Mobile

Analitycy: Tinder to poważny biznes

Tomasz Popielarczyk
Analitycy: Tinder to poważny biznes
Reklama

Okazuje się, że ta prosta, z pozoru głupia aplikacja, w której ludzie przesuwają swoje zdjęcia w lewo i prawo w celu wyrażenia (dez)aprobaty jest sensownym biznesem. A przynajmniej tak sugerują analitycy.

Jakiś czas temu pisałem o milionie użytkowników, który korzysta z Tindera. Twórcy stale pracują nad udoskonaleniem oferowanego modelu. Ten opiera się na przesuwaniu zdjęć osób w lewą lub prawą stronę - jedna odzwierciedla aprobatę, a druga wręcz przeciwnie. Jeżeli dwie osoby w ten sposób "polubią się", otrzymują możliwość nawiązania kontaktu. Od niedawna oprócz rozmowy tekstowej Tinder oferuje też wysyłanie GIF-ów, co czyni go bardziej wszechstronnym i atrakcyjnym.

Reklama

Nie w tym jednak rzecz. Za Tinderem stoi firma Match Group. która jest notowana na amerykańskiej giełdzie. Opublikowane w miniony wtorek wyniki finansowe jednak nie zachwyciły akcjonariuszy. Dzień później kurs poszybował w dół o 13 proc., a w czwartek o kolejne 16 proc. Tinder stoi bowiem teraz przed wyzwaniem - efektywną monetyzacją swojego biznesu. Ta opiera się na akcjach marketingowych organizowanych wspólnie z zewnętrznymi podmiotami, a także kontach premium. Te pozwalają na cofanie naszych decyzji, a także przesyłanie "super like'ów", które skutkują powiadomieniem drugiej osoby o naszym zainteresowaniu nią. W przypadku większości użytkowników cena upgrade'u wynosi 3 dolary. Jednak osoby powyżej 30 roku życia płacą już 20 dolarów.


Analitycy z Deutsche Banku bardzo optymistycznie zapatrują się na przyszłość aplikacji nazywając ją realnym biznesem. Podobnego zdania jest JMP Securities. Jak donosi Business Insider, z opublikowanych w 2015 roku raportów wynika, że w 2016 Tinder może mieć nawet 1,6 mln płacących użytkowników. Inni są pod tym względem bardziej ostrożni. Goldman Sachs spekuluje o 900 tys. płacących, zaś Wells Fargo mówi o "jedynie" 805 tys. Analitycy są jednak zgodni, że w przyszłości Tinder może pozytywnie zaskoczyć ze względu na swój potencjał marketingowy oraz "viralowy" charakter. Tu na przeszkodzie może stanąć jednak coraz mocniejsza konkurencja - analogicznych rozwiązań na platformach mobilnych nieustannie przybywa.

Tinder jest swoistym znakiem naszych czasów. Popularność aplikacji sugeruje, że użytkownicy potrzebują rozwiązań prostych, banalnych w obsłudze, które pozwolą przy niewielkim wysiłku nawiązać kontakt z innymi. Temu oczywiście towarzyszy szereg kontrowersji, bo Tinder opiera się na dość przedmiotowym traktowaniu kobiet i mężczyzn. Czego by jednak o nim nie pisać, jego wyniki robią wrażenie. A podejrzewam, że nie jest to jeszcze ostatnie słowo twórców.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama