Czas na szósty odcinek Waszej AntyNiedzieli. Dziś mamy dla Was interesujący zarys wybranych artykułów, będących dość ważnymi zagadnieniami. Zaczniem...
Czas na szósty odcinek Waszej AntyNiedzieli. Dziś mamy dla Was interesujący zarys wybranych artykułów, będących dość ważnymi zagadnieniami. Zaczniemy od szczegółowej recenzji najnowszego systemu mobilnego Microsoftu Windows Phone 8. Dalej poruszaliśmy dość kontrowersyjny ostatnimi czasy temat reklam w serwisach. Połowa tygodnia, kolejny przekrojowy temat nauczania informatyki w szkole średniej. Czwartek przyniósł nam ciekawy tutorial organizacji konferencji. Z ostatniego dnia tygodnia wybraliśmy ciekawy przegląd firm, które były jeszcze niedawno liderami na globalnym rynku technologicznym. Wszystkie okazały się bardzo ciekawą lekturą dla Was i spotkały się z ciekawym odzewem w komentarzach do nich. Przeżyjmy więc to jeszcze raz przed kolejnym tygodniem na Antyweb.
I. Poniedziałek – Autor Paweł Piskurewicz.
Prawie wszystko co chcielibyście wiedzieć o Windows Phone 8 – Nasza recenzja systemu. Ilość pytań jakie pojawiły się pod zapowiedzią recenzji systemu oraz maili, skłoniły mnie do zmiany charakteru tego wpisu. Postaram się w nim nie tylko rozwiać Wasze wątpliwość, ale też przedstawić najważniejsze zmiany jakie przyniósł ze sobą Windows Phone 8. A jest ich sporo.
Choć spędziłem z systemem 4 dni, ciągle jeszcze trafiam na coś nowego, zarówno jeżeli chodzi o ciekawe rozwiązania jak i błędy. Z jednej strony jest to stary, dobry Windows Phone i nikt kto korzystał z poprzedniej wersji nie powinien mieć z jego obsługą większych problemów, z drugiej ilość nowości, ukrytych i nieopisanych funkcji jest spora. Poniżej przedstawię tylko część, moim zdaniem najciekawszych rozwiązań jakie niesie ze sobą Windows Phone 8.
Osobiście, jako użytkownik Windows Phone jeszcze od pierwszych wersji sprzed aktualizacji Mango, jestem pozytywnie zaskoczony najnowszą edycją. Wprawdzie niektóre zmiany dotknęły moich ulubionych usług czyniąc je mniej praktycznymi, ale w ostatecznym rozrachunku otrzymujemy bardzo solidny produkt. System, który stara się łączyć zalety Androida oraz iOS, przy okazji tworząc swoje własne, indywidualne rozwiązania oraz wady.
k.osiara:
"Windows Phone dalej jest systemem zamkniętym i przypomina nam o tym w wielu miejscach, "
Ja mam pytanie do instalacji aplikacji z plików "xap". W pracy dość dużo dystrybuujemy aplikacji Silverlight w plikach xap.
Czy Windows Phone pozwala na bezproblemową instalację aplikacji z plików xap, bez kontroli regionów i dobrą obsługą uprawnień, tak jak dzieje się to w przypadku Androida?Jeżeli taka obsługa byłaby dorobiona ten system zaczałby się nadawać do czegoś więcej niż dzwonienia.
Ktoś może potwierdzić działanie tego mechanizmu poza tzw. "betą", w której wrzucamy plik xap i "coś tam działa"?
Część odpowiedzi masz tu http://www.windowsphone.com/pl-PL/how-to/wp8/apps/how-do-i-install-apps-from-an-sd-card. ale sam tego nie testowałem. Czekam na jakieś urządzenie z kartą pamięci i gdy tylko będę miał dostęp na pewno sprawdzę i przetestuję bardziej szczegółowo. Chyba, że któryś z czytelników ma już dostęp do takiego telefonu i udzieli odp.
Ciągle dziwi mnie, że pomysł zarządzania tetheringiem nie dość, że się nie przyjął to na dodatek jest traktowany jako błąd ;D Rozwiązanie genialne w swojej prostocie - jesli 'coś' korzysta z udostepnianego internetu to tel mozna blokować i nic się nie dzieje. Jeśli brak aktywnych połączeń - wyłączy się przy blokadzie ekranu. Nigdy nie muszę pamiętać o wyłączeniu dzięki temu, nie zjada baterii ani transferu. How cool is that? Identyczna sytuacja z zarządzaniem dźwiękami (dzwonki, muzyka i cała reszta) - jeden przycisk+przyciski głośności. Osobiście odbieram to jako świetne uproszczenie, o dziwo sprawdzające się :)
Ja się z Tobą zgadzam, ale rozumiem że to może być problem. Zwłaszcza gdy ktoś nie korzysta z pakietu danych. Najlepiej gdyby był wybór, przecież MS i tak dopuścił do sklepu aplikację które podtrzymuje życie Wi-Fi po zablokowaniu ekranu.
Genialny artykuł! Skoro ciągle znajdujesz nowe smaczki w systemie, nie zapomnij i nie krępuj się o nich pisać - czekamy.
Moimi Oczami - blog Michała Dębca:
Cześć, mam pytanie o funkcję dużego kontrastu. Screen niewiele pokazuje w tym względzie. Czy jest to opcja negatywu (jak w apple) czy też funkcja, która usuwa oryginalne tła aplikacji i stron internetowych i zmamienia na czarne tło? Może mógłbyś pokazać więcej screenów, np. listy kontaktów, pisania wiadomości sms i kalendarza?
Hej. Jasne przygotuję wieczorem małą paczkę dodatkowych zrzutów ekranu i podkleję w tym wątku. Nie do końca wiem jak to działa w Apple (chyba że iPad też ma ten tryb to sprawdzę), ale w tym wypadku zmienia się wygląd wszystkich kafelków korzystających z kolorów systemowych na czarny z białymi napisami. Znika też tapeta, a klawiatura dopasowuje się wyglądam do pulpitu. Aplikacje dodatkowe pozostają bez zmian. Jak podczepię więcej zrzutów to zapewne będzie bardziej zrozumiałem. :)
Dobra recka fajne. Ja juz powoli sie szykuje na L920. Super system. W sumie to pododbal mi sie juz za czasow samsunga omni 7 a teraz jest duzo lepiej. Dopracowany jak ios interface i dostep do plikow jak w andku.
Wiem że to nie do końca pytanie o sam system, ale jak wygląda dostępność polskiej muzy w Nokia Music? Są np. jakieś płyty Kultu? Bo to akurat jedna z rzeczy których w Deezerze bardzo mi brakuje...
Kult jest, nawet sporo. Więcej możesz sprawdzić tu http://music.ovi.com/pl/pl/pc. Ta sama baza jest dostępna z poziomu telefonu.
Dzięki wielki :) właśnie miałem cichą nadzieję że to będzie ta sama baza... No to chyba ostatnie wątpliwości jakie miałem zostały rozwiane.
WP8 nadal ma choroby wieku dziecięcego :-( Microsoft nie wyciągnął wniosków z porażki systemu wp7 i kolejny raz strzela sobie w stopę!
wygalda na to, ze nie miales w reku nawet jednego telefonu z WP :) a gadasz takie rzeczy. System jest dla ludzi co nie lubia androida za jego fragmentacje, brak plynnosci dzialania [ np: w s3 ] i ogolny smietnik i tych co nie lubia zamknietosci appla. Ja osobiscie posiadam iphona i wlasnie WP uwazam, jest super alternatywa dla niego. System jest ladny, szybki i daje dostep do plikow. Jak tylko MS dopilnuje developerow to bedzie wypas. Co wazne, system nie stara sie byc kopia zadnego androida czy iOS, dlatego znajdzie wielu nabywcow.
Apple używałem dość długo, by porzucić go dla androida i kiedy pojawił się wp7 kupiłem LG swift7 i dać sobie szansę poznania systemu który uważam za bardzo szybki, następnie zmieniłem słuchawkę na Samsung focus :-) Co do strzelania w stopę, chodzi mi o wsparcie posiadaczy słuchawek z Windows phone 7, mamy czekać na pocieszenie na dodatek nie wiemy jakie!
II. Wtorek – Autor Grzegorz Marczak.
AdTrap to najbardziej idiotyczny pomysł o jakim słyszałem (sorry Krzysiek). Nie jestem i nigdy nie byłem zwolennikiem Adbloków – Antyweb w części utrzymuje się z reklam. Nigdy nie są inwazyjne i zawsze tematycznie dobrze dobrane. Sam tez często irytuję się na bardzo agresywne formy reklam na portalach – choć mimo to nigdy nie używam Adbloków. Dlaczego? Wyjaśnienie jest dość proste – korzystam z czyjejś pracy czytając teksty czy oglądając video i płacę pośrednio za to właśnie dopuszczając i oglądając reklamy. Nawet jeśli jest to portal typu Onet czy Gazeta i nawet kiedy irytuje nas upychane wszędzie reklam to zawsze też warto uświadomić sobie, że za takim portalem stoją zwykli ludzie którzy chcą utrzymać swoje rodziny i otrzymywać wynagrodzenie za swoją pracę.
Przygoda z takim sprzętem może się jednak szybko zakończyć. Nie jest wcale takie niemożliwe aby któryś z wydawców za granicą pozwał producenta takiego rozwiązania. O ile bowiem ściganie użytkowników sieci czy też twórców wtyczek jest bez sensu (i nie ma tam pieniędzy) o tyle tutaj mamy firmę która zarabia pieniądze na tym, że blokuje możliwość zarabiania pieniędzy innym.
A jeśli już tak naprawdę chcemy pozbyć się tych reklam to po prostu płaćmy za treści, video, muzykę i wszystkie inne cyfrowe dobra w sieci. Wydawcy i twórcy na pewno szybko wtedy rezygnując z reklam mając lepsze i stabilniejsze źródło przychodów. Rozwiąże to wiele dzisiejszych problemów – gwarantuję też, że do internetu wróci jakość na którą dziś wszyscy narzekają.
A właściwie, dlaczego mam oglądać reklamy, których nie chcę oglądać? A co gorsza, dlaczego portal, który lubię i czytam jest zmuszony do wyświetlania mi reklam? Może lepszym rozwiązaniem byłoby wymyślenie innego innowacyjnego modelu biznesowego, który zadowoliłby obie strony? (Oczywiście nie wiem jak coś takiego miałoby wyglądać). Chodzi mi tylko o to, że nie zgadzam się z autorem tekstu w kwestii reklam wyświetlanych na stronie. A jeśli chodzi o pomysł, AdTrap też do mnie nie przemawia, głównie ze względu na jego formę.
jak wpadniesz na pomysł (też nie wiem jaki) rozwiązujący problem reklam to daj znać
Generalnie chcesz korzystać ale nie płacić. Jeżeli nie chcesz aby twój ulubiony portal był zmuszony do wyświetlania reklam to pokryj koszty jego funkcjonowania plus zysk. Wydawcy muszą jakoś zarabiać, nawet jeżeli nie dla zysku to dla utrzymania serwisu przy życiu. Oglądanie reklam jest formą zapłaty, druga możliwość to bezpośrednie formy płatności, np abonament.
A 0,5 grosza za wyświetlenie podstrony jesteś w stanie zaakceptować? Jeżeli tak, to jest szansa, że wielu autorów serwisów byłoby zadowolonych. Tylko, że to przy założeniu, że system płatności byłby masowy. A nie będzie, natomiast blokowanie reklam sprawia niestety, że coraz więcej serwisów jest płatnych, ale płatności są grubo powyżej tej stawki (bo to rekompensata za brak masowości).
Myślę że 0,5 grosza/podstrone jest uczciwą stawką, zwłaszcza że AntyWeb prezentuje ciekawą treść. Domniemywam że na raz opłaconą podstronę będzie można wchodzić dowolną ilość razy.
Nie zgodzę się z Tobą. Od kiedy jest przymus oglądania reklam? Ilość reklam w sieci i innych mediach (prasa, tv, radio, ulica, poczta) już dawno przekroczyła granice zdrowego rozsądku. Grupa osób która ma tego dość ciągle rośnie i takich inicjatyw będzie coraz więcej. To naturalna reakcja obronna.
Skoro mam prawo przełączyć kanał na inny gdy podczas filmu puszczają reklamy, to dlaczego nie miałbym mieć prawa do blokowania reklam w sieci? To ja decyduję co będzie się wyświetlać na ekranie mojego komputera.
Nie do końca tak, bo tutaj reklama występuje równolegle z tekstem, a nie jak w telewizji "pomiędzy". Zawsze zresztą możesz wyjść z danej strony i nie oglądać reklam, ale również nie czytać treści.
No i można oczywiście nie patrzeć na reklamy tylko na tekst.
A strony mogą blokować blokujących reklamy. Nie jest to specjalnie trudne technicznie do zrealizowania. Tylko póki co odwiedzający, który blokuje reklamy jest lepszy, niż odwiedzający konkurencję. Coś jak podejście przypisywane Microsoftowi w walce z Open Source - jeżeli na komputerze ma być darmowy system, to niech to będzie piracki Win.
Jednak to blokujący reklamy po części przyczyniają się do ich coraz większej inwazyjności - skoro połowa osób blokuje reklamy to trzeba coś zrobić, żeby druga połowa częściej klikała.
Skoro ty decydujesz za to co chcesz widzieć na ekranie to poczekaj aż zamiast reklam zostanie wprowadzony abonament za czytanie treści. Jaki wtedy będziesz miał wpływ na swoje decyzje? Albo płacisz albo nie czytasz, a w chwili obecnej czytasz wszystko za darmo, wspomagasz twórców tej strony, którzy też poświęcają swój czas na przygotowanie treści itp. Zawsze są plusy i minusy (pomijam to, że reklamy powinny zostać umieszczone umiejętnie bo na niektórych portalach wręcz nachalnie zmuszają do ich oglądania co jest lekko irytujące. Szczególnie na tablecie, gdzie to czasem takie okienko lubi się nie zmieścić na ekranie razem z przyciskiem jego zamknięcia). Pomyśl o tym jaki wpływ masz ty na przeglądanie treści w sieci, bo za chwilę dzięki takim jak ty trzeba będzie słono płacić. Peace!
I tu leży hipokryzja społeczeństwa polskiego, nie dość, że jesteśmy krajem malkontentów, do na dodatek uważamy, że skoro płacimy za dostęp do netu, to należy nam się wręcz wszystko za darmo. Na Zachodzie model płatnych serwisów fukncjonuje w najlepsze i ma się bardzo dobrze, ponieważ tam mają nawyk dawania napiwków jak i płacenia za interesujące ich treści. W naszym kraju mało kto to rozumie. Tym bardziej osoby, które nie prowadzą własnych stron czy blogów. Generalnie problem jest tego typu, że nie chcemy za nic płacić (najlepiej), nie chcemy ogladać reklam, wiecznie narzekamy, no i generalnie socjolodzy zastanawiają się czy jesteśmy złodziejami, czy nas nie stać, czy po prostu jesteśmy biedni i przez to skąpstwo zatoczyło takie a nie inne kręgi. Postawcie się w sytuacji autorów, mających własne rodziny, poświęcających nierzadko całe dnie serwisom, a nie mających żadnych wymiernych korzyści i ciułających na utrzymanie swoich stron (zapewne nie tyczy się to antyweb, bo wygląda na dobrze prosperujący serwis, ale przedstawiam fakty zwykłych użytkowników, posiadających niekiedy fachowe strony i będacych fachowcami-pasjonatami danej tematyki). A potem pytanie, jak mam utrzymać rodzinę, skoro poświęcam większość czasu na serwis, a ten nie przynosi mi wymiernego zysku ? Przez taki stan rzeczy pasjinaci często się poddają i świetne serwisy padają, po ich autorzy nie są w stanie utrzymać rodziny ze swojej pasji, której poświęcają się bez reszty. No ale wszyscy chcielibyśmy dobrych artów, testw, prognoz czy recenzji. Więc zastanówcie się z tym narzekaniem na reklamy, albo wymyślcie lepszy system, z pożytkiem dla wszystkich. Kto tego chleba nie posmakował nigdy sie nie dowie, jak to jest. Pozdrawiam.
III. Środa – Autor Nauczyciel BK
Kilka słów o informatyce w szkole średniej i nie tylko. W tym artykule zajmę się tylko tzw. nową reformą (od tego roku w szkołach średnich i od wielu lat w gimnazjach oraz podstawówkach). Uczeń przychodzi z pewną wiedzą do liceum: Podstawówka (klasy 1-6) 190h- zajęcia z komputerem. Gimnazjum 65h- informatyka. Szkoła średnia 30h- informatyka.
Razem w od pierwszej klasy podstawówki do trzeciej klasy liceum uczeń powinien wysiedzieć przed komputerem 285h. Obrazując na język pracownika, to tak jakbyśmy pracowali po 7-8h dziennie przez dwa miesiące. Aż lub tylko tyle czasu uczniowie mają na ogarnięcie świata komputerów.
Co musi się zmienić, aby wszystko zaczęło działać?
Wystarczy obowiązkowy zewnętrzny egzamin na każdym poziomie edukacji. Nauczyciel będzie musiał robić bo uczniowie będą musieli zdać. Tylko kto przy zdrowych zmysłach by robił egzamin z takiego przedmiotu jak informatyka?
Pani Krysia. Proszę nie zrozumieć mnie źle. Przytoczona tu Pani Krysia jest osobą znacznie przerysowaną i nie można całej winy zwalić na nią i obwiniać za brak kompetencji. Jednak przez te wszystkie lata brak jakiejkolwiek kontroli nad informatyką powodują, że każdy nauczyciel dorzuca od siebie kilka groszy do kiepskiego nauczania. Do momentu kiedy nie skończy się nauczanie przedmiotów przez „specjalistów” którzy uczyli się informatyki zaocznie podyplomowo co drugi weekend nie spodziewam się wielkiej zmiany.
Dwa słowa o mnie. Sam nie jestem geniuszem i zdaje sobie sprawę z własnych braków. Na tą chwilę uczę sześciu przedmiotów z czego 4 są całkowicie nowe. Siedzę nocami, aby przygotować zajęcia i często sam zadaje sobie pytanie, czy aby na pewno mam kompetencje żeby uczyć np. grafiki 3D i diagnostyki komputera skoro nie mam kilkuletniego doświadczenia w tych dziedzinach?
U mnie (V LO Gdańsk) klasy MFI robią normalnie zadania ze SPOJa, obsługi Linuksa w linii poleceń i pisania malutkich appek w PHP i MySQL, tak w ramach przygotowywania się na politechnike, więc sądzę, że jak szkoła chce to przynajmniej dla klas mat-fiz-inf jest w stanie coś dobrze zorganizować ;)
Ludzie, przestańcie pchać Microsoft do szkoły! To skandal żeby dzieciaków już przyzwyczajać do brandingu. Trzeba by to zaskarżyć bo to jakieś żarty są! "Dzieciaki nie mają pojęcia że Microsoft Office to pakiet programów" - może dlatego że dzieciaki i ich rodzice nie płacą 300 zł za pakiecik oprogramowania :/.
Tak - uczycie g* i nabijacie kasę do kieszeni Microsoftu co w dzisiejszym świecie jest nie do pomyślenia!
NIE ZGADZAM SIE! Byłem nauczycielem informatyki w szkole podstawowej. Nie uczylem wczesniej geografii a trafilem do szkoly po studiach informatycznych. Pani Krysia (imie prawdziwe) jest teraz dyrektorem szkoly i zrobila informatyke zaocznie.
Szkola jest jedna z najlepszych szkol w Europie i ubiega sie o miano najbardziej innowacyjnej szkoly w swiecie. Mowa o Szkole Podstawowej Nr 1 w Choszcznie.
http://www.tvp.pl/szczecin/aktualnosci/rozmaitosci/najbardziej-innowacyjna-szkola/8869792DLACZEGO TAK JEST? Bo szkola odeszla od tzw. podstawy programowej. Wszystko co jest zalozone, ze dzieci musza znac - uczy sie przez tzw. projekty.
Wiec prosze... bez takich.Latwo jest to krytykowac, ale dzieci po gimnazjum nie potrafia dzielic ulamkow. Czy to znaczy, ze nauczyciel matematyki byl kiepski? A szkola nie nauczyla podstawy programowej?
Pamiętam mój pierwszy komputer, który dostałem na komunię. Była to Amiga 500 z dodatkowym 512kb ramu. Jako 8 latek byłem porażony nowym światem który zobaczyłem. Rozpracowywanie Workbencha było znakomitą zabawą, nawet projektowanie własnych kursorów potrafiło wciągnąć mnie na godziny. Pierwszy edytor tekstu, program graficzny czy robienie koślawych animacji były świetną zabawą dla dzieciaka. Problemem XXI wieku jest to że świat rozrywki cyfrowej całkowicie zdominował inne zastosowania komputera. Po co dzieciaki mają bawić się komputerem kiedy wszystko mają podane na tacy? Tutaj jest właśnie zadanie dla szkoły, nauczyć dzieciaka korzystania z pakietu biurowego, programów graficznych, muzycznych - pokazać świat cyfrowej kreatywności, świat rozrywki dzieci mają w małym paluszku. Całkowicie zgadzam się z autorem, iż problemem jest niedostosowanie programu do wieku, w podstawówce nacisk powinien być położony na podstawy i kreatywność. Edukacja na poziomie liceum powinna już być profilowana (programowanie, edycja grafiki, w zależności od zainteresowań), zazwyczaj na tym etapie wiedza na temat zastosowań komputera jest już ugruntowana.
Skonczylem technikum informatyczne (a wlasciwie dwa) pare lat temu. Przez 4 lata nauki w dwoch szkolach (2+2 lata) nauczylem sie:
1) pisac kalkulatory w pascaluCo jest nie tak?
1) nauczyciele maja w dupie uczniow
2) 20% klasy uniemozliwia nauke 80% klasy
3) nauczyciele informatyki to w wiekszosci przekwalyfikowani matematycy, sprzataczki, szklarze, elektronicy
4) program nauczania jest beznadziejny
5) polski system edukacji to totalna pomylka co prowadzi do punktu pierwszegoNaprawde bardzo zaluje technikum informatycznego, nie wynioslem z niego nic nowego, nie rozwinalem sie ani troche dzieki pomocy szkoly, a zmarnowalem tylko czas.
No i musze wspomniec o egzaminie na technika informatyka, ktory zdaje sie poprzez zainstalowanie antywirusa, zaktualizowanie go, przestawienie przyciskow myszki prawo lewo, zrobieniu screenshotow i rozpisaniu tego na 3 kartkach a4 w najdrobniejszych szczegolach. O ile z praktyczna czescia egzaminu (instalacja antywirusa) poradzi sobie w dziesiejszych czasach 8-latek, o tyle technik informatyk przez 4 lata uczy sie rozpisywac to na kartce zamiast programowac.
A czy ministerstwo robi egzaminy z poziomu przyswojonego przez ucznia minimum programowego punk po punkcie? Prowadzę zajęcia na uczelni wyższej i mam oczywiście takie minima (syllabusy) ale jakbym się trzymał kurczowo tego, co według syllabusa powinienem wpoić studentom, to wypuszczałbym studentów encyklopedie teoretyczne (o umiejętności zastosowania tej "wiedzy" już nie wspomnę...). Jeżeli ktoś chce nauczyć ucznia/studenta czegoś naprawdę praktycznego to musi wyjść out of script. Więc dla mnie argument, że minima programowa uniemożliwiają inne podejście do prowadzenia zajęć/sprzedaży wiedzy jest przesadzony i wynika z braku motywacji nauczyciela.
1. Może najpierw rozróżnijmy dwa przedmioty - technologię informacyjną (czyli naukę umiejętności posługiwania się komputerem) od informatyki. Dwie różne bajki. Ministerialne wymagania dla nauczycieli te same.
2. Za 1,5 roku będę Panią Krysią, to znaczy uzyskam papier do nauczania TI jako kolejnego przedmiotu.
Zestawiając plan studiów podyplomowych z przykładami z olimpiady informatycznej dla gimnazjalistów stwierdziłem, że żaden absolwent moich studiów nie będzie w stanie przygotować kogokolwiek na wspomnianą olimpiadę (!).
3. Bardzo bym chciał wreszcie, żeby wyjść poza odwieczny zestaw najpierw-logo-a-potem-pascal, bo jest cała masa ciekawszych pomysłów w dydaktyce (Scratch, Alice, nawet Squeak); sam próbuję, ale nie wiem, czy nie wyrządzę w ten sposób więcej szkód w następnym etapie edukacji ;)
4. Ograniczenie matematyki (znajomy matematyk wspominał, że w gimnazjum o trygonometrii uczy nielegalnie) powoduje nieodwracalne szkody i braki w pewnym sposobie myślenia.
Eliasz Ganczarek:
W podstawówce nauczyłem się podstaw HTML. W gimnazjum z początku uczyła mnie "Pani Krysia". Niczego nowego się nie dowiedziałem bo podstawową obsługę Worda i zakładanie kont e-mail uważałem za śmiech na sali. Dlatego nie poczułem specjalnej różnicy gdy zamienili ją na gościa który grał z nami w CS. W technikum było już trochę więcej ciekawostek.
Z tego wszystkiego nie robiliśmy chyba tylko programowania i grafiki wektorowej, co nie oznacza, że w ogóle o tym nie wspomnieliśmy. W szkole średniej nauczyłem się paru sztuczek przyspieszających pracę w Wordzie i Excelu. Mieliśmy również obsługę Gimpa, ale to łatwizna. Zazwyczaj było tak, że w szkole coś powierzchownie przerobiliśmy, a ja sam z ciekawości zagłębiałem się w temat w domu. Najwięcej nowości więc wyniosłem ze szkoły średniej (mieliśmy po dwie godziny informatyki w pierwszej klasie. Teraz też pracujemy na komputerach, ale to raczej pod kątem zawodu, C-Geo i te sprawy), ale były to naprawdę szczegóły, gdyż większość umiejętności nabyłem w długie zimowe wieczory :)
Są oczywiście jednostki wybitne co internet wykorzystują jedynie do ściągania pirackiej muzyki i oglądania filmów na YouTube. Ale to, że uczniowie nic nie wynoszą z gimnazjum, to nie dotyczy tylko informatyki, uwierzcie mi :) rocznik '94.
Jestem z rocznika ’95 i moje doświadczenia z informatyką w szkole są… tragiczne. Może i w podstawie programowej program nauczania informatyki wygląda ciekawie i różnorodnie, o tyle w praktyce sprowadza się do powtarzania podstawowych materiałów na każdym etapie edukacji.
W podstawówce informatyki uczyła mnie typowa Pani Krysia, która jednocześnie była dyrektorką szkoły i uczyła nas matematyki, a informatyki nauczała chyba dlatego, że jako jedyna umiała wysłać maila. W podstawówce same podstawy – jak wejść w internet, jak pisać w wordzie, jak rysować w paincie, jak drukować dokumenty, interaktywne gry i zabawy. Okej, czego można wymagać od 10latka. Tragedia zaczęła się w sumie w gimnazjum – pan informatyk, który główny komputer w szkole zabezpiecza hasłem ‘zaqwsx123’ nie jest raczej kompetentną osobą. Lekcje sprowadzały się do zapisania tematu w zeszycie i naparzania w CSa do końca lekcji. Zero przekazu, zero wiedzy, po prostu strata czasu. W liceum już lepiej, ale tych rzeczy, które omawialiśmy w liceum powinniśmy się uczyć w gimnazjum. A co tam było? MS Office, Gimp, HTML iii koniec. Bo przecież tylko dwa semestry : )
IV. Czwartek – Autor Marcin M. Drews.
Potrzebne dziecko do upuszczenia czyli jak organizować konferencje startupowe w Polsce. Kochani, sprawa jest prosta. Oddaję tu głos jednemu z organizatorów:
Ideą spotkania jest chęć wsparcia regionalnego rynku pracy i małej przedsiębiorczości. Jest to zgodne z naszymi celami statutowymi. Prowadzimy działania na rzecz rozwoju sieci współpracy i partnerstwa szkół wyższych, instytutów naukowo–badawczych, przedsiębiorców i innych podmiotów reprezentujących branżę kreatywną i nowe media. Zapobiegamy cyfrowemu wykluczeniu, budujemy społeczeństwo oparte na wiedzy oraz przeciwdziałamy bezrobociu.
Słowem, uważamy, że skoro dużo nam dano, dużo możemy dać w zamian. Dlatego wyłożyliśmy na to własny szmal – i służbowy, i prywatny (sic!), nie licząc na żaden zwrot. Interes w tym mamy, owszem. Kształtując fachowość młodych ludzi, kształtujemy profesjonalne kadry, a jak wiecie, gamedev pracowników potrzebuje zawsze i wszędzie. Nie boimy się też konkurencji i sami chcemy ją wspierać, bo konkurencja podnosi jakość rynku. Koniec, kropka. I choć to wszystko jest banalnie wręcz oczywiste, okazuje się, że niektórzy mają tak zakute przyłbice, że trzeba w nie pukać alfabetem Morse’a. A i tak dopukać się nie można.
Przygód w tej materii miałem w minionym tygodniu znacznie więcej, jednak, jak mawia rolnicze przysłowie, co za dużo, to i świnia nie zje, więc spuszczam kurtynę milczenia. Czas na wnioski. Jak przebijać się przez mur obojętności? Jak udowadniać, że nie jest się wielbłądem i jak skutecznie kopać się z koniem? Oto kilka praktycznych rad.
Po pierwsze, cokolwiek robisz, zadbaj o kontrowersje
Misja, pomoc, działania społeczne, przeciwdziałanie bezrobociu? B…ch, please. Kogo to w mediach obchodzi? Postaw na kontrowersje. W przypadku skrajnego braku zainteresowania, możesz śmiało upuścić dziecko. Efekt jest rewelacyjny (nie dla dziecka, rzecz jasna). Z miejsca dostaniesz okładki wszystkich tygodników tak zwanych opiniotwórczych, a znane wydawnictwa sfinansują Ci półnagą sesję na koniu. Jako że “siedzę na koniu” to już mem, wyobraź sobie, jak doskonale można tym zareklamować imprezę startupową!
Odniosę się tylko do pierwszej części, braku wsparcia mediów.
Ja osobiście się temu nie dziwię. Wrocław ma bardzo złe doświadczenia co do BarCampów.
Np. BarCamp71 który pod płaszczykiem promowania nowych mediów czy aktywizowania młodych ludzi, był przedsięwzięciem stricte reklamowym firm ideacto/nexto itp.Dziś po szczytnych celach pozostała tylko strona ze spamem.Dlatego trudno komukolwiek uwierzyć w charytatywny charakter podobnych imprez. Dlatego te zgryźliwe uwagi o tabloizacji mediów są nie na miejscu. Nie wystarczy napisać "Ideą spotkania jest chęć wsparcia regionalnego rynku pracy i małej przedsiębiorczości." - trzeba to jakoś udowodnić.
Ależ już od roku klaster udowadnia to swoją działalnością. W sposób, który nie budzi absolutnie żadnych wątpliwości. Zresztą nawet PARP mocno ostatnio o naszych społecznych i oświatowych działaniach pisał. A z kolei tabloidyzacja mediów regionalnych jest niezaprzeczalnym faktem.
Wydarzenie ma swoją stronę z lista firm i prelegentów - widać wyraźnie, kto wystąpi. Są to ludzie, którzy odnieśli tak duży sukces, że w tak małym gronie odbiorców nie mieliby czego reklamować. I, co jeszcze ciekawsze, portal, który mnie zbeształ w temacie konferencji, własnie napisał do mnie bardzo miły mail, że chce opublikować artykuł o komercyjnym produkcie naszej firmy. Hmmmm... Czyli stawiamy na efeciarstwo - nie wspieramy imprez dla studentów, ale piszemy o grze sprzedanej do USA...
Marcinie ... 12-stu prelegentów na jeden dzień to chyba trochę za dużo? ciężko będzie tyle wysiedzieć nie wspominając już o tym, że może zabraknąć ludzi na następne spotkania. Wrocław ma dłuższa historię bar-campową - GrilIT był chyba już 7 lat temu :). Niemniej jednak wspieram każdą inicjatywę do spotkania młodych:). No i oczywiście brakuje najważniejszego elementu: after-party i bynajmniej nie jest to podyktowane chęcią imprezowania a większych możliwości spotkania face to face. Zresztą co najmniej z trzema z Waszych prelegentów poznaliśmy się własnie po spotkaniach branżowych, dodam (mam nadzieję nie łamiąc ustawy o wychowaniu w trzeźwości) spędzonych przy piwie:)
After party rzecz zacna, ale ciężko dla 200 uczestników takowe zorganizować. :) Poza tym średnia wiekowa jest niska, więc nie chcemy nikogo rozpijać. ;P Co do prelegentów - tak, jest bogato, by każdy znalazł coś dla siebie - podchodzimy do tego tak, że kto poczuje się zmęczony czy nie będzie zainteresowany danym tematem, może zrobić sobie przerwę w bufecie. :) No i mam nadzieję, że nas odwiedzisz! :)
A ja mam zupełnie inne zdanie. Jesteśmy świeżo po Poznan Startup Weekend, z zainteresowaniem mediów nie było przesadnych problemów. Wiadomo, tematyka startupowa to nie jest coś co jakoś mocno interesuje dziennikarzy, ale udało się.
Była u nas TVP, byli radiowcy (nie pamiętam już z której stacji), dziennikarka Puls Biznesu która napisała duży tekst, był dziennikarz z Holandii, poszła depesza PAPu przedrukowana przez bardzo wiele serwisów, zapowiedź imprezy pokazała się na natemat.pl (via ZapytajVC), chyba jeszcze będziemy w 4. programie PR, ba - nawet w hiszpańskojęzycznym serwisie z Walencji pokazała się relacja.
Nie było żadnych kontrowersji, nazwiska-blockbustery były, ale stricte branżowe, były multimedia ale dokumentacyjne a nie szokujące, nie było burd, nie było dendrofiliskich coming outów. Na upartego do kategorii "szok" możnaby zaliczyć wiceprezydenta Poznania, który nas odwiedził i zrobił świetne wrażenie mówiąc na temat, z humorem i po angielsku (!).
Jak to możliwe? Po prostu konkretnie, uparcie i skutecznie dbamy o relacje z mediami. Za pierwszym razem na pewno nie jest łatwo - potrzeba powtarzalności i regularności żeby zaczęło trybić, narzekanie na głupie media nie pomoże.
Powodzenia w budowaniu obecności w mediach i do zobaczenia na Wro Camp Pro!
Do mediów lokalnych faktycznie czasem trudno przedrzeć się z tematem. Nawet jak pogadasz ze znajomym dziennikarzem - ten powie ci, że musi mieć temat dla szerokiej grupy odbiorców, że czytelnicy chcą informacji o korkach a nie o startupach. W Poznaniu dużo czasu poświęcamy na tłumaczenie, dlaczego startup to nie jest tylko mała grupa szaleńców ale coś co dotyczy całkiem dużej grupy osób i ciekawa alternatywa. Powoli budujemy te nasze relacje i co? Jesteśmy już na takim etapie, że gdy niektórzy dziennikarze usłyszą "startup" czy "młodzi przedsiębiorcy" - wiedzą gdzie dzwonić. A wiecie co w tym najlepszego? Zawsze gdy pojawia się u nas nowy przedstawiciel mediów słyszymy - "Genialne rzeczy robicie, nie miałem/miałam pojęcia że to taki fajny temat i że tak szeroko można go ująć. I ci wszyscy młodzi ludzie!" Można? Można:) Ale długa droga jeszcze przed nami. Trzymam kciuki za Wrocław:)
Świetny tekst. Pozostawia wrażenie, że autor tylko się droczy mówiąc że nie będzie skandalu, seksu, chlania i celebrytów. Swoiste mrugnięcie okiem "bosmana", a wszyscy i tak wiedzą swoje.
Okazuje się, że wystarczy powiedzieć o kontrowersjach i skandalach żeby zwiększyć atrakcyjność imprezy - a grzeczna impreza podgrzeje się wystarczająco by być "sexi" dla mediów. (IMO)
W każdym razie mam nadzieję, że to tylko puste deklaracje grzeczności i coś "wybuchnie" ;-)
Zapisałem się... Żeby nie było - przed czytaniem tego tekstu :-)
V. Piątek – Autor Maciej Sikorski.
To se ne vrati. Opowieści o zmianie warty część I. Zmiana warty, zmierzch bogów, burzenie starych struktur – to co obecnie dzieje się w sektorze IT można różnie nazywać, ale każde określenie odnosi się do tego samego procesu. Firmy, które jeszcze kilkanaście (a nierzadko kilka) lat temu były globalnymi potentatami i rządziły rynkiem, dzisiaj przypominają cień samych siebie i przywodzą na myśl kolosa, który za chwilę runie i tym samym zamknie swą historię. Ich miejsce zajmują oczywiście nowi gracze, ale całkiem prawdopodobne, że ich kariera zakończy się podobnie i to dużo szybciej – za rogiem czają się przecież pretendenci do tronu.
Na przestrzeni kilku ostatnich dni przeczytałem sporo informacji na temat kiepskiej sytuacji korporacji, o których można powiedzieć, że „istnieją od zawsze”. To one tworzyły tę branżę i to one przez lata stanowiły jej symbol. Funkcjonowały jako synonimy innowacji, wielkich zysków i potęgi, ale dzisiaj nie mogą się już pochwalić tym samym blaskiem. O kim mowa? Okazuje się, że lista jest całkiem spora, ale zawsze znajdzie się na niej miejsce na kolejne marki.
Pisałem już, że miejsce legend segmentu IT przejmują nowe potęgi. Dzisiaj widać to bardzo wyraźnie i wystarczy wspomnieć o takich korporacjach, jak Apple czy Samsung. To nowy motor napędowy tej branży i w chwili obecnej sprawia on wrażenie świetnie naoliwionego i gotowego do pracy na najwyższych obrotach jeszcze przez długie dekady. Nie można jednak wykluczać, że niebawem któraś z firm spróbuje odesłać tych graczy na emeryturę i zająć ich miejsce. Pierwsze oznaki tego procesu stają się bardzo widoczne. Ten temat warto już jednak rozwinąć w kolejnym wpisie.
Co zaś się tyczy opisanych w tekście firm z problemami, to z częścią z nich zapewne będziemy zmuszeni się pożegnać. Równowaga w przyrodzie zostanie zachowana, ponieważ ich miejsce szybko zajmą inni, ale i tak pojawią się komentarze w stylu: trochę szkoda. Mówiąc krótko: To se ne vrati…
Bardzo fajny tekst, lubię takie komentarze obejmujące szerszą perspektywę.
ważnym znakiem początku upadku hp był moment, kiedy zlikwidowali produkcję sprzętu pomiarowego - uznawanego wówczas za najwyższą półkę (zwłaszcza oscyloskopów lepszych na rynku nie było), a skupili się na fabrykowaniu jednorazowych drukarek... smutne
zjawisko chyba normalne w świecie IT. Popatrzeć na IBM, jak dali się wykopać z kilku sektorów, Microsoft dał się wykopać z Internetu przez malutkiego wtedy Google, że już nie wspomnę firm Palm (potęga rynkowa) i Nokia...
już dziś pisałem o Nokii, w temacie Lumii 920, ale powtórzę się: tli się we mnie naiwna nadzieja, że jednak Nokia nie jest stracona, tak jak Sharp, Panasonic i Sony. Te firmy mimo wszystko dysponują nadal ogromnym zapleczem technologicznym jak i finansowym. Co do CEO jest to całkowita racja i tyczy się nie tylko HP, ale i choćby Panasonica, gdzie CEO zmienił się w 2011 i widać, że odbija się ta firma od dna, bodajże drugi kwartał tego roku zamknęli na niewielkim plusie. Chociaż przy stracie w poprzednim roku rozrachunkowym 2011 na poziomie 10 mld USD to mizerny wynik.
„
Panasonic ogłosił dziś wyniki finansowe za pierwszy kwartał bieżącego roku fiskalnego, który rozpoczął się w kwietniu 2012. Został on zakończony ze wzrostem zysku operacyjnego, który był wyższy o 592% w porównaniu z rokiem poprzednim(licząc rok do roku). Wyniósł
38,6 miliarda jenów.Zarówno zysk brutto, jak i dochód netto Panasonic Corporation w pierwszym kwartale 2012 są dodatnie. Taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy od trzeciego kwartału roku rozliczeniowego 2011, biorąc pod uwagę ostatnie 6 kwartałów.
Dobre wyniki finansowe były możliwe do uzyskania dzięki restrukturyzacji, wzmocnieniu struktur zarządzających i redukcji kosztów stałych.” jedno z źródeł: http://www.fotopolis.pl/index.php?n=15337&panasonic-wyniki-finansowe-za-pierwszy-kwartal-2012 / http://www.panasonic.pl
może pomysły współpracy między Sony a Panasonikiem w kwestii OLED czy współpraca Sharpa bądź Panasonika jako podwykonawców Apple w zakresie dostarczania ekranów w miejsce Samsunga będzie też dźwignią do wyjścia z obecnych kłopotów?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu