania na smartfonach. Pisząc o "poważnym" mam tu na myśli duże tytuły AAA, prosto z konsol. Nowy Assassin's Creed, Death Stranding, Resident Evil — znane i rozpoznawalne marki, które rozkochały w sobie graczy na całym świecie. Założenie jest takie, że doświadczenie ma nie ustępować temu znanemu z konsol. W mojej opinii wypada to dość komicznie: bo nie dość, że rozgrzewa iPhone'a do czerwoności i drenuje baterię w mgnieniu oka, to jeszcze trzeba liczyć się z tym, że bez dodatkowych akcesoriów typu Razer Kishi czy zewnętrznego kontrolera Bluetooth to doświadczenie na dotykowym ekranie jest po prostu... średnie.

Polecamy na Geekweek: Te telefony promieniują najbardziej. Czy są niebezpieczne?

Nikogo jednak nie trzeba chyba specjalnie przekonywać do tego, jak wielką siłą są gry mobilne. Wbrew pozorom to one przynoszą twórcom najwięcej pieniędzy. Pozornie darmowe, najeżone mikropłatnościami, hity to maszynki do drukowania pieniędzy jak zwykli się śmiać obserwatorzy. Ale to właśnie te małe-wielkie tytuły wybierają gracze — przynajmniej tak wynika z najnowszych danych opublikowanych przez Appfigures.

Konsolowe hity wcale nie są hitem na iPhone'ach. Te liczby są rozczarowujące

Jeżeli wierzyliście że konsolowe hity na smartfonach sprzedają się jak świeże bułeczki, to muszę was rozczarować. Wcale tak nie jest — by nie powiedzieć, że jest wręcz przeciwnie. Jako przykład niech posłuży nam świeżynka: Assassin's Creed Mirage. Gra trafiła na iPhone'a stosunkowo niedawno — bo na początku czerwca. I dane Appfigures są porażające — bo od startu grę pobrało 123 tys. użytkowników. Ale pobranie i krótkie demo jest całkowicie darmowe, to z poziomu aplikacji odblokowuje się pełną wersję, która wyceniona została na 249,99 zł. I tutaj to zainteresowanie ze strony użytkowników nie jest już tak wielkie — bo w ostatnim tygodniu mniej niż 3 tys. użytkowników zdecydowało się na taki zakup. Bardzo fajnie to zestawić z zaprojektowanym od początku do końca z myślą o mobilkach Assassin's Creed Rebellion, która w analogicznym czasie pobrana została ponad 2 miliony razy. Przychody z tamtejszych zakupów były zaś 612% większe niż Mirage.

Podobnie sprawy mają się z Resident Evil, który trafił na smartfony ubiegłego grudnia. Mimo że zainstalowało go 357 tys. użytkowników, tylko 7 tys. zdecydowało się na zakup pełnej gry. Te liczby wyglądają dość rozczarowująco.

Czy te statystyki wyglądają źle? Tak. Czy jestem zdziwiony? Ani trochę

Patrząc na powyższe liczby wielu może okazać się zaskoczonych i rozczarowanych, że użytkownicy wybierają "popierdółki" zamiast hitów o najwyższym budżecie. Sam nie jestem ani trochę zaskoczony, bo doskonale rozumiem że idea grania na smartfonie - krótkich, szybkich, nierzadko uzależniających i wzbudzających FOMO, tytułów - jest zupełnie odmienna od tej wciągającej, skupiającej się często na opowiadaniu historii i wielkiej przygodzie gier AAA.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu