AirTag to jedno z najpopularniejszych urządzeń od Apple. Jednocześnie jest też przyczyną sporego problemu dla firmy.
Kiedy twórcy wypuszczają swój produkt na rynek, mają w głowie pewne zastosowanie dla niego. Naturalnie - większość klientów będzie używała go zgodnie z przeznaczeniem, ale zawsze znajdą się przypadki, w których ten sam produkt zostanie wykorzystany do czegoś zupełnie innego. W końcu każdy z nas zna przynajmniej kilka filmików na YouTube'ie, gdzie z rzeczy o jednym przeznaczeniu robi się coś zupełnie innego.
Powstaje jednak pytanie, czy producent może być pociągnięty do odpowiedzialności, jeżeli jego produkty, wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem, posłużą do zrobienia komuś krzywdy. Logiczna odpowiedź powinna brzmieć - nie, bo inaczej nikt nie produkowałby noży czy samochodów. W rzeczywistości jednak granica jest bardziej płynna i wiadomo, że jeżeli producent może przewidzieć, że jego produkt ma szansę posłużyć do niecnych celów, powinien wbudować w niego odpowiednie zabezpieczenia.
Polecamy na Geekweek: Idziesz na wybory? Ta aplikacja jest niezbędna
Co jeżeli tego nie zrobi? Cóż, o tym może się przekonać Apple, które z tego powodu stanie przed sądem.
Co z AirTagami? Trackery Apple przyczyną problemów firmy
O problemach z AirTagami pisaliśmy od samego początku ich rynkowego życia. Po pierwsze - ich bardzo dokładne śledzenie umożliwiało odnalezienie ich z dużą dokładnością, dzięki czemu wrzucane komuś do plecaka pozwalały na bieżąco śledzić, gdzie dokładnie jest ta osoba. Po drugie - użytkownicy Androida przez długi czas nie mieli żadnego narzędzia, aby wykryć, że ktoś podrzucił im urządzenie szpiegujące.
Teraz Apple musi bronić swojego stanowiska w pozwie zbiorowym. Tak orzekł sąd w San Francisco. Oryginalnie pozew składał się z ponad 30 zarzutów, jednak większość z nich została od razu oddalona przez sąd. Apple zawnioskowało o umorzenie całej sprawy, ale w tym przypadku sąd zadecydował inaczej, głównie ze względu na to, że najpoważniejsze zarzuty zostały utrzymane w mocy.
Zarzut dotyczy wadliwego designu samego urządzenia, w którym Apple po prostu nie zaimplementowało takich zabezpieczeń, jakie były oczekiwane. Jak możemy przeczytać w uzasadnieniu: "Design AirTaga był wadliwy, ponieważ produkt nie działał (i nie działa) tak bezpiecznie, jak przeciętny konsument ma prawo oczekiwać w sytuacji, gdy jest używany w przewidywalnie niewłaściwy sposób". Mowa tu oczywiście o wykorzystaniu AirTagów do śledzenia innych osób i pojazdów.
Dodatkowo - zarzut dotyczy braku kooperacji z innymi firmami w zakresie bezpieczeństwa. Chodzi tu przede wszystkim o wspomnianych użytkowników Androida, którzy, jeżeli sami nie zainstalują odpowiedniej aplikacji, nie dostaną żadnego powiadomienia o tym, że podróżuje z nimi niechciany tracker, a przez pierwsze miesiące rynkowego życia urządzenia - nie mieli żadnej szasny na jego wykrycie. Dodatkowo można tu przytoczyć argument Apple o tym, że obecnie AirTag który oddali się od swojego posiadacza, zacznie wydawać dźwięk automatycznie. Cóż - jak już wcześniej informowaliśmy, od samego początku istnieje cały rynek, w którym sprzedaje się AirTaki z uszkodzonymi/wymontowanymi głośnikami, właśnie aby takie powiadomienia były niemożliwe.
Apple bardzo trudno będzie się obronić przed tymi zarzutami, ponieważ niedostateczne zabezpieczenie AirTagów przed takim wykorzystaniem jest faktem. Pytanie - co się stanie, jeżeli firma zostanie w tym aspekcie uznana za winną?
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu