Nie wiemy ile dokładnie konceptów poprzedzało ten rozwijany obecnie, ale mamy wiedzę na temat kilku z nich. Stworzenie własnego telewizora nowej generacji jest już mało realne, usługa VOD będąca rozszerzeniem iTunes Store niczym Apple Music również nie jest już aktualna. Nie oznacza to jednak, że hasło mówiące o aplikacjach jako przyszłości TV, przestało obowiązywać. Wręcz przeciwnie.
Aktualny status rynków VOD na całym świecie to bardzo jasny sygnał - branża filmowa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana od muzycznej, dlatego na Netfliksa czekaliśmy dłużej niż na Spotify, a jego oferta wciąż nie zaspokaja naszych oczekiwań, jak robi to Spotify (czy którakolwiek inna usługa streamingowa). Na własnej skórze przekonuje się o tym fakcie Apple, które prawdopodobnie sądziło, że dzięki swojej (wyimaginowanej?) pozycji, będzie w stanie narzucić wytwórniom własne warunki i błyskawicznie zakończyć rozmowy. Tak się nie stało, dlatego firma z Cupertino jest zmuszona, by przejść do planu B, który tak naprawdę wydaje się jeszcze bardziej potrzebny rynkowi TV, niż pierwotne jej (firmy) zamiary.
To tu, a to tam
Amazon Fire TV (Stick) to jeden z najpopularniejszych dodatków do TV w Stanach Zjednoczonych i nie powinno to nikogo dziwić - jako jedyna przystawka na rynku jest w stanie zaoferować dostęp do wszystkich najważniejszych w USA usług VOD. Fundamentem katalogu jest oferta Amazon Prime Video - niedostępna prawie* nigdzie indziej i jest ona uzupełniana przez oficjalne aplikacje Netfliksa, Hulu oraz HBO Now oraz Sling TV, czyli najważniejsze w tym momencie usługi z telewizją na żywo przez internet.
Problemem jest jednak dotarcie do treści dostępnych wewnątrz każdej aplikacji. Uniwersalna wyszukiwarka nie jest nieomylna, nie uwzględnia wszystkich aplikacji, a o rekomendowaniu programów oferowanych jedynie przez Netfliksa czy Hulu na głównym ekranie Fire TV można zapomnieć. W przypadku Android TV wygląda to nieco lepiej, ponieważ aplikacje mogą wyświetlać kafelki z sugestiami, lecz o kompleksowym rozwiązaniu, biorącym pod uwagę chociażby transmisje na żywo, nie może być mowy. Sprawa jest niezwykle zagmatwana, w grę wchodzą (nie)uprzejmości pomiędzy firmami i całe ciężarówki pieniędzy. Apple pragnie zrobić z tym porządek.
To jeszcze może potrwać
Ciągłe odkładanie prezentacji nowości od Apple wynika z niesamowicie trudnych rozmów, które prowadzone są na wielu, wielu frontach. Marzeniem Eddy'ego Cue z Apple, człowieka odpowiedzialnego za ten projekt, jest wprowadzenie na rynek produktu na miarę sklepu iTunes, który debiutował w 2003 roku. Co prawda, wtedy nie każda wytwórnia przystała na sprzedaż pojedynczych piosenek, za jedyne 99 centów każda, lecz początkowe grono partnerów pozwoliło rozwinąć skrzydła iTunes Store na tyle, że tylko kwestią czasu było dołączenie do projektu kolejnych gigantów rynku muzycznego.
Obecnie sytuacja nie jest tak przejrzysta i jednoznaczna. Zasady działania nowej usługi nie są ujawniane w całości, Apple nie kwapi się do zaprezentowania rozmówcom choćby skrawka opracowywanego interfejsu i wymaga, by wierzyć firmie na słowo, że będzie on "niesamowity". To zniechęca potencjalnych partnerów, pomimo że kuszeni są przez najjaśniejsze punkty składanej im oferty.
Czas na program telewizyjny 2.0
Według wizji Apple to aplikacje są przyszłością telewizji. Niezależnie od tego, czy mówimy tu o materiałach dostępnych na życzenie czy tradycyjnych (lub nie) kanałach TV, docierać do nich będziemy dzięki aplikacjom. W tym miejscu pojawia się problem, o którym już wspominałem - w jaki sposób zaprezentować widzom oferty kilkunastu aplikacji o zróżnicowanym asortymencie? Odpowiedź na to pytanie ma nadejść właśnie od Apple, które widzi siebie w roli pośrednika.
Nowoczesny program TV (od słowa guide) miałby nam proponować najpopularniejsze materiały i transmisje oraz analizować to, co oglądamy i na tej podstawie rekomendować nowe produkcje. Część z tych funkcjonalności już działa na nowym Apple TV, dlatego trudno stwierdzić, czy prowadzone przez Apple negocjacje dotyczą potrzeby dostępu do większej bazy informacji czy po prostu niezbędna jest zgoda takich podmiotów jak HBO, Sling TV czy Netflix na rozszerzenie działalności Apple.
Jestem na TAK
Uważam, że pomimo ogromnych możliwości którymi dysponujemy, wciąż nie powstał ani jeden naprawdę udany i pomocny program telewizyjny ułatwiający mi wyłowienie z gąszczu emitowanych programów tych, które faktycznie mnie zainteresują oraz nie dopuści do przegapienia transmisji, o których mógłbym zapomnieć.
W świetle tego, migracja coraz większej liczby kanałów do internetu napawa mnie optymizmem, ponieważ opracowanie zaawansowanego programu TV, uwzględniającego kanały na żywo i oferty usług VOD, wezmą w swoje ręce giganci technologiczni pokroju Apple. Wielokrotnie zaznaczałem, że nie jestem na bakier z klasyczną telewizją i lubię od czasu do czasu poskakać po kanałach, ale równocześnie jestem też ogromnym zwolennikiem usług VOD i bardzo mocno kibicuję zasadzie "oglądaj co chcesz, kiedy chcesz i na czym chcesz". Skoro nikt inny nie podejmuje się tego zadania, to nie mam nic przeciwko, by to właśnie produkt Apple okazał się przełomowym dla tego jakże pokręconego rynku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu