Tej jesieni na rynku zadebiutuje Apple Arcade — usługa giganta oferująca zestaw gier premium w ramach jednorazowej opłaty abonamentowej. Jak donoszą źródła Financial Times, nie będzie to dla nich tania inwestycja. Sam bardzo się cieszę że się jej podjęli i... mocno kibicuję, choć mam też pewne obawy.
Apple wyda setki miliony dolarów na swoją usługę, która ma szansę odczarować rynek. Trzymam kciuki!
Apple to jedna z największych firm na świecie, która może sobie pozwolić na szastanie pieniędzmi na prawo i lewo. Inwestycje ich nie przerażają, bo te ciężarówki pieniędzy pozwalają im nie martwić się specjalnie o bieżące wydatki i ochoczo inwestować w nowe technologie i usługi które, według nich, zmienią świat. Oczywiście w przypadku tej z zestawem gier to nieco słowa na wyrost, ale... są dopiero drugą po Microsofcie, która sobie na coś takiego pozwala. A przecież gigantowi z Redmond też gotówki nie brakuje. Financial Times informuje, że ta inwestycja będzie ich dużo kosztować — ja tam wierzę, że będzie warto!
Apple Arcade: setki milionów dolarów na start
Jak informują źródła Financial Times, inwestycja w nadchodzącą usługę która w ramach jednorazowej opłaty abonamentowej zapewni dostęp do kilkudziesięciu gier, którymi cieszyć będziemy się mogli na różnych platformach, kosztować będzie ich prawdopodobnie ponad 500 milionów dolarów. Tak na dobry początek, by zapewnić sobie dostęp do biblioteki, którą chcą zaoferować swoim użytkownikom. Informatorzy twierdzą, że gigant płaci "kilka" milionów dolarów za grę — co, biorąc pod uwagę mobilne standardy i to jak trudny to rynek — wydaje się być sumą astronomicznie wielką, ale... właściwie brzmi to wiarygodnie. Wiadomo, że Apple chce zadbać o to, by nie pojawiały się tam przypadkowe tytuły. Wszystkie mają spełniać ich standardy i być grami premium, działającymi na starych zasadach. Płacę raz i gram ile chcę: bez mikrotransakcji.
Zobacz też: W co zagramy na iPhone, Macbooku i Apple TV? Oto gry w Apple Arcade
Apple Arcade to usługa, której rynek potrzebuje
Zapowiadając Apple Arcade — gigant naprawdę mi zaimponował. Od lat staram się przekonać ludzi do mobilnego grania — ale jako że na pierwszym planie najczęściej są wszelkiej maści produkcje oparte na modelu free-to-play, nie jest to specjalnie łatwe zadanie. Bo to właśnie przez ich pryzmat postrzegana jest cała reszta. Niestety — te wszystkie "darmowe" gry mają też nieco więcej za uszami. Potencjalni gracze widząc ile tytułów mogą mieć "za darmo", nie wyobrażają sobie płacić kilkunastu czy kilkudziesięciu złotych za tytuł premium — i koło się zamyka.
Stąd moje nadzieje, że ta jednorazowa opłata abonamentowa w ramach której zyskają dostęp do kilkudziesięciu tytułów z najwyższej półki pozwoli wyrwać się z tego okropnego schematu. Moją największą obawą pozostaje w tym momencie cena. O samą bibliotekę jestem spokojny (w końcu startować będzie z najnowszą częścią mojej ukochanej metroidvanii, Shantae!), o jakość usługi także. Z ceną zaś może być różnie — bo jeżeli ktoś lubi sobie od czasu do czasu rekreacyjnie w coś zagrać, to kwoty rzędu pięćdziesięciu złotych miesięcznie mogą być strzałem w kolano. I moje nadzieje na odczarowanie tematu znikają wówczas bezpowrotnie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu