Wygląda na to, że chiński balon spowodował, że Amerykanie znacznie dokładniej analizować co się u nich w przestrzeni powietrznej pojawia. Nie patyczkują się też z zestrzeliwaniem nieproszonych gości. Niezidentyfikowany obiekt znad jeziora Huron był czwartym z kolei.
Puszka Pandory
Cztery dziwne obiekty, balon i trzy niezidentyfikowane, zostały zestrzelone w ciągu raptem kilku dni. Wiele wskazuje na to, że trzy pozostałe też mogły być balonami, ale znacznie mniejszymi. Niemożność ich identyfikacji wywołała już nawet dyskusję o UFO, niezmiennie mnie bawi. Jeśli obca cywilizacja byłaby w stanie przysłać tu sondy, to raczej ziemskie myśliwce musiałyby się mieć na baczności...
Wróćmy więc na poważne tory. Nie wiadomo, czy uda się zidentyfikować trasę przelotu tych obiektów, zapewne trwa obecnie gorączkowe przeczesywanie danych zebranych przez poprzednie dni. Trwają też poszukiwania szczątków trafionych obiektów, bez odnalezienia których rozwiązanie zagadki może okazać się niemożliwe.
Polecamy na GeekWeek: UFO nad USA, Chinami i Urugwajem? Podejrzane niezidentyfikowane obiekty na niebie
Niebezpieczna północ
Trzeba jednak zauważyć, że dwa obiekty zestrzelono w okolicy Alaski (jeden nad Stanami, drugi nad Kanadą), a trzeci nadleciał nad jezioro Huron znad Kanady. Wiele więc wskazuje na to, że mogą to być kolejni goście z Chin, pierwszy balon leciał trasą Japonia - Aleuty - Alaska - zachodnia Kanada.
Opcja, że Amerykanie stali się na tyle przewrażliwieni, że strzelają do czego popadnie, wydaje się mało prawdopodobna. Zestrzelenia miały miejsce 10, 11 i 12 lutego, a do dziś nikt nie rozpętał afery, że rozwalono mu dużego drona czy balon naukowy lub meteorologiczny.
Niejasny motyw
Jeśli więc balony / obiekty należały do Chin, pozostaje pytanie, co Kraj Środka chciałby w taki sposób osiągnąć? Dane wywiadowcze to oczywistość, pytanie pozostaje, czy takie balon jest w stanie zebrać je w lepszej jakości i w tak kontrolowany sposób, jak robią to satelity.
Może pomóc analiza szczątków pierwszego balonu. Te zostały wyłowione z Atlantyku, Amerykanie prawdopodobnie mają też zarejestrowane sygnały wysyłane przez urządzenia podczepione pod balonem. Mimo wszystko można mieć wątpliwości co do tego, czy takie dane będą znacząco odbiegać od satelitarnych, przy znacznie większym ryzyku nietrafienia na cenny cel do zinwigilowania.
Bardziej prawdopodobne wydaje się, że mógłby to być rodzaj testu, czy takie „miękkie” obiekty są w stanie bezkarnie sobie nad Stanami latać. Czy NORAD je zauważy, jak do nich podejdzie, czy zignoruje, czy będzie nadzorować, czy szybko zestrzeli. Dwie pierwsze opcji mogłyby być dla Chin przydatne w okresie będącym wstępem do hipotetycznej wojny.
Z informacji płynących ze Stanów można wyciągnąć wnioski, że i tam nikt nie wie, jak całą tę sprawę zinterpretować. Jedno jest pewne, kolejne takie obiekty nie polatają, tylko po wykryciu zostaną szybko uziemione. Nie zdziwię się też, gdyby Amerykanie pracowali teraz intensywnie nad tym, jak kolejne obiekty przechwycić bez ich niszczenia. Taka zdobycz byłaby znacznie bardziej cenna.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu