Zbliżamy się do premiery nowej odsłony Androida. Jej nazwy możemy być niemal pewni - Oreo - ale zanim dojdzie do oficjalnego debiutu Google pozwala każdemu chętnemu (z odpowiednim urządzeniem) sprawdzić to, co nas czeka. Tak właśnie uczyniłem.
Proces aktualizacji systemu do wersji testowej Androida O odbywa się na takiej samej zasadzie, jak przy poprzednich wydaniach. Jeżeli dysponujemy odpowiednim urządzeniem, czyli wspieranym bezpośrednio przez Google (np. Nexusy 5X i 6P, Pixel), to całość jest naprawdę prosta. Zapisujemy smartfon na listę urządzeń otrzymujących najnowsze wersje Androida i gotowe. Kilkanaście minut później - po pobraniu i instalacji wersji beta - możemy sprawdzić Androida O w akcji.
Delikatnie odświeżony wygląd, kilka poprawek
Pierwsze, co rzuca się w oczy po uaktualnieniu, to…. niewielka liczba zmian w wyglądzie systemu. Owszem, korzystając z telefonu w ciągu dnia dostrzeżemy je dość szybko, lecz o rewolucji nie może być mowy. Zmieniony zegarek na ekranie blokady, odwrócone kolory w panelu powiadomień, nowa czcionka, zupełnie nowe ustawienia i… ohydne - moim skromnym zdaniem - kwadratowe ikony. Google zdecydowało, że smartfony Pixel będą wyróżniać się na tle innych także kształtem ikonek aplikacji, które są automatycznie zaokrąglane.
Bardzo liczyłem na to, że podobnie będzie to wyglądać na Nexusach, lecz Googlerzy mieli inne zdanie. Kalendarz, Aparat, Wiadomości, Telefon czy Chrome prezentują się po prostu paskudnie. Dochodzi też do zabawnych sytuacji, w których inni deweloperzy przygotowują okrągłe ikony (Slack, Microsoft To Do), by uczynić je wizualnie kompatybilnymi z najnowszym Androidem. W efekcie mamy istny miszmasz na ekranie głównym i do ujednolicenia tego aspektu na Androidzie wcale się nie przybliżyliśmy.
W codziennym użytku znaczenie mają jednak faktyczne nowości, a nie poprawki stylistyczne. Pierwszą, którą postanowiłem sprawdzić, to świadomość kontekstowa podczas zaznaczania tekstu. Jeżeli zaznaczymy adres internetowy, to w dymku z przyciskami, jako pierwszy pojawi się skrót do przeglądarki internetowej. Z adresami lokalizacji czy numerami telefonów wygląda to podobnie i muszę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych nowinek w Androidzie O.
Coś, na co liczyłem
Okrągłe ikony, to nie jedyny element, którego oczekiwałem. Są też nimi “znaczki powiadomień”, “odznaki”, “badge” - jak zwał, tak zwał. Chodzi o niewielkie kropki w rogu ikony aplikacji, które informują nas o nieodczytanym powiadomieniu wewnątrz aplikacji. Przyzwyczajony do systemu powiadomień w iOS-ie wyczekiwałem bardzo długo wprowadzenia tej funkcji do czystego Androida, podczas gdy wielu z producentów zdążyło już wyposażyć swoje launchery w takie rozwiązanie. Niestety, tutaj Google również ogranicza dostępność nowości do urządzeń z Pixel Launcherem, więc zainteresowani muszą zadowolić się zamiennikami od Nova Launcher czy Action Launcher.
Pomimo posiadania najnowszej wersji testowej Androida O i aplikacji YouTube nie uda nam się już skorzystać z trybu picture-in-picture. Nie zadziała też trick z odinstalowaniem wszystkich aktualizacji dla YouTube. Wymagane jest posiadanie subskrypcji YouTube Red, która w Polsce oficjalnie nie jest jeszcze dostępna…
"Szybkie" oszczędzanie energii w Android O
Na koniec zostawiłem miłą niespodziankę, a mianowicie szybkie włączanie trybu oszczędzania energii. Wystarczy teraz pojedyncze tapnięcie w ikonę baterii po rozwinięciu panelu powiadomień. Dopiero dłuższe przytrzymanie palca na ikonie spowoduje wczytanie dedykowanej baterii sekcji, gdzie możemy podejrzeć szczegóły na temat poboru energii czy włączyć ciągłe wyświetlanie wskaźnika procentowego naładowania akumulatora.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu