AntyNiedziela dziś już w siódmym odcinku, mam nadzieję, że szczęśliwym:). Zaczniemy od ciekawej polemiki Darka Sokołowskiego z Marcinem Przasnyskim ...
AntyNiedziela dziś już w siódmym odcinku, mam nadzieję, że szczęśliwym:). Zaczniemy od ciekawej polemiki Darka Sokołowskiego z Marcinem Przasnyskim na temat gamifikacji/grywalizacji. Dalej zaczepimy się ponownie o kontrowersyjny ostatnio temat reklam w serwisach i aplikacjach przy okazji pojawienia się Adblock na Androidzie. Środek tygodnia przywitał nas premierą nowej usługi hostingowej w Polsce - Zenbox, autorzy projektu dodatkowo zmierzyli się z dość sceptycznym odbiorem ich pomysłu przez naszych Czytelników. Czwartek zaskoczył nas i Was ogłoszonymi cenami za Microsoft Surface Pro. Tydzień zakończymy podsumowaniem schematów w pozycjonowaniu, skutecznych do tej pory, a o których przyjdzie nam zapomnieć od nowego roku, by dostosować się do zmieniających się algorytmów w Google.
I. Poniedziałek – Autor Darek Sokołowski.
Sokołowski odpowiada Przasnyskiemu: gamifikacja nie prowadzi do odmóżdżenia!. Sporo ostatnio mówi się o gamifikacji, widać, że trend rozwija się niezwykle szybko powodując skrajne opinie wśród osób, które wypowiadają się na jej temat. Przeczytałem ostatnio na Antywebie tekst Marcina Przasnyskiego, którego bardzo szanuję i znam osobiście – pozdrawiam przy okazji, “Grywalizacja prowadzi do odmóżdżenia”, a dzięki uprzejmości Grześka Marczaka mogę polemizować z tym tekstem poniższym felietonem.
Na wstępie wyjaśnię dlaczego używam sformułowania gamifikacja, a nie grywalizacja czy gryfikacja. Gratuluję Pawłowi Tkaczykowi nazwy grywalizacja ponieważ jest niezwykle kreatywne i nośne tłumaczenie, gratuluję też Sebastianowi Starzyńskiemu, że miał odwagę i rzucił wyzwanie Pawłowi własnym tłumaczeniem gryfikacja. Tłumaczenie grywalizacja jest bardzo dobre jednak w nazwie tej zawarta jest sugestia, że chodzi tutaj o rywalizację. Nie mogę się z tym zgodzić ponieważ rywalizacja to tylko element gamifikacji i często nie jest kluczowa dla osiągnięcia sukcesu. Wprowadza w błąd osoby, które dopiero zaczynają się gamifikacją interesować sugerując jasno na czym mechanika ta jest oparta.
Kończe ten dłuższy wstęp na temat definicji i już przechodzę do meritum. Marcin sugeruje, że gamifikacja lansowana jest jako cudowny lek na wszystko co nie jest prawdą ponieważ nawet jej najwięksi entuzjaści nie twierdzą w ten sposób. Gamifikacja, zgodnie również z tym co pisze Gartner czy Deloitte, to istotny trend, ale nie załatwiający wszystkiego i nie dający się implementować wszędzie. Nawet po wdrożeniu systemu nie wszyscy muszą w nim uczestniczyć. Kluczowa w wielu wypadkach jest dobrowolność udziału i z takim założeniem budowana jest strategia gamifikacyjna.
"Jeśli firma odpowiada za 2-3 kiepskie wdrożenia to po prostu nie dostanie kolejnych zleceń i tyle." - a jak ocenić czy dana gamifikacja jest dobra/zła?
Grywalizacja ma definicję. To „wstrzykiwanie frajdy do rzeczy, które frajdy nie sprawiały”. Jeśli więc chcesz mierzyć wyniki, mierzysz „fun factor” czyli „współczynnik frajdy”. Oczywiście, nie zawsze da się go zmierzyć bezpośrednio, ale możesz wymyślić rzeczy, które mają wysoką z nim korelację – czas spędzony na graniu jest np. świetnym „wyznacznikiem frajdy” dla gry. Czas spędzony na stronie będzie często wyznaczał to samo dla witryny www. Czas spędzony w pracy też da się wydłużyć grywalizacją ;)
gamifikacja jest źle wdrożona jeśli nie spełnia celów przed nią postawionych - jeśli ma zwiększać zaangażowanie, a zaangażowanie się nie zwiększa to jest to jasny sygnał, że coś poszło nie tak
Warto jeszcze dodać jakim wspaniałym narzędziem analitycznym są platformy gamifikacyjne. W przejrzysty sposób pozwalają zmierzyć zaangażowanie użytkowników, najbardziej "likowane" posty, produkty, wykonane zadania, osiągnięty poziom zaawansowania i to w podziale na dni, tygodnie, miesiące (moje doświadczenie z branży e-commerce).
Reklama
Gramifikowanie nieświadomych pracownikow to prosta droga do zniewolenia
nieświadomych tak, ale w założeniu ma to być to dobrowolne :)
To jest tylko pozorna dobrowolność. Nie ma nic dobrowolnego, gdy w grę wchodzi zewnętrzna motywacja. Czy wy kiedywkolwiek zrozumiecie, że z punktu widzenia psychologii nie ma różnicy między poleceniem "Macie to zrobić bo was zwolnię" a "Dostaniecie za to nagrodę". I to i to jest motywacją zewnętrzną, różnica jest tylko w sile konsekwencji, ale mechanizm psychologiczny jest ten sam i w taki sposób na dłuższą metę doprowadza do redukcji motywacji wewnętrznej.
Daro chodzi o to ze jak wkrecasz ludzi ktorzy nie wiedza/nie sa swiadomi ze sa wkrecani w gre to zaangazowanie sluzyc bedzie korporacji wylacznie do zwiekszania efektownosci swoich pracownikow a czynnik fajnosci bedzie tylko lewarowal wyniki. mi sie to niestety po prostu nie podoba bo dodaje jeszcze jedno narzedzie wywierania presji na pracownika
Michał - dotyczy to szerszego trendu, nie tylko gamifikacji, który trwa od lat - wdrażania wciąż coraz bardziej zaawansowanych systemów IT do zarządzania firmą- chociażby najnowsze klasy social enterprise. Ja osobiście wolę lewarować fajnością niż opresją (bo wyniki i tak będą lewarowane), ale to subiektywne podejście rzecz jasna :)
Autor słusznie i dobrze rozprawia się z argumentacją polemisty (bo nie jest zbyt silna, np. zarzut z niedoskonałości wszechrzeczy, czyli generyczny truizm). Ale mam wrażenie, że clou tekstu M. Przasnyskiego pozostało nietknięte (o ile dobrze go odczytuję).
Pan Marcin słusznie zauważa, że sama rywalizacja, czy nawet szerszy koncept gry bynajmniej nie jest uniwersalnym motywatorem (bywa równie silnym demotywatorem, co pogłębia np. skażenie perspektywą płciową, wiekową, statusową itd.).
O niebo ważniejsze jest zresztą co innego, mianowicie to, że każdy kij ma dwa końce. Jeśli grywalizacja - jako ingerencja - istotnie wyzwala pozytywy (pokłady energii, poczucia sensu i celu, utożsamienia itd.) to z całą pewnością wywołuje także zjawiska negatywne (łatwo sobie dośpiewać listę). Co więcej, można być pewnym, że tych drugich jest więcej (zasada entropii obowiązuje i tu), w dodatku są trwalsze i bardziej dotkliwe (to z kolei zasada asymetrii afektów pozytywnych i negatywnych).
Oczywiście to samo można powiedzieć o każdym narzędziu w zarządzanie zespołem. I _właśnie dlatego_ się je pod tym kątem bada i niespecjalnie rozumiem tezę, że gamifikację należy spod tej lupy wyjąć "bo to wstrzykiwanie frajdy".
II. Wtorek – Autor Kamil Mizera
Adblock Plus trafił na Androida. Deweloperzy nie będą zadowoleni. Myślę, że o Adblock Plus słyszała większość Czytelników Antyweba. Pozwala on na blokowanie większości reklam znajdujących się na stronach internetowych i jest jednym z najpopularniejszych rozwiązań tego typu. Do tej pory Adblock siał swoje reklamowe spustoszenie głównie w przeglądarkach, ale teraz postanowił wkroczyć do świata mobile. Jakie będą tego konsekwencje?
Choć sam nie jestem fanem reklam, zwłaszcza, jeżeli agresywnie mnie atakują z każdego internetowego zakątka, to jednak rozumiem, że bez nich trudno byłoby o darmowe treści w internecie czy darmowe aplikacje w telefonie. Jeżeli będzie się pojawiać coraz więcej adblockerów na systemy mobilne to nie zdziwię się, jeżeli deweloperzy uznają, że im się ten interes po prostu nie opłaca.
Jako jeden z deweloperów androida muszę powiedzieć że takie programy powinny być zabronione prawem, lub deweloperzy powinni się skrzyknąć i wykrywać czy mamy coś takiego zainstalowanego(co jest banalne) i po prostu nie włączać wtedy aplikacji
Tak tylko że w tedy to jest ograniczanie wolności gdyby zakazać aplikacji typu AdBlock ;] Co do drugiej części to już się zgodzę z tobą w 100% iż aplikacja powinna wywalić monit i wyłączyć się jeśli jest włączony AdBlock ;)
To ja odbiję piłeczkę: jak ci nie pasuje, to nie programuj, a nie będziesz mówił kto ma jakie programy pisać i sobie instalować. ;-)
Michał Gawron Konkretnie to chyba nie uważasz za uczciwe blokowanie treści w aplikacji przez użytkownika które są jedynym wynagrodzeniem za pracę włożoną w aplikację? To autor decyduje co się ma w niej znaleźć, a jak się nie podoba to możesz nie instalować bądź wystawić 1/5 w sklepie po instalacji.
Kuba Dyszkiewicz Nie rozmawialiśmy o uczciwości, lecz o tym, kto może Ci mówić jakie programy wolno Ci pisać, a jakich nie. Ja bym chciał, żeby prawnie zabronione było wyświetlanie reklam w apkach, bo tylko tracę swój cenny czas na odsiewanie w markecie takich apek.
Niestety, jeśli programista nie potrafi w sensowny sposób przekonać użytkownika do płacenia, to po prostu nie zarobi. Może się zarejestrować jako bezrobotny i dostawać kasę z podatków.
A skoro już spytałeś o uczciwość, to owszem - nie uważam takiego blokowania za uczciwe. I takich programów nie używam - ani wyświetlających reklamy, ani je blokujących (bo po co mi one?).
radimersky:
A ja jestem fanem AdBlocka i używam go w przeglądarce w swoim komputerze i będę używał na tablecie. Ale zgadzam się z tym, że darmowe aplikacje, które wyświetlają reklamy - po wykryciu adbloka mogą o tym monitować albo się wyłączać. W swoim tablecie z androidem mam zakupionych kilkanaście aplikacji za które zapłaciłem od kilku do kilkudziesięciu złotych za sztukę - uważam, że twórcom się coś należy za ich pracę a reklamy na tyle mnie wkurzają, że wolę zapłacić i mieć spokój, czasem płacą właściwie tylko za to aby aplikacja nie wyświetlała reklam bo wersja pełna ma taką samą funkcjonalność jak darmowa. Mim zdaniem deweloperzy powinni bardziej okrajać wersje darmowe aplikacji pozbawiając je znacznej części funkcjonalności lub stosować triale aby zmusić użytkowników do płacenia. Znaczna część osób nie płaci tych kilku złotych za aplikacje nie dla tego, że ich nie stać ale dlatego, że się przyzwyczaili, że w necie jest wszystko za darmo - co jest oczywiście nieprawdą.
Pomysł z trialami itd już był przerabiany i jest co-najmniej średni jak nie słaby
radimersky:
Może ja jestem jakimś odmieńcem ale mi się takie rozwiązanie podoba - testuję program przez jakiś czas i jak mi pasuje to kupuję, a jak nie kupię to np. mogę go wykorzystywać ale w wersji wykastrowanej i zareklamowanej.
Zresztą ta niechęć do płacenia za aplikacje na telefon czy tablet jest dla mnie niezrozumiała - przecież te aplikacje kosztują najczęściej tyle co nic - np. tyle co 2 piwa. Czyli chyba każdy może sobie pozwolić na zakup kilku takich apek w miesiącu? (szczególnie jeśli stać go na sprzęt). Zresztą najwięcej chyba się kupuje na początku użytkowania sprzętu, dostosowując go do swoich potrzeb, a potem tylko sporadycznie coś dokupuje...
Leszek Palec:
@radimersky - z płatnościami za aplikacje mobilne jest jeden "drobny" problem. Otóż większość osób korzystających z tych aplikacji, to ludzie młodzi a nawet baaardzo młodzi. I na pewno nie posiadają kart kredytowych. Gdyby Google wprowadził PayPal. Na pewno wzrosłaby ilość zakupu programów. Co do kart kredytowych, to nawet dorośli ich unikają jak ognia. A Google Play bez karty kredytowej nic nie zdziała się. I nie chodzi tutaj o cenę programu a właśnie o ten "plastik", którego większość nie ma.
III. Środa – Autor Grzegorz Ułan.
Rusza zenbox.pl – Nadchodzi następca tradycyjnego webhostingu? Płacisz tylko za rzeczywisty ruch w swoim serwisie. Właśnie przed chwilą swoją premierę miała nowa polska usługa hostingowa – zenbox.pl. Sami twórcy i pomysłodawcy projektu określają ją w jednym zdaniu: – “VPS, Cloud, Dedyk, Shared – zapomnij o tych i innych dziwnych wyrazach. Prosta oferta dla każdego”. Na czym ta prostota miałaby polegać i co tak innowacyjnego w tej usłudze znajdziemy? O to zapytaliśmy Tomasza Fiedoruka. W mojej ogólnej ocenie to hosting, który chce wprowadzić w życie nowy sposób rozliczeń pomiędzy firmą, a klientem, uwarunkowany liczbą odwiedzin, czyli de facto popularnością serwisu. W zależności od jego poziomu zenbox.pl chce zaoferować elastyczną formę płatności za swoje usługi.
Na początek proszę w kilku zdaniach określ, nie wiem nazwij, czym jest lub czym chce być zenbox.pl i czym tak naprawdę różni się od obecnych rozwiązań na rynku?
Czym jesteśmy? Oczywiście firmą oferującą usługi hostingu shared, ale w szerszym ujęciu niż uznaje się to gdzie indziej. U nas klient przez cały cykl życia swojego projektu/strony ma do czynienia z tym samym panelem i pełnym wsparciem BOK-u, nie musi znać się i pilnować tego jaka usługa jest mu w tym momencie potrzebna (czy potrzebuje już “mocy” VPSa itp.). Projektując zenboxa postawiliśmy na nowatorski system rozliczeń w oparciu o to, ilu unikalnych użytkowników (i to tylko realnych, bez robotów wyszukiwarek itp.) będzie posiadać dana strona miesięcznie. Podstawą naszej oferty są rozpiętości od 5000 do 100 000 UU miesięcznie. Każdemu klientowi jesteśmy w stanie zaproponować również indywidualny, o wiele większy plan – zgodnie z jego potrzebami. Aktualnie migrujemy kilka serwisów z 1 000 000 odsłon – górnego limitu po prostu nie ma. Nasza oferta pokrywa zatem oferty shared hostingu od VPS managed po serwery dedykowane. Kluczowe są tu właśnie wsparcie i obsługa.
Dla klienta nie są istotne parametry techniczne: płaci za plan, którego podstawą są odwiedziny potencjalnych klientów, a my zapewniamy mu takie środowisko, które najlepiej obsłuży ten ruch. Z tego powodu również cały czas będziemy usprawniać zaplecze, choćby poprzez wymianę serwerów w każdym cyklu co trzy lata. Zagwarantuje to w ten sposób co najmniej 100% przyrost wydajności. Wyróżnia nas więc prostota i to w każdym aspekcie funkcjonowania firmy i relacjach z klientami (wygodny sposób płatności, support 24/7 itd.).
Po pobieżnym sprawdzeniu stwierdzam, że zenbox chyba tylko wspiera jak na razie PHP.
A gdzie Ruby/Python/NodeJS itd. To na heroku mam to samo i za darmo jeszcze instancję pojedyńczą i lepsze możliwości skalowania. Dobra uwaga redaktora na temat transferu.
Nie rozumiem co jest rewolucyjnego w tej usłudze skoro na starcie jest masa zagranicznych usług obsługujących więcej technologi i rozwiązujących realne problemy dla programistów podczas pisania i deployowania aplikacji.Nie wiem jakie problemy rozwiązuje jak na razie zenbox.pl
Tak samo Okatwave które reklamuje się z boku u was. Kolejna Polska usługa która wynajduje na nowo to samo. Nie do końca wiem gdzie jest innowacja. Bo model biznesowy jest tylko zmieniony o inny czynnik rozliczenia (UU, limity transferu, limity zużycia procesora (to mnie zaskoczyło na jednym hostingu...) itd.).
Tak masz rację obecnie to hosting PHP, planujemy rozwój również i w tym obszarze. Nasza usługa nie jest skierowana stricte do programistów a głównie dla osób hostujących swoje strony www, którzy docenią obszerną ofertę w tym zakresie.
W moim odczuciu czytając np to: http://zenbox.pl/specyfikacja.html mam wrażenie, że jest masa jakiś parametrów i nie do końca wiem co do czego.
Zatem po co specyfikacje takie?
Przykład heroku. Znajdź w 5 min informację ile i co posiada i daje jedna instancja. Gwarantuje, że nie znajdziesz tak szybko. Klient wie, że ma to za 5 dolców a tamto za 10. A jak przekroczy to mu zeskalujemy do góry jak będzie chciał zapłacić.Różnica? Jeżeli chcecie być prostą usługą dla masowego klienta tak mu się przedstawiajcie. :) Czyli za tyle UU dostaniesz tyle. A takie specyfikacje skomplikowane raczej nie przekonują, że to proste. Na pierwszy rzut oka oczywiście.
Klienta interesuje, że założy konto, wybierze plan, zapłaci za pakiet 50 tys UU np. i wgra serwis swój i to działa. :) Przynajmniej ja idealnie widzę takie usługi :)
@Kamil no i u nas tak jest, wybiera plan UU, instaluje i działa, i w zasadzie nie musi się niczym przejmować. Specyfikacja jest po pierwsze dla userów pro aby zobaczyli szczegóły a dla reszty aby pokazać, że konkurencję zostawiamy daleko w tyle :) @AreYou nie chcę się wypowiadać źle o konkurencji ;) To że Tobie działa to jedna sprawa, druga to jak oferta wygląda kompleksowo np. z backupami itd. a trzy że oferta jest poniżej rachunku ekonomicznego. Pamiętaj, klient zawsze będzie zadowolony z usługi ... dopóki ta nie padnie ;)
Owszem, podajecie te wszystkie limity www.zenbox.pl/specyfikacja.html tyle, że przeciętnemu klientowi hostingu nic one nie mówią. Z jednej strony obiecujecie swą ofertą obsłużenie np. 100 tys. użytkowników, po czym okazuje się, że limity max_connectons, max_questions, operacji dyskowych na sekundę itd... są identyczna jak dla kont... 5k. Tak naprawdę w obrębie standardowych kont jesteście przygotowani tylko na zwiększony transfer i pojemność konta (w tym bazy, maile... - bo teoretycznie nielimitowane) i zwiększenie obciążenia CPU.
Zastanawiam się, czy forum dyskusyjne oparte na VB czy IPB, mające 100 tys. użytkowników wytrzyma na tym zenboxie 100k.
Poczytaj o naszej filozofii, na start dajemy pełen pakiet, stąd te ujednolicenie limitów. Mamy też takie fora, spokojnie dają radę nawet z 300k.
Hmm.. 300k. W cenie 3x70 zł = 210 zł (lub mniej) / m-c? (zakładając miesięczny okres rozliczeniowy).
Wspominacie o pomijaniu w rozliczeniach "wykop efektu". W takiej sytuacji bardzo wzrasta obciążenie CPU, ilość jednoczesnych procesów, ilość operacji dyskowych, max_questions, max_connections... Co wtedy dzieje się ze stroną?
Mamy klastry cachujące, poza tym limity per konto są robione specjalnie z zapasami mocy na takie właśnie okazje.
I co dalej w przypadku takich okazji? (nie mówmy tylko o wykop efekt, ale choćby postach na facebooku). Nie ma problemu czy następuje renegocjacja umowy?
Wykorzystasz limit planu + bonus (2x plan) to przechodzisz na wyższy pakiet, jak w każdej innej firmie :)
Czyli w przeliczeniu 150 zł za 100k UU = ponad 2x tyle co w podstawowym cenniku.
To by było na tyle jeśli chodzi o przejrzystość oferty... Szkoda...
Plany custom wyceniamy indywidualnie.
Im bardziej serwis się rozwija i im wyższe plany ma tym więcej zużywa zasobów serwera, stąd opłaty rosną adekwatnie do wzrostu tego obciążenia. Dodatkowo w każdym planie oprócz UU są parametry techniczne jak CPU itd. i te wartości również rosną z planu na plan, a nie tylko same paczki UU.
W przypadku utylizacji obciążenia nie ma tutaj matematycznego, prostego przelicznika gdzie 400 000 UU generuje te samo obciążenie co 40 x 10 000 UU i nasza oferta jest do tego dostosowania. Czemu? Aby klient miał zawsze jak największą wydajność całego środowiska, niezależnie czy ma małą stronę czy tak potężny serwis.
W przypadku tak dużego ruchu bardzo ważne staje się bezpieczeństwo oraz ciągłość świadczonych usług czy też wrażliwości serwisu na wszelkie problemy i ich odzwierciedlenie w pozycji strony w google.
Dlatego też świadczymy usługi na jak najwyższym poziomie, proszę patrzeć na naszą ofertę kompleksowo :)
IV. Czwartek – Autor Grzegorz Marczak.
Microsoft Surface Pro kosztować będzie….hahahahah. Surface od Microsoftu to taki ni to tablet ni to komputer. Na tablet trochę za duży na komputer zdecydowanie za mały. No ale każdy lubi co innego. Generalnie sprzęt ciekawy choć recenzji raczej pochwalnych w sieci nie miał. Nie to jest jednak ważne. Microsoft zaprezentował dzisiaj ceny wersji PRO (to ta z pełnym systemem Windows 8), Vobis natomiast pokazał ceny wersji RT w Polsce. Szczerze mówiąc jak to zobaczyłem to parsknąłem śmiechem.
Uwaga! To są komputery z klawiaturą :) Na którą w przypadku Surface PRO trzeba jeszcze dopłacić. Oczywiście nie każdy potrzebuje komputer, można też powiedzieć że w Surface jest pewien narzut za innowacje plus za markę. Jednak jeśli nie potrzebny nam komputer i Surface traktujemy jako tablet, to musi on stawić czoła iPadowi – nie ma szans. Jeśli natomiast chcemy z tego zrobić mini komputer to taniej i efektywniej będzie kupić małego lekkiego Ultrabooka.
Pozdrawiam kogoś w Microsofcie kto ma takie poczucie humoru…
Ale raczej dwóch urządzeń (tableta i ultrabooka) w tej cenie nie dostaniesz :) Już pomijając kwestię, że wtedy masz dwa urządzenia (mniej poręczne) a nie jedno... Zależy co kto lubi - to też jedna z świetnych rzeczy w tym ekosystemie - masz naprawdę ogromny wybór... Ja natomiast wiem, że w tej cenie to jest naprawdę świetnie rozwiązanie.
Mariusz - Surface kosztuje 1000 USD - bez klawiatury to tablet. Skoro dodając klawiaturę za 100 USD stawiasz go w kontrze do Ultrabooków to nie jest to porównywanie uczciwe. Surface nie sprosta pojedynkowi z Ultrabookiem a jako tablet musi się zmierzyć z iPadem i Nexus 7
Ipad 4 - 499 $ plus apple wireless keyboard 69$ i mamy coś ładniejszego i szybszego niż Microsoft Surface.
@Adam do Surface możesz albo bezpośrednio podłączyć duży monitor zewnętrzny i system z definicji, bez zbędnych figur to obsługuje, albo przez USB 3 możesz podłączyć port replicator który obsłuży dodatkowo np. jeszcze dwa monitory przez DVI. Razem 1 ekran surface + 3 monitory. oczywiście to jest scenariusz ekstremalny, ale bez większego problemu i niskim kosztem jest to do zrealizowania.
Ten kto kupi tablet Surface za tę cenę, będzie przykładem rozrzutnego próżniaka, który nie zdaje sobie sprawy z wartości pieniędzy. A do tego jeleniem, który nabił już solidnie wypchaną sakwę Ballmera.
A Ci co nie kupią Surface będą pewnie psioczyć na tych co kupili, że debile, że ładują kasę w korporacje. Oczywiście popijając przy tym Coca-Colę, zagryzając burgera z McDonald's nosząc buty Nike i czapkę NY, a na karku zawieszone słuchawki firmy beats - a nie sorry jak ktoś ma beatsy to też jest już bogatym dzieciakiem na garnuszku rodziców i nie zna wartości pieniądza. Czyli beatsy nie mogą być - no przecież nie będzie zasilał wypchanych sakiewek wielkich korporacji pff...
IMO Ceny nikt sobie nie wziął z kosmosu. Za markę, nowości i mocno promowany produkt się płaci. Jeżeli Microsoft chce wejść na najwyższą półkę to musi dawać ceny z najwyższej półki. Jako, że ten tablet mnie nie jara nie będę przeżywał jego ceny i psioczył na Microsoft. Niektórym też radzę wyluzować. ;)
bardzo przepraszam, ale tekst imho dziwny... nie da się porównać tego urządzenia do laptopa, bo to tablet z możliwością podłączenia klawiatury. do tego znajdź proszę laptopa z dotykową matrycą full HD w tej cenie... nie ma nic takiego...
co do zastosowań, to będzie hit w firmach, w szczególności w korporacjach... masa ludzi, którzy pracują w terenie i korzystają z aplikacji mobilnych będą mogli przesiąść się na surface i korzystać z tej samej wersji aplikacji co na pececie/laptopie... dla firmy same plusy - łatwiejsze zarządzanie infrastrukturą, ten sam os... to samo tyczy się ludzi, którzy często podróżują... do samolotu, pociągu jak ulał, małe lekkie, excela i powerpointa można uruchomić i zrobić co trzeba... no i wszystko będzie się ładnie synchronizować...
porównania do air-a i ipada też są o kant d... jeśli mówimy o zastosowaniach biznesowych, to ze względu na windowsa będzie to gigantyczną przewagą nad sprzętem apple, który nie dość, że jest droższy, to jeszcze w wielu miejscach problematyczny... wielokrotnie widziałem osoby pracujące w korporacjach na makach, które żeby bezproblemowo działać, muszą mieć odpalonego wirtualnego windowsa... gdzie tu sens?
Cos w tym jest... dlatego M$ zbiera faortunę bo pseudo Office nie daje możliwości na IOS czy na Androidzie. Ale to kwestia w zasadzie tylko kilku aplikacji... Tylko czekać na zdetronizowanie M$... może jeszcze potrwać.... chociaż wszystko idzie w dobrym kierunku ;)) Oby tak dalej ;)
Wszystko zależy kto i w jakiej potrzebie ma kupować Surface, jeśli do przeglądania Internetu to zapewne wystarczą Tablety z Biedronki, jeśli ktoś będzie chciał połączyć w jednym urządzeniu business z rozrywką to jest zupełnie inna kwestia. Do przetargów na halę produkcyjną w ilości 1000 szt. zapewne nikt nie zakupi Surface Pro, ale już dla 5 osobowego zarzadu zamiast Laptopa + Tableta od konkurencji kto wie ... Jeśli to urządzenie daje wybor, czy chcemy go uzywac jako tablet, czy laptop w odpowiednich sytuacjach plus fakt, ze dostajemy urządzenie z dosyć duza kompatybilnoscia wstecz (tryb Desktop) w ekosystemie Microsoft to (Grzegorzu) dlaczego nie możemy tego porownywac? Po dolaczeniu klawiatury Surface nie traci ani zyskuje dodatkowej mocy, tak samo jak Ultrabook Ultrabookowi nie rowny. Jedni kupuja sprzed do obrbki cyfrowej a inni (pewnie większość) do zastosowan, do których Surface zdecydowanie więcej niż sobie poradzi ...
Czasami się zastanawiam czy tylko większe firmy mają politykę "chytry dwa razy traci" w zasadzie im sprzęt jest droższy tym mniejsza grupa docelowa. W zasadzie im tańsza cena jednostkowa tym trafią do większej ilości w krótszym czasie. Głupi przykład ale chyba lepiej sprzedać 10 sztuk w ciągu miesiąca po 100$ niż 1(może) po 1000$ w ciągu miesiąca. (oczywiście przykład jest nie realny bo przy takiej cenie pewnie by sprzedali o wiele wiele więcej). Nie wiem wydaje mi się że cena jest barierą nie tylko dla wielu klientów ale i dla rozwoju oprogramowania na tego typu urządzeń/systemów, bo jeśli developer widzi że jest mniejsza grupa odbiorców na danej platformie to może zrobić tylko dwie rzeczy albo nie pakować się w nią albo podnieść ceny za swoje produkty, co nie sprzyja rozwojowi i ogranicza ogólną dostępność.
Ceny nie są żadnym zaskoczeniem. Po pierwsze wersja RT jest w cenach normalnych dla tabletów na ARM. Oczywiście to sporo ale po pierwsze mowa o Vobisie (żeby wspomnieć o sprzdawania Kindle Fire bez Amazonu w PL czy o słynnej akcji "laptop z modemem za złotówkę") a po drugie o materiałach z najwyższej półki. To musi kosztować więcej niż plastik fantastik od Samsunga. Poza tym wszyscy będą kupować wersję 32 GB (skoro jest slot na karty SD to nie trzeba płacić jak w iPadzie czy Nexusie) - ceny rynkowe będą poniżej 3000 zł.
Co do wersji Pro to oczywiście kosztuje tyle ile wszystkie inne ultrabooki. Ta sama platforma i ta sama cena. Ultrabooka na Win można kupić poniżej 4k zł ale bez SSD co sensu nie ma.
V. Piątek – Autor Karol Dziedzic.
Czy warto nadal stosować SEO schematy?. Częstym problemem występującym w Agencjach SEO są próby pozycjonowania stron jak najniższym kosztem i w jak największej ilości. Takie działania powodują rutynowe podejście do każdej nowej strony według z góry przyjętego w firmie schematu pozycjonowania. O ile taka praktyka jeszcze parę miesięcy temu mogła być skuteczna pod kątem małych i średnich firm (bo zarówno klient miał ruch na stronie/konwersje jak i Agencja miała profit) – tak teraz nie przynosi ona żadnego efektu, a w niektórych przypadkach może nawet zaszkodzić stronie klienta.
Z tego powodu podjąłem próbę stworzenia schematu klasycznego podejścia do pozycjonowania stron internetowych, który działał jeszcze w tym roku, a od którego po najbliższym sylwestrze warto byłoby powoli odchodzić. Nie wszystkie metody są nieskuteczne i nie każda technika spowoduje nałożenie kary na pozycjonowaną stronę. Każdy z Was prawdopodobnie znajdzie w tym artykule chociaż jedną metodę, która stała się SEO-dinozaurem lub też klasycznie, branżowo „przekłamaniem” – zatem polujcie ;)
Dobre wyważenie podejmowanych działań to klucz do sukcesu, a co za tym idzie – zysku. Odpowiednie gospodarowanie środkami i czasem potęguje zysk. Nie ma co przepłacać! Testujmy, planujmy działajmy z chirurgiczną precyzją.
Postanowienie noworoczne? Proponowałbym przestawić się na budowanie relacji pod kątem pozyskiwania linków niż w inwestowanie w kolejne seo-automaty. Czas porzucić łatwo rozpoznawalne schematy i zacząć działać bardziej kreatywnie. Przyniesie Wam to o wiele więcej korzyści i to nie tylko związanych z występowaniem Waszej strony na wysokich pozycjach.
Po obserwacji naszych klientów (agencji seo) i ich zamówieniach na teksty mogę potwierdzić, że trend publikowania wartościowych artykułów zamiast prostych tekstów przybiera mocno na sile.
To normalna kolej rzeczy. SEO dorośleje, z przedszkola poszło do szkoły - a tutaj już nie wystarczy pobeczeć i potupać nóżkami :)
Nie sądziłem, że Google tak szybko sobie poradzi np. z linkami (Pingwin) czy zlikwidowaniem przekazywania tylko dobrej mocy z przekierowania 301 - przy pominięciu tej złej.
Jest trudno, ale ... i normalniej. Z korzyścia dla Klientów i branży - tej, która chce działac biznesowo, a nie "bawić się w piaksownicy"...
Dobry artykuł, potrzebny. I cieszy, że tematyka SEO jest coraz częściej poruszana na antywebie i w innych serwisach z okolic internetu/marketingu/technologii.
Very bardzo przepraszam ale zaprzęgnięcie automatów do katalogowania przynosi korzyść ... krótkoterminową. Długoterminowo masz w GWT powiadomienie o nienaturalnym linkowaniu - więc ZONK.
Skoro chcesz odejsc od automatyzacji zadań to po co opisujesz softy :P
Poza tym art fajny, lekki i przyjemny - tylko wnioski trzeba wyciagnąc odpowiednie.
Nazwy softów występują w artykule, aby dokładniej opisać sytuację ;)
Paweł dobrze wiesz, że softy zawsze będą, tylko powoli zmieniają się ich funkcje. Automatyzacja zawsze będzie obecna w SEO, bo na przykład trudno ręcznie ogarnąć naturalne linki świetnego serwisu na wordpresie, który w świat się niesie.
Też jednak odniosłem wrażenie, że Karol wśród tych 15k znaków przyznał się, że jest bardzo rozdarty, bo wie, że spam jest szybki i skuteczny, a wymarzona naturalność baaaardzo czasochłonna i kosztowna.
Dopóki Klienci będą chcieli za darmo a seoludki za pozycje, to podejście do "jak najtaniej" (czytaj automatycznie) będzie w jednym z najbardziej spamujących zakątków świata trwało nieustannie. I nawet Google wprowadzając kolejnego zwierzaka nic na to nie poradzi (oby tylko cat's-a nie wrzucili na serwery, bo jest ich już w sieci od ... (; ).
A o bardziej dojrzałym podejściu do marketingu można poczytać tutaj: http://seo-website-designer.com/Link-Building-Brainstorm Oczywiście Karol też tam jest (;
Nie sądzicie, że zmiany które dokonują się na naszych oczach w SEO muszą mieć także odzwierciedlenie w sposobie rozliczania się z klientem? Bardzo jestem ciekaw jak branża rozwinie się w tym kierunku, wydaje mi się, że rok 2013 przyniesie także kres rozliczaniu się za top 10. Co o tym sądzicie?
wszystko zależy od tego czy uda nam się wyedukować klientów i pokazać, że sławetny top10 to już nie to na czym powinni się skupiać w 100%
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu