Mobile

Apple idzie w ślady Google i zamierza zostać również... wirtualnym operatorem

Jakub Szczęsny
Apple idzie w ślady Google i zamierza zostać również... wirtualnym operatorem
Reklama

Dziwne? Niedorzeczne? Niepotrzebne? Głupie? Nie. Jeżeli za cokolwiek zabiera się taka firma, jak Apple należy wietrzyć w tym pewien cel. Business Insi...

Dziwne? Niedorzeczne? Niepotrzebne? Głupie? Nie. Jeżeli za cokolwiek zabiera się taka firma, jak Apple należy wietrzyć w tym pewien cel. Business Insider podaje, że Apple pracuje nad uruchomieniem usługi MVNO na terenie Stanów Zjednoczonych oraz Europy. Fani/użytkownicy usług oraz produktów "z jabłkiem" będą mogli zatem zrezygnować z płacenia swojemu operatorowi na rzecz wykonywania przelewów do Apple za usługi telefoniczne.

Reklama

Apple operatorem - ktoś tu pozazdrościł Google?

Intencją Apple ma być takie dogadanie się z operatorami sieci komórkowych (tych, którzy posiadają własne infrastruktury), by zaoferować swoim klientom odpowiednią jakość usług telefonicznych. Czyli? Załóżmy, że korzystamy akurat z zasięgu T-Mobile. W tym i tym miejscu jest słabsze pokrycie zasięgiem tego operatora - mając włożoną w urządzeniu specjalną kartę od Apple, automatycznie przełączymy się do Plusa, który akurat o dany obszar zadbał. Warunek musi być jeden - obydwie firmy muszą mieć podpisane umowy z Apple na dzierżawienie swojej infrastruktury. Sytuacja hipotetyczna - w uproszczony sposób zechciałem pokazać mniej zorientowanym osobom, jak miałoby to wyglądać. Oczywiście, Apple może ustalać własne stawki, stworzyć własną pomoc techniczną w wirtualnej sieci, zatrudnić swoich pracowników.


Wszystko ma działać podobnie do projektu Google - Fi. Ten również korzysta ze specjalnej karty SIM będącej narzędziem dostępu do sieci tego MVNO. Jeśli chodzi o usługę Google, użytkownicy mogą przełączać się (w USA) między infrastrukturami lokalnych operatorów - Sprint oraz T-Mobile - w zależności od tego, która z nich akurat oferuje lepszy zasięg w danym miejscu.

Chwila... Apple ma już coś podobnego!

Oczywiście, że ma. Wraz z "Apple SIM" wieszczono koniec kart SIM i przyznam się bez bicia, że najchętniej wszystkie karty SIM, które mam w domu pociąłbym na kawałki. Każdorazowe wyciąganie karty, wkładanie, ewentualny restart tabletu, smartfona irytuje. Zwłaszcza, gdy akurat testuję pewne urządzenie muszę żonglować kartami. Apple zechciał ten proces nieco ułatwić - chodzi tu jedynie o zmianę operatora, który nam oferuje usługę transferu danych. Apple SIM pozwala na szybką zmianę operatora sieci komórkowej - bez wyciągania specjalnie przygotowanej do tego karty. Rozwiązanie według mnie świetne i rozsądne.

Kolejnym krokiem Apple miałoby być właśnie skłonienie swoich klientów do porzucenia operatorów na rzecz własnej usługi MVNO. Nie jest to rozwiązanie, która załatwia problem - bowiem karta SIM dalej będzie (chyba) potrzebna. Natomiast to swego rodzaju znak czasów w nowych technologiach. I coś czuję, że może się to okazać niemałym sukcesem Apple. Dlaczego? Bo to Apple. Zanim ktoś mi zarzuci powielanie "dogmatów religii" Apple, niech dowie się, że nie lubię do pewnych rzeczy dorabiać ideologii. Mógłbym sypnąć kilkoma wyjętymi z Księżyca argumentami, dlaczego niby Apple miał się okazać w tym lepszy od Google. Ale tego nie zrobię.

A skoro Apple ma powalczyć z Project Fi, pasowałoby zaoferować nieco lepsze warunki cenowe, prawda? Google życzy sobie za przyjemność korzystania z MVNO 20 dolarów miesięcznie za nielimitowane rozmowy i SMS-y, przy czym bazowo dostajemy 1 GB transferu danych. Za każdy kolejny gigabajt dopłacamy 10 dolarów.

Grafika: 1, 2

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama