Technologie

Amerykanie „nie potrafią” korzystać z nielimitowanego Internetu – kiedy podobna akcja w Polsce?

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

110

"Nielimitowany Internet w smartfonie" - wrzeszczy do klienta reklama Heyah, którego operatorem jest sieć T-Mobile. Pozbawione ograniczeń taryfy powolutku wchodzą pod nasze strzechy - najpierw były to nielimitowane wiadomości tekstowe, następnie rozmowy i wreszcie przychodzi czas na dostęp do Interne...

"Nielimitowany Internet w smartfonie" - wrzeszczy do klienta reklama Heyah, którego operatorem jest sieć T-Mobile. Pozbawione ograniczeń taryfy powolutku wchodzą pod nasze strzechy - najpierw były to nielimitowane wiadomości tekstowe, następnie rozmowy i wreszcie przychodzi czas na dostęp do Internetu. Przy okazji rozrostu technologii LTE brak limitów na Internet jest tym bardziej łakomym kąskiem - nic zresztą dziwnego.

Podobne taryfy zostały uruchomione w Stanach Zjednoczonych, gdzie niektórzy klienci mogą cieszyć się z nieobarczonego ograniczeniami korzystania z mobilnego Internetu. Nie musimy się martwić o to, że podczas surfowania po Internecie w smartfonie nagle dostaniemy wiadomość o wykorzystaniu naszego przydziału, a dalsza aktywność w Sieci będzie się odbywać, ale z założonym tzw. "lejkiem". Ograniczenie to ma na celu (w większości) tak drastyczne spowolnienie łącza, by właściwie nie dało się z niego korzystać.

Zaradni posiadacze kart SIM z aktywną taryfą na nielimitowany Internet w amerykańskim T-Mobile uznali, że to, co mówią warunki umowy można sobie pokpić i zaczęli wykorzystywać ów dostęp do Internetu w celach, które nie do końca mogą się spodobać operatorowi. 3000 osób poczęło używać nielimitowanego Internetu LTE m. in. do dzielenia się plikami w sieciach P2P. Oczywiście można powiedzieć, że to jeszcze nic nie znaczy - bowiem torrenty wcale nie muszą dotyczyć treści nielegalnych - zresztą to nie jest główna oś tematu. Przykład najbliższy - u mnie zainstalowany jest BitTorrent i używam go od święta - gdy pojawia się coś ważnego dla środowiska nowych technologii w formie przecieku. Stamtąd udawało mi się pobrać nowe kompilacje Windows 10, kiedy ten jeszcze nie był produktem ukończonym. Muzyka? Mam Spotify. Filmy? VOD. Gry? Od święta zagram na konsoli. Oprogramowanie specjalistyczne? Jedyny program tego typu, jaki wykorzystuję to IBM SPSS - tu jeszcze zastosowanie ma licencja dla studentów.

Wiemy zatem, że torrenty wcale nie są przyrodzone piratom. Natomiast działaniem karygodnym jest wykorzystywanie sieci w sposób, który operator określił uprzednio jako niewłaściwy. Pobieranie przez sieć komórkową treści z serwisów torrent bez obaw o transfer danych to kusząca aktywność, ale wedle zapisów w umowach - zabroniona. Co więcej, w tych zapisach T-Mobile umieścił zapisy o tym, że owszem - dostęp do Internetu jest nielimitowany, ale sieci komórkowej nie można udostępniać dalej na inne urządzenia. To zaś można bardzo łatwo wykryć - stąd niektórzy użytkownicy modyfikowali swoje urządzenia tak, aby ową aktywność ukryć. Wśród 59 milionów klientów T-Mobile w tym rejonie, jedynie niewielki promil jest "podejrzany" o takie praktyki. Wskazówką dla operatora jest fakt, że klienci z takimi taryfami potrafią wykorzystać niebotyczne 2 TB w ciągu miesiąca. Czy na smartfonie jest to możliwe? Na upartego można zainstalować tam klienta sieci Torrent i rzec, że to przecież w ramach smartfona. Ale wiecie jak to jest.

Ostatecznie, klienci wobec których udowodni się takie praktyki zostaną ostrzeżeni przez operatora. Jeżeli i to nic nie da - świadczenie usług internetowych zostanie zaprzestane. To ma ograniczyć wpływ "złodziei danych" na całą infrastrukturę. Nie trzeba tłumaczyć, że takie wykorzystanie prędkości technologii łączności może mieć znamienny wpływ na to, jak pracuje się w sieci innym użytkownikom. Amerykański T-Mobile chce tę kwestię rozwiązać.

"Nielimitowany Internet w smartfonie" - wrzeszczy do klienta reklama Heyah, którego operatorem jest sieć T-Mobile. Pozbawione ograniczeń taryfy powolutku wchodzą pod nasze strzechy - najpierw były to nielimitowane wiadomości tekstowe, następnie rozmowy i wreszcie przychodzi czas na dostęp do Internetu. Przy okazji rozrostu technologii LTE brak limitów na Internet jest tym bardziej łakomym kąskiem - nic zresztą dziwnego.

Podobne taryfy zostały uruchomione w Stanach Zjednoczonych, gdzie niektórzy klienci mogą cieszyć się z nieobarczonego ograniczeniami korzystania z mobilnego Internetu. Nie musimy się martwić o to, że podczas surfowania po Internecie w smartfonie nagle dostaniemy wiadomość o wykorzystaniu naszego przydziału, a dalsza aktywność w Sieci będzie się odbywać, ale z założonym tzw. "lejkiem". Ograniczenie to ma na celu (w większości) tak drastyczne spowolnienie łącza, by właściwie nie dało się z niego korzystać.

Zaradni posiadacze kart SIM z aktywną taryfą na nielimitowany Internet w amerykańskim T-Mobile uznali, że to, co mówią warunki umowy można sobie pokpić i zaczęli wykorzystywać ów dostęp do Internetu w celach, które nie do końca mogą się spodobać operatorowi. 3000 osób poczęło używać nielimitowanego Internetu LTE m. in. do dzielenia się plikami w sieciach P2P. Oczywiście można powiedzieć, że to jeszcze nic nie znaczy - bowiem torrenty wcale nie muszą dotyczyć treści nielegalnych - zresztą to nie jest główna oś tematu. Przykład najbliższy - u mnie zainstalowany jest BitTorrent i używam go od święta - gdy pojawia się coś ważnego dla środowiska nowych technologii w formie przecieku. Stamtąd udawało mi się pobrać nowe kompilacje Windows 10, kiedy ten jeszcze nie był produktem ukończonym. Muzyka? Mam Spotify. Filmy? VOD. Gry? Od święta zagram na konsoli. Oprogramowanie specjalistyczne? Jedyny program tego typu, jaki wykorzystuję to IBM SPSS - tu jeszcze zastosowanie ma licencja dla studentów.

Wiemy zatem, że torrenty wcale nie są przyrodzone piratom. Natomiast działaniem karygodnym jest wykorzystywanie sieci w sposób, który operator określił uprzednio jako niewłaściwy. Pobieranie przez sieć komórkową treści z serwisów torrent bez obaw o transfer danych to kusząca aktywność, ale wedle zapisów w umowach - zabroniona. Co więcej, w tych zapisach T-Mobile umieścił zapisy o tym, że owszem - dostęp do Internetu jest nielimitowany, ale sieci komórkowej nie można udostępniać dalej na inne urządzenia. To zaś można bardzo łatwo wykryć - stąd niektórzy użytkownicy modyfikowali swoje urządzenia tak, aby ową aktywność ukryć. Wśród 59 milionów klientów T-Mobile w tym rejonie, jedynie niewielki promil jest "podejrzany" o takie praktyki. Wskazówką dla operatora jest fakt, że klienci z takimi taryfami potrafią wykorzystać niebotyczne 2 TB w ciągu miesiąca. Czy na smartfonie jest to możliwe? Na upartego można zainstalować tam klienta sieci Torrent i rzec, że to przecież w ramach smartfona. Ale wiecie jak to jest.

Ostatecznie, klienci wobec których udowodni się takie praktyki zostaną ostrzeżeni przez operatora. Jeżeli i to nic nie da - świadczenie usług internetowych zostanie zaprzestane. To ma ograniczyć wpływ "złodziei danych" na całą infrastrukturę. Nie trzeba tłumaczyć, że takie wykorzystanie prędkości technologii łączności może mieć znamienny wpływ na to, jak pracuje się w sieci innym użytkownikom. Amerykański T-Mobile chce tę kwestię rozwiązać.

Sam korzystam z nielimitowanego dostępu do Internetu za pośrednictwem sieci LTE w domu, biorąc taryfę "Mix" w Play otrzymałem dodatkowo 6 miesięcy nielimitowanego dostępu do Internetu za darmo. Jako, że jestem w trakcie chwilowego "zesłania" poza Rzeszów, a w miejscu w którym obecnie mieszkam trudno jest podłączyć cokolwiek o co najmniej dobrych transferach danych - uznałem, że takie rozwiązanie będzie dobre. Jedynym obostrzeniem w Play jest zapis, który mówi o tym, że operator może (choć nie musi) nałożyć "lejek" po wykorzystaniu 100 GB. To mi się jeszcze nigdy nie udało, choć raczej zdajecie sobie sprawę, że z tego medium korzystam intensywnie. Co więcej, w miejscu raczej oddalonym od nadajnika udaje mi się uzyskać prędkości na poziomie 20 - 40 Mbps, co uważam za całkiem niezły wynik, jeśli chodzi o LTE.

Wypada tylko czekać, aż podobne rzeczy zaczną dziać się w Polsce. I myślę, że jeżeli o podobnym procederze usłyszymy nad Wisłą, to pierwszy sygnał może nadejść od Heyah, który szczyci się nielimitowanym dostępem do Internetu ("takim prawdziwym"), jednak w praktyce ma się to tak, że udostępniać dalej połączenia niestety nie możemy. Ciekaw jestem ponadto, na ile wpływ na to będzie miała nieświadomość klientów, którzy raczej umów nie czytają, a na ile świadome działanie.

Grafika: 1, 2, 3

Sam korzystam z nielimitowanego dostępu do Internetu za pośrednictwem sieci LTE w domu, biorąc taryfę "Mix" w Play otrzymałem dodatkowo 6 miesięcy nielimitowanego dostępu do Internetu za darmo. Jako, że jestem w trakcie chwilowego "zesłania" poza Rzeszów, a w miejscu w którym obecnie mieszkam trudno jest podłączyć cokolwiek o co najmniej dobrych transferach danych - uznałem, że takie rozwiązanie będzie dobre. Jedynym obostrzeniem w Play jest zapis, który mówi o tym, że operator może (choć nie musi) nałożyć "lejek" po wykorzystaniu 100 GB. To mi się jeszcze nigdy nie udało, choć raczej zdajecie sobie sprawę, że z tego medium korzystam intensywnie. Co więcej, w miejscu raczej oddalonym od nadajnika udaje mi się uzyskać prędkości na poziomie 20 - 40 Mbps, co uważam za całkiem niezły wynik, jeśli chodzi o LTE.

Wypada tylko czekać, aż podobne rzeczy zaczną dziać się w Polsce. I myślę, że jeżeli o podobnym procederze usłyszymy nad Wisłą, to pierwszy sygnał może nadejść od Heyah, który szczyci się nielimitowanym dostępem do Internetu ("takim prawdziwym"), jednak w praktyce ma się to tak, że udostępniać dalej połączenia niestety nie możemy. Ciekaw jestem ponadto, na ile wpływ na to będzie miała nieświadomość klientów, którzy raczej umów nie czytają, a na ile świadome działanie.

Grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu